To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nowy piękny dzień

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 19:34
Temat postu: Nowy piękny dzień
Witam wszystkich.

Na wstępie chciałbym podkreślić że nie mam żadnego doświadczenia z leczeniem uzależnienia, nigdy nie byłem członkiem AA. Jedyne kontakty z psychologami/pedagogami miałem w za czasów dzieciństwa z powodu pochodzenia z głęboko dysfunkcyjnej (niealkoholowej) rodziny. Spotkania z nimi uważam za całkowitą porażkę, co z resztą w straszny sposób rzutowało na całe moje dorosłe życie.

Obecna moja sytuacja wygląda następująco; po rocznym (teraz już wiem) ciągu alkoholowym, zadowolony miesięczną abstynencją postanowiłem przeprowadzić się w nowe miejsce. Jak podkreślam nie znam tu nikogo i nie ukrywam że w mojej obecnej sytuacji stanowi to poważny problem. Znalazłem pracę, wynająłem pokój po czym zadowolony z obecnego stanu rzeczy, nie biorąc pod uwagę tego że jestem uzależniony, pozwoliłem sobie na spokojne piwkowanie które przerodziło się w dwutygodniowy maraton. Efekt prosty do przewidzenia, zespół abstynencyjny trwał siedem dni, łącznie miesiąc nieobecności w pracy, co o dziwo nie zaowocowało zwolnieniem. Powrót do pracy, próbowałem sobie wmówić, że będę kontrolował swoje picie nie pijąc samemu. Doczekałem pierwszej imprezy. Wylot z roboty, gruby ciąg. O wtorkowego poranku już na sucho (spałem może trzy godziny łącznie :D ). Czas ten spożytkowałem jedzeniu bananów, piciu płynów i lekturze materiałów z tego forum, co zaowocowało podjęciem decyzji o rozpoczęciu leczenia.

Nie ukrywam że jako "świeży" w temacie rekonwalescent będę potrzebował kilku rad, mam również wiele pytań, bardzo ważna będzie też najzwyklejsza rozmowa. Bardzo proszę o wsparcie, obawiam się że następujący mój ciąg może mieć dużo poważniejsze konsekwencje niż tylko utrata pracy.

yuraa - Czw 11 Cze, 2015 19:44

Cześć,
fajnie ze tu trafiłeś, czytaj póki co ale jeśli naprawde chcesz przestać pić wskazane by było poznać realnych trzeźwych ludzi.

ankao30 - Czw 11 Cze, 2015 19:45

Witaj Giaur,

Czy planujesz coś z tym zrobić? O jakim leczeniu myślisz?

Czytałeś forum jak masz pytania , to pytaj.

staszek - Czw 11 Cze, 2015 19:50

Cześć giaur.
poczytaj sobie to.
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=1271
:)

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 19:53

Znajomych mam (z imprez 8) ) . Współlokatorów też. Kompletnie aspołeczny ne jestem. Przyjaciół i rodziny niestety żadnych.

Pierwsze pytanie:
Czy jest sens wybranie się na spotkanie AA nie będąc w wcześniej na terapii?
Żeby zarejestrować się do terapeuty musze najpierw iść do swojego lekarza. Sprawa może trochę potrwać. Nie mam też pojęcia jak taka terapia wygląda, chętnie przyjąłbym od Was kilka pytań jakie mogą paść na takiej rozmowie co pozwoliłoby mi się przygotować mentalnie do być może trudnych dla mnie wyznań. Od dziecka miałem skłonności do konfabulowania, potrafię bardzo zręcznie kłamać a myślę że alkoholizm to we mnie umocnił. Chcę podjąć leczenie gotowy na udzielanie SZCZERYCH odpowiedzi na temat mojego życia.

@Staszek
Przerobiłem całość (prawie)

ankao30 - Czw 11 Cze, 2015 20:02

Mogę Ci napisać jak ze mną było. Nie znam terapii, ale na ten temat napiszą Ci osoby, które ją przeszły. Na początku trzeźwienia miałam podobne dylematy, do których doszedł strach i wstyd przed nieznanym światem. Ja zaczęłam od mityngów i poznania trzeźwiejących alkoholików. Chodzę teraz regularnie na nie i jestem szczęśliwa. Wybrałam taką drogę, osobiście mi pomogła. Żeby iść na mityng nic nie potrzebujesz tylko chęci i pragnienie zaprzestania picia. Możesz od tego zacząć i między czasie poszukać terapii.
Giaur - Czw 11 Cze, 2015 22:18

Dobra jest, polski oddział AA znaleziony, spotkania co niedziele, godzina drogi. W tą chyba nie dam rady, przed chwilą ledwo swoje zwłoki do spożywczaka dotargałem. Oczywiście na murku spotkałem kolegów c44vc . W poniedziałek rejestruję się przychodni i zakładam kartkę alkoholika, tak to się tu nazywa podobno. Nie wiem czy to kwestia nerwicy z powodu detoksykacji, ale mam nadzieję że nie wymięknę przy okienku w jakiej jestem sprawie.

Dwie kwestie:
Na spotkanie zamknięte jak dobrze rozumiem mogę wejść bez problemu?
Jakieś rady? Zagadać do kogoś? Trzymać się z boku? Bo oficjalnej rejestracji raczej nie przewiduję ;)

staszek - Czw 11 Cze, 2015 22:26

Giaur napisał/a:
Dobra jest, polski oddział AA znaleziony, spotkania co niedziele, godzina drogi. W tą chyba nie dam rady, przed chwilą ledwo swoje zwłoki do spożywczaka dotargałem.


Dzisiaj jest czwartek,do niedzieli jeszcze masz czas. :)

Jacek - Czw 11 Cze, 2015 22:29

cześć :)
Giaur napisał/a:
Czy jest sens wybranie się na spotkanie AA nie będąc w wcześniej na terapii?

zadaj sobie pytanie - czy ja chcę nie pić???
jeśli odpowiedź jest na tak,to idź ,,,bo jest wskazana
Giaur napisał/a:
jak taka terapia wygląda, chętnie przyjąłbym od Was kilka pytań jakie mogą paść na takiej rozmowie co pozwoliłoby mi się przygotować mentalnie do być może trudnych dla mnie wyznań.

i tutaj zamiast się stresować jakimiś wyznaniami i je utrudniać wizualnie - to weź se zadaj pytanie - czy ja chcę nie pić???
jeśli odpowiedź jest na tak, - to z głową wysoko uniesioną do góry wal na te terapię

Wiedźma - Czw 11 Cze, 2015 22:31

Giaur napisał/a:
Czy jest sens wybranie się na spotkanie AA nie będąc w wcześniej na terapii?

Oczywiście jest sens.
Jakkolwiek największe szanse daje połączenie terapii z mityngami AA,
to z powodzeniem można korzystać z każdej z tych form pomocy osobno.
Na jednych lepiej działa terapia, na innych AA, jeszcze inni wolą łączyć jedno z drugim.

Giaur napisał/a:
Żeby zarejestrować się do terapeuty musze najpierw iść do swojego lekarza.

Nie musisz. Terapeuci uzależnień przyjmują bez skierowania.
Wystarczy się zarejestrować w ośrodku leczenia uzależnień i umówić na spotkanie.

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 22:35

Jestem dumnym reprezentantem zalkoholizowanej patologii przebywającej w UK. Muszę iść do swojego GP (lekarz rodzinny), on zakłada kartę alkoholika. Kto wie może jeszcze za to jakiś zasiłek przygarnę :D
Giaur - Czw 11 Cze, 2015 22:41

Miało być z przymróżeniem oka. Przepraszam jeśli uraziłem.

Dzięki za wszystkie rady

staszek - Czw 11 Cze, 2015 22:41

To wygląda na to że tobie bardziej zależy na kasie,niż leczeniu. :)
Giaur - Czw 11 Cze, 2015 22:43

Z czynszem zalegam, a jeszcze by na kratę zostało ;)
Giaur - Czw 11 Cze, 2015 23:03

Ledwie jestem w stanie zejść ze schodów do sklepu, dostałem takich drgawek pod prysznicem że prawie zemdlałem, od wtorku spałem może 3 godziny, budziłem się cały mokry, jedyne na co mam ochote do jedzenia to banany, podczas zakładania tego tematu miałem łzy w oczach. I myślę że to jeden z najlepszych dni mojego życia.

Cześć, nazywam się Adam i jestem alkoholikiem

smokooka - Czw 11 Cze, 2015 23:04

Byli już tacy zabawni, ciekawe którym z nich jesteś?
pannaJot - Czw 11 Cze, 2015 23:04

Witaj Adamie zatem :)
szymon - Czw 11 Cze, 2015 23:05

Giaur napisał/a:
tylko utrata pracy


tylko?
możesz podać większe straty dla Ciebie?
dziewczyna, żona
wypadek, tragedia
czy może ojszczana morda w rowie przed własnym domem przez psa z rana?

kuźwa mać :/

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 23:09

Szymon, możesz sprecyzować? Tak, straciłem pracę z powodu alkoholu, jeśli nie zacznę się leczyć, stracę następną, rozbiję samochód po pijaku itd. Wybacz ale nie do końca rozumiem o co Ci chodzi.
szymon - Czw 11 Cze, 2015 23:13

a bo tak kolega napisał, że "tylko praca"
nie będziesz miał pieniędzy... dołek, picie za niewiadomo za co i tak w kółko

tutaj mówi się o takich dnach, że musi j****ć zdrowo, żeby zrozumiał
niekiedy to nie jest potrzebne, a niekiedy tak

masz takie dno? spieprzyłeś pewnie dobrą robotę, co możesz jeszcze spieprzyć?

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 23:24

Spieprzyć z powodu uzależnienia mogę sobie resztę mojego życia. Myślę że to wystarczający powód. Mam 27 lat, szmat czasu przede mną, kupa rzeczy do zrobienia, kawał świata do zobaczenia. Myślę że pijąc 20 żubrów dziennie to niewiele zdziałam, niewiele zobaczę. Przeprowadziłem się żeby się ogarnąć, zacząć nowe życie, wmawiając sobie że mój galopujący alkoholizm to tylko kwestia otoczenia. A tu co? Jeszcze gorzej. Myślę że to wystarczający powód. Na co mam czekać? Aż rozbiję samochód na latarni? Stracę rodzinę(którą może kiedyś założę)? Sprzedam i przepiję mieszkanie które mam w Polsce?
szymon - Czw 11 Cze, 2015 23:27

Giaur napisał/a:
Przeprowadziłem się


to nic nie daje, bo to jest w środku Ciebie, poczytaj troche forum, rozgość się

margo - Czw 11 Cze, 2015 23:28

Giaur, chodzi o to, że utratę pracy przedstawiłeś tak, że "spoko, nic się nie stało, znajdę za 5 minut następną, przecież strata pracy to nic takiego"
Giaur - Czw 11 Cze, 2015 23:33

Bo to tylko praca. Może zabrzmi szczeniacko, ale podobno w każdym alkoholiku siedzi trochę dzieciak (sporo czytam od wtorku :D ). Mam się z grubsza ogarnąć, znaleźć inną robotę, pić dalej i czekać na prawdziwą tragedię?
margo - Czw 11 Cze, 2015 23:35

:mysli:
A co popchnęło Cię do tego, że chcesz przestać? Co straciłeś ważnego, co Cię tak bardzo zabolało, że stwierdziłeś, że nie warto, że chcesz przestać? No bo jak tak opowiadasz, to w sumie wychodzi na to, że fajne jest to picie, tylu znajomych, strata pracy to pryszcz... jakie są minusy tego picia Twojego? :mysli:

Giaur - Czw 11 Cze, 2015 23:48

Zdrowotne, już odczuwam dyskomfort w prawym podżebrzu jak ostro popiję. Jeśli nie przestanę pić będzie z tego bardzo poważny problem. Przestałem uprawiać sport, bo jak tu iść na trening jak człowiek non stop na kacu. Straciłem pasję (góry) no bo przecież lepiej na ławeczce z siatką piwa weekend spędzić. A co najgorsze zacząłem tracić przyjaciół. Bo nie chciałem słuchać dobrej rady, zwolnij bracie. Wiedziałem lepiej. Bo zakochana we mnie po uszy piękna dziewczyna za którą sam szalałem przestała czekać aż się trochę chociaż ogarnę. Zresztą od tego momentu wszystkie hamulce już zupełnie puściły :(
yuraa - Pią 12 Cze, 2015 00:21

widzę że trochę zaśmiewasz problem, no cóż widocznie tak masz.
a sprawa jest poważna

masz tu być może przydatny link
http://aa-pik-wielkabryta...howall=&start=7

Giaur - Pią 12 Cze, 2015 00:36

Za link dzieki. Na razie wygrzewam się w łóżku i doprowadzam moje ciało do stanu używalności. Historie (długie) dwóch użytkowników tego forum już przebrnąłem od deski do deski. Myślę że na problemy dopiero przyjdzie czas.
ankao30 - Pią 12 Cze, 2015 16:16

Giaur napisał/a:
Myślę że na problemy dopiero przyjdzie czas.


I tu masz rację. Ale można działać, by je złagodzić.

Giaur - Pią 12 Cze, 2015 16:33

11 godzin snu, jestem bogiem :radocha: . Najłatwiejsze chyba za mną... A śmieci dziś odebrali, moja hałda puszek już przynajmniej nie straszy z ogródka :D .
staszek - Pią 12 Cze, 2015 16:44

A co zamierzasz dalej robić,ze sobą ? :)
Giaur - Pią 12 Cze, 2015 16:51

Niedziela miting AA, poniedziałek rejestracja u lekarza. Nie wiem jeszcze dokładnie co NHS oferuje uzależnionym. Dowiem się po weekendzie. No i czytam, forum, wywiady z alkoholikami (tymi znanymi i tymi trochę mniej). Ciało powoli wraca do zdrowia, teraz kolej na głowę. Pierwszy moralniak, wszystkie te rzeczy trzeba było zrobic dawno temu.
ankao30 - Pią 12 Cze, 2015 17:14

Giaur,

Który dzień nie pijesz?

Giaur napisał/a:
Ciało powoli wraca do zdrowia


Ja maiłam dwa tygodnie męczarni, tzn bezsenność i huśtawki, straszne.

A ciało moje jeszcze wraca do zdrowia. Po dwóch miesiącach poszłam do lekarza, bo bałam się wcześniej, ale odważyłam się i powiedziałam, że piłam dużo i chcę się przebadać, bowiem ciśnienie i samopoczucie nie były najlepsze. Wyniki nawet spoko, mogłyby być lepsze ale nie jest źle. Ale i tak organizm jeszcze długo będzie się regenerował. Cały czas uzupełniam witaminy itp. Jak lekarka mówiła to może trwać miesiącami, ale można wyprostować wszystko.

Giaur - Pią 12 Cze, 2015 17:24

Czwarty, nie jest źle na dłuższy spacer mogę iść, w robocie też bym dał rade, wątroba wraca powoli do normalnej wielkości. Przechodzę na dietę + pewne modyfikacje związane z regeneracją wątroby (z czasów uprawiania sportu zostało mi przynajmiej o tym pojęcie) przyjmuje już normalnie posiłki. A suplementacja witaminami, magnezami itd trwać będzie jeszcze bardzo długo. Do sportu to ja się będę dopiero za miesiąc, może dwa nadawał. Nie zmienia to faktu że po dłuższej abstynencji planuję gruntowny przegląd u lekarza. Bardziej martwi mnie w tym momencie moja głowa.
ankao30 - Pią 12 Cze, 2015 17:30

Giaur napisał/a:
Bardziej martwi mnie w tym momencie moja głowa.


No tu musisz dać czas czasowi i trochę popracować nad nią. Pomogą mityngi, terapie, grupy wsparcia.

Ja dziennie coś odkrywam w sobie, dziennie coś widzę innego, uczę się lecz z pomocą innych alkoholików, sama bym nie dała rady. Teraz moje myślenie się zmieniło. Teraz jestem szczęśliwa. Ale to ja.

ankao30 - Pią 12 Cze, 2015 17:32

Giaur napisał/a:
nie jest źle na dłuższy spacer mogę iść, w robocie też bym dał rade


A zapomniałam dodać, może nie jest źle teraz, ale to właśnie takie huśtawki miałam. Raz super, raz ryczeć mi się chciało.

Giaur - Pią 12 Cze, 2015 22:29

Z okazji tego iż detoks dobiega powoli końca myślę że pora zająć się moją głową i podsumować z grubsza historie mojego picia.

Dzieciństwo upłynęło mi w dysfunkcyjnym niealkoholowym domu. Posmakowałem wódki z barku u kumpla, potem jakieś piwo. Lekko wcięty powrót do domu. Myślę lat 12. Nie podobało mi się. Podstawówka i pierwsza klasa gimnazjum upłynęła bez kontaktu (wziąłem gdzieś łyka wina lecz nic poza tym). Na prawdziwą eksplozję trzeba było poczekać do czternastego roku życia. Letni obóz sportowy na Słowacji. Do dziś nie potrafię zrozumieć jak można było pozwalać dzieciom na taką nieskrępowaną konsumpcję. Pierwszy kontakt z wódką, zgon, nie tylko ja jak łatwo się domyślić. Piwo mniej lub więcej codziennie, co najlepsze nierzadko w pubach (!). Na lekkim rauszu chodziła przez dwa tygodnie zdecydowana większość mojej grupy, gdzie nie ma co ukrywać ja i kumpel nadawaliśmy ton. Powrót z wakacji i zerowy (absolutnie) kontakt z alkoholem. Następny wyjazd, obóz zimowy, powtórka z rozrywki. Tu nie da się ukryć byłem motorem napędowym całej grupy dokonując niemałych cudów w przemycie alkoholu. 2 tygodnie na ostrej bani. Zjazd do domu i znowy zero. Kumple pili wina, piwa, jak to w gimnazjum, nie ciągnęło mnie w ogóle. Gruby melanż na zakończenie gimnazjum i tyle.

Pierwsza klasa liceum, zero. Raz się z kumplami na próbę nawaliliśmy winami. Jeden może dwa wypady na piwo. Nie ciągnęło mnie w ogóle. Na osiedlu w mojej grupie wiekowej wszyscy już pili, jarali i ćpali ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie czułem specjalnego pociągu.

Nowe liceum i tu od razu na bogato. Ekipa wagarowo-jabolowa zaliczała jeden zgon za drugim. Pierwsze ciężkie zgony z konsekwencjami, urwane filmy. Momentami coraz częściej. Każdy weekend polegał na ustawianiu się na picie. Nie na impreze.

Wakacyjny wyjazd za granicę, praktycznie zero picia mimo że na kwadracie miałem starszego alkoholika. Myślę że byłem jeszcze wtedy na etapie walenia tylko w ciekawym towarzystwie które akceptuje. Powrót, dokończenie liceum. Poprzedniego nie skończyłem, nie z powodu alkoholu (przed niczym tu się nie chowam, wyj***ne w system edukacji miałem zawsze). Sport, praca, perspektywa studiów, zero picia. Myślę że z braku towarzystwa. Studia, coraz więcej sportu, alkohol sporadycznie, dużo ciekawych ludzi (do których nigdy jednak nie próbowałem się za mocno zbliżyć) piwko joint nie więcej (sport nie pozwalał). Pół zjeżdżonej Polski, kupa ciekawych wspomnień. Koniec studiów, brak perspektyw, brak pomysłów. Myślę że wtedy właśnie zacząłem pić samemu, coraz mocniej separowałem się od ludzi. Opuszczane treningi (z powodu alkoholu). Wyjazd za granicę.

Tu z już całkowicie poległem. Pseudo parazwiązek (mam problemy z nawiązywaniem kontaktów z kobietami) z bardzo zaawansowaną alkoholiczką i narkomanką, pierwsze starcie z amfetaminą. I moje próby wyciągnięciem dziewczyny na prostą, odpędziłem od niej jednego mocno patologicznego typa, niemniej trafił swój na swego. Skończyło się to waleniem wódki od piątku do niedzieli, często w tygodniu, pierwsze picie na kaca. Mieszkaliśmy w 14 pokojowej chałupie, sami młodzi ludzie, melanż toczył się przez cały tydzień trwało to szaleństwo przez dobre pół roku. Wtedy po raz pierwszy zacząłem uważać że mam problem z alkoholem. Przeprowadzka, cisza spokój, piwko w weekend. Zjazd do Polski (sprawy rodzinne).

Generalnie cykl imprez ze starymi znajomymi, dużo, często. Dziewczyna z którą mieszkałem wpadła w bardzo poważne problemy, o które sam zacząłem się obwiniać, próbowałem pomagać na odległość, było tylko gorzej. Temat bardzo często zapijałem w samotności, zacząłem spotykać się z inna dziewczyną. Normalną. Tu niestety dały o sobie znać moje poważne problemy z budowaniem relacji międzyludzkich, próbowała jak mogła, nie dałem rady się do niej zbliżyć. Dała sobie spokój po trzech miesiącach. Wtedy już zacząłem lecieć na maksa. W pracy pojawiałem się siłą rozpędu. Częste i chętne picie w samotności, separacja od przyjaciół można smiało powiedzieć całkowita (wielu ich nigdy nie miałem). Na życie zarabiałem handlem fetą i ziołem (z jednym i z drugim nie mam problemu). Wygodne życie które pozwalało mi w samotności sączyć 10 piwek dziennie minimum. Decyzja o wytrzeźwieniu, miesiąc później wyjazd z Polski. Jak to się skończyło sami widzicie.


Komu się chciało czytać, dziękuje. W którym momencie stałem się alkoholikiem, nie wiem. Może taki już byłem zawsze. Niby były okresy normalne funkcjonowania w społeczeństwie. ech sam nie wiem

ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 06:55

Giaur,

Też kiedyś próbowałam zrozumieć kiedy i dlaczego jest tak ze mną. Zastanawiałam się czy geny, czy moja wina. Ale przestałam. Bowiem czy to ma teraz jakieś znaczenie, dla mnie ważne jest dziś nie piję i nie czuję straty, czy żalu. A też dużo mi tłumaczy Wielka Księga.

" Jesteśmy przekonani, co sugerowaliśmy już kilka lat temu, że typ nałogowego alkoholika wykazuje coś w rodzaju alergii na każdy rodzaj alkoholu. Nieodparta konieczność picia jest charakterystyczna dla tej grupy ludzi i nigdy nie ujawnia się u pijacych umiarkowanie. Typy alergiczne nie potrafią nigdy bezpiecznie używać alkoholu w jakiejkolwiek formie i — mając raz uformowany nałóg — nie są go już wstanie przełamać." Anonimowi Alkoholicy str XXII

Miłego dnia :kwiatek:

zołza - Sob 13 Cze, 2015 07:00

Giaur napisał/a:
Może taki już byłem zawsze

Cześć Giaur :)
Jak to się dzieje , że jedni uzależniają się a inni nie - środowisko i zachowania przecież często są bardzo podobne i na "granicy" - osobiście jestem pewna ,że alkoholizm jest konsekwencją problemów naszej psychiki a nie przyczyną .Cieszę się , że trafiłeś na forum ...bierz z niego ile możesz ;)

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 15:34

Jasna cholera, pierwsze oznaki rozchwiania emocjonalnego. TRZY LATA POSZŁO W BUTELKĘ. Trzy lata młodości spędzone w alkoholowym ciągu (teraz już wiem że parę tygodni przerwy to nie trzeźwość). Alkoholowe długi, dużo tego nie ma, ale wystarczy że są. TRZY LATA. Bez sportu, bez pasji, bez celu. Jak nigdy nie byłem agresywny (dwa razy w wódczanym widzie), to mam dziś ochotę wyjść na ulicę i po prostu kogoś pobić. TRZY LATA.
ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 16:03

Giaur,

Prawda dociera to boli, ale dobrze. W trudnych chwilach pomaga, czego już nie chcę.

:pocieszacz:

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 16:29

Ciąg alkoholika zawsze kojarzył mi się z zaszczanym, zażyganym typem na ławce. Niby nigdy nie się tak nie upodliłem, bo autopilot zawsze do domu zaprowadził, po alkoholu to ostatnio zwracałem chyba w liceum, nigdy na izbie wytrzeźwień, nie musiałem kraść żeby się napić. Chyba też powodował to mój styl picia. Praktycznie rzecz biorąc tylko piwo (często strongi, trzeba przyznać) pite w trybie piwotupiwotam bo przecież wódkę non stop piją tylko alkoholicy. Dla przykładu wolny dzień; wstałem, piwko, prysznic, śniadanko, komputer, parę piw, zakupy, piwko gdzieś na ławce ze znajomymi, obiad, piwko, trzeba gdzieś iść, coś załatwić, zawsze kogoś spotkam, piwko, wieczorem więcej piwa, spać. Po jakimś czasie kończy się forsa, przetrzeźwienie na tydzień, góra dwa. Solidna obietnica "ogarnięcia się". Mija miesiąc, sytuacja finansowa opanowana. I znowu piwotupiwotam. I tak k**wa przez trzy lata. Nic, pierwsza próba wytrzymania w abstynencji do końca życia. Będzie dobrze. Bo jak się dowiedziałem z forum abstynencja a trzeźwość to dwie niestety różnie rzeczy :roll:
zołza - Sob 13 Cze, 2015 16:41

Giaur napisał/a:
Nic, pierwsza próba wytrzymania w abstynencji do końca życia. Będzie dobrze.

Lekcja pierwsza - alkoholikiem się jest na zawsze - to choroba duszy, na hasło - "do końca życia " ,"wytrzymania w abstynencji" nie ma tu miejsca. :nie: Ty nie masz wytrzymać , Ty masz mieć chęć życia , którego nie potrzeba wspomagać alkoholem ;)

ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 16:46

Giaur,

Oj piłam w domu, w samotności. Myślałam, że nikt nie widzi i takie tam. Jak się strasznie myliłam. A na ławce też nie spałam. A jednak jestem alkoholiczką. Awans w pracy pomógł mi jeszcze bardziej pić. Wykorzystywałam to. Ale dotarło i długo docierało jaką chorą rzeczywistością żyłam. Moja głowa oj, umiała wszystko przekłamać, nawet teraz jak czuję, że chyba może jeszcze gdzieś coś widzę nie tak to pytam innych alkoholików. By już nie żyć w tej matni.

To też prawda, samo nie picie to jeszcze nie trzeźwienie.

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 16:48

Widocznie długa droga mnie czeka. Na razie to nie pić. Zwłaszcza dziś bo z wściekłości to mam ochotę po ścianach chodzić. Bez kija nie podchodź.
"I nie pić, i nie pić przede wszystkim,
Bo mógłbym połamać wszystkich"

ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 16:51

Giaur,

24h
To znaczy tylko dziś nie piję
Tylko dziś będę spokojny
Tylko dziś będę szczęśliwy.

Nie jutro tylko dziś.

szymon - Sob 13 Cze, 2015 20:13

Giaur napisał/a:
Bez kija nie podchodź


zrób sobie listę czynności, co robić jak złapiesz *ku**** lub/i zachce Ci się pić
np 30 pompek albo szydełkowanie ;)

raf35 - Sob 13 Cze, 2015 20:32

witam moje zderzenie z rzeczywistoscia po opuszczeniu terapi jest fatalne
rufio - Sob 13 Cze, 2015 20:50

Zależy czego się spodziewałeś w realu ?
staszek - Sob 13 Cze, 2015 21:50

No tam byłeś pod parasolem,czas wrócić do rzeczywistośći,
dostałeś narzędzia to nimi operuj. :)

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 22:52

Nie wiem czy powiniem robić to sam, czy z terapeutą, czy z Wami. Po rachunku sumienia zebrałem do kupy sytuacje które dotychczas nie pozwalały mi trwać w postanowieniach kiedy problemu nie traktowałem wystarczająco poważnie. W związku z powrotem do rzeczywistości czas opracować plan radzenia sobie z wyzwalaczami.

Sytuacja: miejsce gdzie się spożywa (wiadomo trzeba unikać)
Emocje: kusi kusi :D
Działanie: Dzięki, nie piję. Wstaw nazwe dowolnego leku/antybiotyku którego nie można mieszać z alkoholem. Lepiej naściemniać znajomym teraz niż potem łgać przed samym sobą w kolejnym ciągu.

Sytuacja: nocna jazda autobusem
Emocje: poczucie wyalienowania od społeczeństwa
Działanie: Nie jest to nic nowego, już jako dziecko miałeś z tym problem. Pamiętaj że alkohol tylko potęguje w Tobie te negatywne uczucie. Starasz się dotrzeć do grupy osób mająca ten sam problem, oni Cię zrozumieją, pomogą wrócić do tego świata którego nie czujesz się cześcią. Każde piwo tylko Cię od tych ludzi oddali

Sytuacja: kontakty z kobietami
Emocje: lęk (?)
Działanie: Nie umiesz jeździć na deskorolce, kilka razy chciałeś się nauczyć. Za pierwszym razem spadłeś z rampy, potem złamałeś nadgarstek po upadku. Pamiętaj to piękny ale bardzo kontuzjogenny sport, na uprawienie którego nie jesteś na tę chwilę gotów. Zalecz stare urazy, pracuj ciężko na rehabilitacji. Jeszcze będzie czas.

Sytuacja: praca
Emocje: poczucie niespełnienia
Działanie: Tak, nienawidzisz tej roboty. Tak, łebski z Ciebie gość i zdecydowanie stać Cię na więcej. Jednak alkohol zmnieni tylko tyle, że nawet tę gó**ianą robotę stracisz. A jeśli dalej uważasz że jest Ci źle to obejrzyj sobie co się dzieje na Morzu Śródziemnym. Ludzie pół świata na pontonach dymają tylko po to żeby się z Tobą zamienić. Mogłeś trafić gorzej.

Sytuacja: każda w której wyjdzie moja słaba forma
Emocje: złość
Działanie: Stary po trzech latach picia i ćpania wyglądasz jak wyglądasz i trzeba się z tym pogodzić. Jak również z tym że nie możesz w tym momencie zrobić nic z tym faktem. Twoje Ciało na dzień dzisiejszy nie jest gotowe na uprawianie sportu. Cierpliwość, odżywianie, regeneracja.

Sytuacja: spotkania AA/terapie itp
Emocje: zniechęcenia
Działanie: Być może kompletnie nie rozumiesz tego co te stary dziady pier**lą przy kawie (z całym szacunkiem dla czytających) i najchętniej byś wyszedł bo przecież doskonale dasz sobie radę sam. Trochę pokory, są ludzie którzy są dłużej trzeźwi niż Ty po tej planecie chodzisz. A jeśli uważasz że problemu nie ma, to weź sobie zobacz na pewnym forum parę Twoich postów.

W sumie chyba tyle, jutro 12:30 meeting. A w poniedziałek życie cczxc

ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 23:02

Giaur,

O matko. No zaskoczyłeś mnie. Jutro to polska grupa?

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 23:04

Tak, polska grupa muszę jechać niestety kawałek, ale chyba warto. We wtorek mam zamiar odwiedzić lokalnych brytoli.
ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 23:05

A ja mówię dziękuję nie pije tylko bez tłumaczeń i leków. Tylko dziękuję.
ankao30 - Sob 13 Cze, 2015 23:06

Giaur,

Oczywiście, że warto. :okok:

yuraa - Sob 13 Cze, 2015 23:13

United czy City ?
Giaur - Sob 13 Cze, 2015 23:14

Sroki jeśli już
yuraa - Sob 13 Cze, 2015 23:30

:)
MU jest najlepszy na świecie , chwilowo w słabszej formie

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 23:32

Nas zadowala utrzymanie, klub chyba dla mnie. Na krawędzi i po bandzie ;)
yuraa - Sob 13 Cze, 2015 23:37

Giaur napisał/a:
klub chyba dla mnie.

z tradycjami jak najbardziej, nawet jak było ciężko to sie podnieśli ;)

Giaur - Sob 13 Cze, 2015 23:40

No w sumie uciekliśmy spod topora (jak co sezon). Trzeba chyba tylko stać mocniej na ziemi, aspiracje i historia to nie wszystko ;)
Giaur - Nie 14 Cze, 2015 05:05

4 w nocy zero snu, chyba przeceniłem możliwości mego organizmu co detoksykacji... Wykrakałaś Aniu ;)
ankao30 - Nie 14 Cze, 2015 05:10

Giaur,
Nie wykrakałam sama to przeszłam.

Siedziałam tu w nocy sama i czytałam, w dzień zajmowałam się wszystkim by nie myśleć. Mityngi, telefony i rozmowy z innymi alkoholikami pomagały. U mnie najgorsze były dwa tygodnie. Czasem spałam godzinkę, czasem nic. Nawet gdzieś tu pisałam doba przeszła na 48h. Ale wszystko mija.
Trzeba dać czas czasowi.

Giaur - Nie 14 Cze, 2015 18:19

Na meeting nie dotarłem :oops: . Przespałem cały dzień, chyba jeszcze ze mnie to ścierwo wychodzi 34dd .
yuraa - Nie 14 Cze, 2015 18:45

Twój problem, tylko Ty jesteś odpowiedzialny za swoje dalsze życie
ankao30 - Nie 14 Cze, 2015 20:56

Giaur napisał/a:
Na meeting nie dotarłem :oops: . Przespałem cały dzień, chyba jeszcze ze mnie to ścierwo wychodzi 34dd .


Powiem więcej będzie długo wychodzić. A Ty wybierasz, co z Tym zrobić. Głowa będzie się buntować, taka to przypadłość.

Miłego wieczoru. :kwiatek:

point - Pon 15 Cze, 2015 03:38

Giaur, at first- witaj fsdf43t , fajnie mi się Ciebie czyta. Jesteś spod strzelca (zodiakalnego)?- pewnie nie, ale jakaś podobna energia :)
Po drugie- dowlecz jednak ścierwo swe na najbliższy miting- taka sugestia. Skoro potrafiłeś do sklepu po banany, dasz radę i tam...

Giaur - Pon 15 Cze, 2015 15:06

Zgodnie z planem w poniedziałek życie uderzyło mnie w pysk obuchem. Pojawił się nowy wyzwalacz który będzie mi jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć.

Sytuacja: właściciel chałupy grożący eksmisją (zalegam więcej niż mi się wydawało)
Emocje: strach
Działanie: nie pij, następny detoks spędzisz pod chmurką zbierając siły (i drobne) by dotrzeć do polskiego konsulatu i prosić o pożyczkę na bilet do Polski. W noclegowniach dla bezdomnych chyba nie ma Wi-Fi.

yash - Pon 15 Cze, 2015 17:52

Giaur napisał/a:


Sytuacja: właściciel chałupy grożący eksmisją (zalegam więcej niż mi się wydawało)
Emocje: strach
Spodziewałeś się tego ?
zołza - Pon 15 Cze, 2015 17:59

Giaur napisał/a:
Zgodnie z planem w poniedziałek życie uderzyło mnie w pysk obuchem. Pojawił się nowy wyzwalacz który będzie mi jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć.

O matko kochana :szok: jakiś Ty biedny , pogłaskać po główce ? :glupek:

Jras4 - Pon 15 Cze, 2015 18:03

przjedz ja cie zatrudnie ,mam taki pomysł na obóz pracy ,,wyzwoleniec ,,
ankao30 - Pon 15 Cze, 2015 21:12

Giaur,

Strach mnie popchał do działania.

Następny detoks, nie kumam. Pijesz dziś?

szymon - Pon 15 Cze, 2015 21:30

Giaur napisał/a:
W noclegowniach dla bezdomnych chyba nie ma Wi-Fi.


własnie, ze jest, transfer 4Mb/s, w nocy bez ograniczeń :glupek:

Jras4 - Wto 16 Cze, 2015 14:50

szymon napisał/a:
ze jest, transfer 4Mb/s, w nocy
ojezu jak sie ciesze bo juz panikowałem ze kolega nie bedzie miał neta
ankao30 - Śro 17 Cze, 2015 15:54

:oczyska:

No i chyba brak wi-fi.

Giaur - Śro 19 Sie, 2015 23:23

Hej misiaczki, sporo mnie nie było, niestety okazało się że w dorosłym życiu trzeba płacić rachunki za internet ;) . Chyba przeszedłem przez swój czyściec przez te ostatnie parę tygodni, w takiej ciężkiej sytuacji życiowej nigdy nie byłem. Jednak nie poddałem się, ogarnąłem nową chatę, pospłacałem najpilniejsze długi, znalazłem normalną pracę. I co tu dużo gadać nie pojawiłem się na nigdy na meetingu AA, na forum przestałem zaglądać o jakimkolwiek leczeniu nawet przestałem myśleć, nie męczyło, nie telepało. Ot nie piłem i tyle. Finał historii jest chyba wszystkim znany, w weekend postanowiłem uczcić wyjście na prostą. No i sobie zafundowałem powrót do punktu wyjścia, pozycja horyzontalna, banany, magnez. Tyle dobrze że roboty nie zawaliłem i finansowo mocno stoję na nogach. Chyba nie doceniłem tego szmergla który gdzieś tam w głowie siedzi. I chyba pora przyznać przed samym sobą że trzeba poszukać pomocy na zewnątrz :/
szymon - Śro 19 Sie, 2015 23:37

Hej Misiu :p
endriu - Czw 20 Sie, 2015 06:25

Giaur napisał/a:
Finał historii jest chyba wszystkim znany

standardowy bez terapii i AA, witaj i bierz się za siebie :)

ankao30 - Czw 20 Sie, 2015 06:30

Giaur,

Fajnie, że wróciłeś. I co dalej?
Powtarzamy historię, czy ...

:kwiatek:

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 10:16

W sumie przez te parę tygodni nie było źle, trochę człowiek momentami zły na siebie chodził, ale tak generalnie to na luzaku. Tyle że za tygodnia na tydzień coraz bardziej traciłem zainteresowanie tematem. Nie mówię tu już nawet o forum, spotkaniach itd, gdzieś ten problem zniknął za natłokiem innych. Nowa chata, współlokator biegający z nożem po pijaku, nocka w parku, przejściowe problemy z lokalnymi organami ścigania. Nie piłem, nie miałem na to nawet ochoty i nawet nie chodziło mi to po głowie. Być może z braku czasu, być może z braku sił, było nie było, aby wyjść z forsą na prostą zatrudniłem się w kamieniełomach a weekendy dorabiałem w kopalni uranu. Paradoksalnie po pierwszy czteropak sięgnąłem wtedy kiedy sprawy zaczęły się układać.

A być może wytłumaczenie jest proste, pojawienie się meetingu, terapii, gdziekolwiek bym nie poszedł to dużo większe zobowiązanie niż kilka anonimowych wpisów na forum. Jak to? To już? Do końca życia na zero?

Whiplash - Czw 20 Sie, 2015 10:20

Giaur napisał/a:
trochę człowiek momentami zły na siebie chodził

Znasz tego "człowieka"?

Giaur napisał/a:
Do końca życia na zero?

A skąd! Pij ile chcesz :) ja tak robię :beba:

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 10:30

Whiplash napisał/a:
Giaur napisał/a:
trochę człowiek momentami zły na siebie chodził

Znasz tego "człowieka"?


Chyba niestety nie, trzeba będzie grafik w robocie pod mityngi przekonfigurować.

Edit: Tak z ostatnich przemyśleń
Swoją drogą to przez te parę tygodni cały czas chyba miałem w podświadomości weekendową naj**kę, jak już wybrnę z tego całego bagna (w które się wpakowałem przez alkohol rzecz jasna). I wizja radosnego spożycia chyba mnie przez ten czas jakoś przepchała, widać mechanizm nagrody ma się w mojej głowie całkiem dobrze. Niestety.

endriu - Czw 20 Sie, 2015 11:12

Whiplash napisał/a:
A skąd! Pij ile chcesz :) ja tak robię


Whiplash, dla kogoś kto Cię nie zna może to być szokujące stwierdzenie

yuraa - Czw 20 Sie, 2015 11:17

a kto powiedział że alkoholik nie może pić ?
może i powinien , jest tyle różnych napojow na rynku a i samemu mozna zrobić kawę herbatę czy kompotu nagotować

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 11:19

Mnie nie szokuje, może jestem na forum od niedawna, postów tyle co kot napłakał, trzeźwości jeszcze mniej, to niektóre wątki przebrnąłem od deski do deski. Temat Whiplasha również. Nie taka głupia rada wbrew pozorom, bo wiem kto radzi.
Whiplash - Czw 20 Sie, 2015 11:36

Bo cała rzecz nie w tym, że nie mogę pić... rzecz w tym, że nie chcę. :)

Zakazy działają na zasadzie "zakazanego owocu". Cała siła w tym, żeby się przekonać do tego, że to my chcemy żyć tak, a nie inaczej. Mi w tym pomogła terapia, innym AA, jeszcze inni podobno potrafią sami do tego dojść... tak czy siak, trzeba to zrozumieć.

ankao30 - Czw 20 Sie, 2015 12:32

Giaur,
Wiesz też myślałam by grafik zmienić itp. Dziwnie, nie zmieniłam a i mityngi się dopasowały do grafiku.
Początkowo myślałam skąd wezmę czas na nie, a teraz mam czasu i czasu.

Miłego. :kwiatek:

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 13:08

Najgorsze w tym moim weekendzie jest.... brak negatywnych konsekwencji. Ot wyszedł chłop na prostą, przewalczył na wesoło cały weekend, w porę przystopował, odżywił się, żyje dalej, więc może by tak mieć w**ebane w całe te terapie, miesiące miodowe, HALTy i inne tego typu bzdury. Coś powoli do mnie dociera, że to nie skrzynka browców jest moim przeciwnikiem ale własny zwichrowany beret.
siwy56 - Czw 20 Sie, 2015 14:51

Zdaje się ,że pilnie odrabiasz lekcje :brawo:
Whiplash napisał/a:
Mi w tym pomogła terapia, innym AA, jeszcze inni podobno potrafią sami do tego dojść... tak czy siak, trzeba to zrozumieć.

Musisz znaleźć swoją drogę
Innego wyjścia nie ma,chyba że .......czekasz aż ktoś Ci zaśpiewa "dobry Jezu a nasz Panie" :rotfl:

endriu - Czw 20 Sie, 2015 17:23

w trzeźwieniu nie ma swoich dróg, jest tylko jedna: terapia i mityngi AA,
moim zdaniem.

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 17:30

Dno swoje osiągnąłem (tak przynajmniej myślę) nie piłem bo nie mogłem, tak byłem przerażony swoją sytuacją życiową. Jak mogłem to się napiłem, tyle dobrze że bez większych konsekwencji. Chyba wystarczająca lekcja pokory, następna niedziele mityng marsz, trzeba się było wcześniej doświadczonych kolegów i koleżanek posłuchać. Z zaciśniętymi pięściami nie będę przez życie szedł.
Mała - Czw 20 Sie, 2015 17:50

Giaur, :kciuki: żebyś poszedł :)
Giaur - Czw 20 Sie, 2015 17:54

Pójdę, pójdę nie namawiajcie, nie musicie. Swoje picie znam, wiem że parę tygodni zawsze wytrzymam (też mi wyczyn miesiąc miodowy przeżyć). Nie wiem kiedy, chwilowo mam niedziele pracujące, postaram się to jak najszybciej odkręcić. Potrzebowałem potknięcia żeby dostrzec że od du** strony do tematu podchodzę.

EDIT:
Wolna niedziela zorganizowana, chcieć to móc, żarty się skończyły, pokory, pokory i jeszcze raz pokory.

endriu - Czw 20 Sie, 2015 18:23

Giaur napisał/a:
wiem że parę tygodni zawsze wytrzymam

ja wytrzymałem 8 miesięcy na d***, wiem, że są tutaj tacy co wytrzymali nawet kilka lat bez picia i bez terapii czy aa, ale im dłużej "wytrzymywałem" tym mocniejsze uderzenie na glebę...

Mała - Czw 20 Sie, 2015 19:11

Giaur napisał/a:
nie namawiajcie
nie namawiam :) Tylko wspieram :mgreen: swojego czasu - ja też tego potrzebowałam :mgreen:
ankao30 - Czw 20 Sie, 2015 19:26

Giaur napisał/a:
Pójdę, pójdę nie namawiajcie, nie musicie. Swoje picie znam, wiem że parę tygodni zawsze wytrzymam (też mi wyczyn miesiąc miodowy przeżyć). Nie wiem kiedy, chwilowo mam niedziele pracujące, postaram się to jak najszybciej odkręcić. Potrzebowałem potknięcia żeby dostrzec że od du** strony do tematu podchodzę.

EDIT:
Wolna niedziela zorganizowana, chcieć to móc, żarty się skończyły, pokory, pokory i jeszcze raz pokory.


"Ta ostatnia niedziela...
Może jeszcze...."

Trzymam kciuki ;)

Matinka - Czw 20 Sie, 2015 19:41

Giaur napisał/a:
Paradoksalnie po pierwszy czteropak sięgnąłem wtedy kiedy sprawy zaczęły się układać.
Giaur napisał/a:
Nie piłem, nie miałem na to nawet ochoty i nawet nie chodziło mi to po głowie. Być może z braku czasu, być może z braku sił

Dla trzeźwiejącego alkoholika, właśnie wypadnięcie z rytmu, brak zajęć, nadmiar wolnego czasu, nuda to sytuacje, kiedy szczególnie narażony jest na poczucie głodu. Dlatego właśnie trudniejsze są weekendy, święta, urlopy. Przynajmniej tak może być w początkach abstynencji.

Giaur - Czw 20 Sie, 2015 23:18

Matinka

hehe, trzeźwiejący alkoholik, chłopak szczęki zacisnął, pięściami chciał łupać orzechy i tyle wyszło z niepicia. Myślę że nie powinno się używać tego określenia wobec mnie. Na razie.

diskjokej - Czw 20 Sie, 2015 23:46

Kolego, o miesiacu miodowym to ty zapomnij. NIe bedziesz go miec.
Giaur - Czw 20 Sie, 2015 23:48

A dlaczego nie? Zawsze był :D
diskjokej - Czw 20 Sie, 2015 23:52

Bo miesiac miodowy moze byc tylko po dlugim i mocnym piciu. Wtedy mozna przezyc euforie trzezwosci. Bo to nowy, nieznany stan.
Giaur - Czw 20 Sie, 2015 23:56

Weź chłopie nawet nie strasz. Czuję że tą wolną niedzielę trzeba załatwić jak najszybciej. I wszystkich pytających uprzedzam, jest to jedyny termin kiedy się polscy alkoholicy zbierają w mojej okolicy.
Giaur - Pią 28 Sie, 2015 15:42

Dawno się nie odzywałem, sporo czytałem (też na forum) i nakręciłem sobie wczoraj nieprawdopodobny atak nerwicy. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak mentalnie zmiażdżony, szczerze powiedziawszy jeszcze się trochę trochę telepię. Otóż jestem absolutnie przerażony moją bezradnością wobec alkoholu mimo świadomości że nie pozwala mi on normalnie żyć. Nigdy nie pozwalał. ZAWSZE kończył się alkohol, albo leciałem na pysk. O prawidłowym funkcjonowaniu w społeczeństwie nie chcę wspominać, bo tu problem nie sprowadza się myślę tylko i wyłącznie do uzależnień.

Poddaję się, nie dam rady sam, niestety całe życie trzeba będzie gruntownie przemeblować pod trwanie w trzeźwości. Jak najszybciej nowa praca (z wolnymi niedzielami), jak najszybciej nowa chata. Wóda na kwadracie leje się niestety strumieniami, jeden z załogantów jest w mojej ocenie zawodowcem, to co ja określiłem jako swoje osobiste dno, u niego zdarza się raz w roku minimum. Niestety nie mogę być na chwilę obecną wystawiony na widok alkoholu.

Gdzieś pisałem o moich amfetaminowych wyczynach i z dumą oświadczyłem że z tym shitem nigdy nie miałem problemów. Miałem, przestałem zażywać (chociaż na kacu chodzi za mną turbokawa, oj chodzi), ale co i dlaczego mnie w to g***o pchało, w dalszym ciągu we mnie jest. O jaraniu skuna to się jeszcze kiedyś rozpiszę, bo w bletkę to ja kawał życia zawinąłem.

Ja pie***lę tu nie ma co nie pić, tu się trzeba jak najszybciej zacząć leczyć. Gdzieś wcześniej ktoś napisał, że zaśmiewam problem, a sprawa jest poważna. Chyba coś zaświtało, takie przemyślenia po osobistym rachunku sumienia.

ankao30 - Pią 28 Sie, 2015 15:48

Giaur napisał/a:
Pójdę, pójdę nie namawiajcie, nie musicie. Swoje picie znam, wiem że parę tygodni zawsze wytrzymam (też mi wyczyn miesiąc miodowy przeżyć). Nie wiem kiedy, chwilowo mam niedziele pracujące, postaram się to jak najszybciej odkręcić. Potrzebowałem potknięcia żeby dostrzec że od du** strony do tematu podchodzę.

EDIT:
Wolna niedziela zorganizowana, chcieć to móc, żarty się skończyły, pokory, pokory i jeszcze raz pokory.


:mysli:

I co znów czekamy do niedzieli :bezradny:

Giaur - Pią 28 Sie, 2015 15:52

Pracuje, wolnego niestety nie mogę wziąć, gdyby były w tygodniu to bym jeszcze coś naściemniał, ale co normalny człowiek może mieć do roboty w niedzielę? Pomyślą że na balety jadę :D . Szukam czegoś nowego od poniedziałku.
ankao30 - Pią 28 Sie, 2015 15:55

Giaur napisał/a:
ale co normalny człowiek może mieć do roboty w niedzielę?




Właśnie się zastanawiam czy mnie nie obraziłeś :mysli:

ankao30 - Pią 28 Sie, 2015 15:56

A zastanawiam się co robią normalni. Imprezują :mysli:

Bo ja chodzę na mityng.

Giaur - Pią 28 Sie, 2015 16:02

Jeśli obraziłem to przepraszam. Mimo tego że jestem niekwestionowanym mistrzem ściemy i manipulacji (nawet jak na Wasze standardy ;) )nie jestem w stanie wymyślić żadnego bajeru który mnie zwolni z pracy. Próbowałem wziąć wolne, wstępnie dostałem, ale się rozmyślili bo w robocie ogień. Dzieci nie mam, pożaru na chacie nie wymyślę. Brak pomysłów na chwilę obecną. Alkoholizmu przez internet więcej leczyć zamierzam, muszę niestety zacisnąć zęby, nie pić i trochę poustawiać życie pod leczenie.
diskjokej - Pią 28 Sie, 2015 16:04

Ty pijesz man.
Giaur - Pią 28 Sie, 2015 16:07

diskjokej napisał/a:
Ty pijesz man.


To że zapijaczony i nieleczony łeb mam, to nie nie piję. Na pierwszy mityng AA do Brytoli niestety nie chcę iść. Język nie jest przeszkodą, chyba łatwiej będzie z Polakami.

ankao30 - Pią 28 Sie, 2015 16:08

Giaur,

:okok: przeprosiny przyjęte ;)

A tak poważnie, słyszałam to na początku ja tu weszłam że jak chcesz sam to sorki, ale nic nie chcesz.

Uwierz to prawda. Jak będziesz naprawdę chcieć to działaj.

Ja wiedziałam, że muszę ratować swoje życie i nie czekałam na drugi dzień byłam na mityngu. Bez wymówek, bo one są tylko w głowie.
Pracuję, mam dom, rodzinę, dziecko i teraz masę czasu. Bo nie piję.

Giaur - Pią 28 Sie, 2015 16:19

W sumie masz rację, pojadę na szczękościsku ze dwa miechy jak to zwykle bywa, a potem powrót. I tak wkoło. Sobota 11:00, zobaczymy lokalnych ludzików. Weekend pora dość dostępna, więc ludzi pewnie sporo. Aha meeting w kategorii open ;) więc chyba będzie jeszcze łatwiej. Dzisiaj idę na spacer, zrobię rozpoznanie, żeby nie było że nie trafię. Dziękuję Aniu za te słowa.
ankao30 - Pią 28 Sie, 2015 16:56

Giaur,

Masz możliwość zobaczyć i nabyć Wielką Księgę angielską. Poczytaj osobiste historie, warto. W polskojęzycznej niestety ich nie ma. Szkoda bo ciekawe.

Miłego. :kwiatek:

Giaur - Sob 29 Sie, 2015 10:59

Plecak, mapka, czekolada, butelka wody (wiadomo :D ). Swiatła, kamera, akcja. Ruszam.
ankao30 - Sob 29 Sie, 2015 11:03

Giaur,

Podziel się jak wrócisz. Oczywiście jak chcesz.

Trzymam kciuki. :pocieszacz:

diskjokej - Sob 29 Sie, 2015 14:49

Gdzie ruszasz?
Giaur - Nie 30 Sie, 2015 17:27

W sobotę... nie dotarłem.

Ale od początku.

Uzbrojony w mapkę, żarcie, mineralkę i kupę odwagi ruszyłem na pierwsze w życiu spotkanie AA. Miejsce znalazłem bez problemu, dobre 30 min przed czasem. Obserwując z daleka wejście spokojnie paliłem szluga od szluga, wypatrując korowodu fioletowych kosmitów dzierżących płyn do spryskiwaczy. Ruch niestety żaden, nikt nie wchodzi, nikt nie wychodzi. Podchodzę do drzwi, zamknięte, sprawdzam topo, nazwa budynku też się zgadza. Nie zrażony udaję się na parking ulokowany na tyłach budynku. Nie licząc jednego, pustka. Spokojnie Giaurze, to AA, samochody dawno na drzewach porozwieszane. Znalazłem tylne wejście, otwarte, wbijam. W tym momencie parka stojąca przy samochodzie coś do mnie pokrzykuje. Zaciekawiony podchodzę, ładna kobieta przed czterdziestką i wyraźnie skacowany gość w tym samym wieku. HA! Trafiłem, chłop przekonany tygodniem na kanapie dał się zaciągnąć na meeting otwarty.
- Siema
- Siema - odpowiadam
- Czy ty jesteś tym gościem od dywanów?
Jakich dywanów się zastanawiam, a co do gościa to się myliłem. Nie skacowany, ale już poprawiony. 11 rano, wszystko jasne, mój człowiek.
- Nie, ja w sprawie spotkania.
- Jakiego spotkania? Dziś zamknięte.
Hmmm, wiadomo AA, underground, półświatek. Nie ma co się wycofywać, pomysłowy chłopak jestem, o 3 w nocy załatwiłbym kratę browca, z dowozem, w Dubaju, w kredyt. Nie ustępuje:
- Podobno odbywa się tu dziś meeting AA, jest w internecie na wyszukiwarce stowarzyszenia, chciałem zobaczyć jak to wygląda.
W tym momencie ładna, bardzo brunetka, bardzo w moim typie. Posyła mi ciepły uśmiech, odwzajemniam, wiecie Giaur na kościołowo, koszula, ryj nie opuchnięty, zapach, te sprawy. Przeciągnęło się spojrzenie. Bardzo.
- Nieeeeee stary ja tu jestem tylko takim woźnym, ale to na pewno nie tutaj, czekam na gościa od dywanów.
Chwilę jeszcze trwała konwersacja, po której dowiedziałem się że nie jestem jednak w tym miejscu gdzie powinienem, w środku nikogo (to se można było walnąć przed robotą :D ). Zerkałem jeszcze na brunetkę, ale ona na mnie nie, wgapiona w swojego skacowanego faceta którego musiała przywieźć do roboty. Wyczuwałem hmmm, chłód :D . Obdarowany baardzo ciepłym i serdecznym uśmiechem udałem się na kwadrat.

Po dotarciu do domu okazało się że St ktoś tam & St ktoś tam coś tam organizuje meetingi ale w kościele, a nie w community center (gdzie dotarłem). Coś nie zagrało pomiędzy wyszukiwarką AA, a google maps :roll: . Swoją drogą nieźle biednego chłopa załatwiłem :rotfl: .


A z meetingu brytyjskiego właśnie wróciłem, relacja zaraz bo Wam z głodu padnę.

diskjokej napisał/a:
Gdzie ruszasz?


Na grzyby k***a.

Sorry nie mogłem się powstrzymać.

ankao30 - Nie 30 Sie, 2015 17:51

Giaur,

Super, lecę sama teraz na mityng ale w przerwie będę czytać.

Smacznego.

endriu - Nie 30 Sie, 2015 19:50

Podobnie się czaiłem na pierwszy mityng ale trafiłem bo umówiłem się z kumplem z terapii...
Giaur - Nie 30 Sie, 2015 20:12

Ciąg dalszy Giaurowych perypetii geograficzno-alkoholowych.

Niezrażony niepowodzeniem znalazłem nowe miejsce, nowy termin. Upewniwszy się parę razy co do lokalizacji rozpocząłem podróż, uzbrojony w czekoladę i... jakby trochę mniej chęci i odwagi. Tutaj duże podziękowania dla Ani za wygonienie mnie na meeting. Za dwa, trzy tygodnie bym tam na pewno nie dotarł.

Kiedy zobaczyłem miejsce już wiedziałem że jestem na miejscu, ktoś spokojnie dopala papierosa (animator jak się okazało), ktoś z kimś się wita na parkingu, podszedłem na miękkich nogach. I nie wiem k**wa jak to się stało ani się obejrzałem już znałem wszystkich, nim zdążyłem się wyłgać już piłem w małej kuchni herbatę, nim zdążyłem zwiać przez okno już rozmawiałem o nałogu z fajną kobieciną. Grupa w sumie mała, animator (rzecz jasna brodaty guru w łachmanach, który podpierając się kosturem głosi Prawdę Objawioną ;) ), 4 weteranów, ja i kobieta lat 50, na moje oko bibliotekarka, też debiutantka. Nie odzywałem się słowem, ale... ciężko to opisać.

Kiedy weterani się rozgadali, rozejrzałem się po sali i... wiem że ten moment zapamiętam do końca życia. Chodziłem na siebie wściekły za trzy lata chlania, za furę przepitych pieniędzy, za związek który zdążyłem przepić zanim się zaczął. A to były po prostu trzy lata kłamstwa, trzy lata spędzone w pajęczynie ściemy i manipulacji, z której cały czas próbowałem na siłę się wyrwać mobilizując wszystkie siły, nie mając koło siebie absolutnie nikogo. Wywiesiłem białą flagę, poddaję się. Tych paru ludzi których dzisiaj poznałem to jedyne osoby przed którymi nie łgałem, nie ukrywałem... bo nie musiałem. Są to na tą chwilę jedyne osoby przed którymi nie muszę niczego udawać, niczego udowadniać, jestem alkoholikiem. Niesamowite uczucie, przebywać wśród tych ludzi.

Czy coś wyniosłem z tego spotkania? Nie wiem, dowiem się na następnym, na polską grupę nawet się nie wybieram, mam nadzieję że Mark się pojawi. Sorry za chaotyczną wypowiedź, ale ciężko na chwilę obecną jest mi opisać wszystkie moje uczucia (pozytywne!). Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak zrelaksowany, cała nerwica którą sobie nakręcałem przez ostatnie dni poszła w........ las.

PS.
Pamiętam, dwa lata temu w Nijmegen, przesadziłem z haszowymi ciasteczkami ;)

ankao30 - Nie 30 Sie, 2015 20:34

Giaur,

Ja nie gonie.
Cieszę się, że się nie poddałeś.
Jestem ciekawa dalszej historii, bo to chyba początek. :mysli:
A dziś sama wspominałam na mityngu ten pierwszy raz. Też cudowne uczucie. Nie pamiętam co mówili, ale pamiętam, że dobrze się czułam, czułam, że to jest to.
Po kilku dopiero zaczęło docierać. Ja słucham i słucham. Ile mogę biorę dla siebie.
Gratuluję :brawo:

Giaur - Nie 30 Sie, 2015 22:09

Ha! Wyszukiwarka AA w ruchu, jutro meeting, inna grupa 19:30. No i muszę sobie zeszycik zakupić do organizowania dnia, tylko jednego i aż jednego. Spotkania to jedno, życie codzienne to drugie, dostałem kilka fajnych wskazówek ;) .
Giaur - Pon 31 Sie, 2015 14:41

No i na dzielni zapanował spokój, moderacji dziękuję, fanów zapraszam, róbcie hałas.

Dzisiaj święto państwowe, dzień odpoczynku, refleksji i pobudki o 12:00. Na chałupie załoga jeszcze śpi po wczorajszych przebojach, cały kwadrat generalnie wygląda jak po bombardowaniu. Chyba lepiej mieszkać z alkoholikami niż z ludźmi pijącymi zdrowo, w lodówce alkoholu nigdy nie ma, ile nie kupią, zawsze braknie.

Nie wiem jeszcze jak się moje życie potoczy, ale po pierwszym meetingu zauważyłem u siebie bardzo duże zmiany. Za każdym razem kiedy alkohol ładował mnie w bagno, następowała pełna mobilizacja, bagnet na broń i rozbijając z dyni każdą przeszkodę próbowałem wywalczyć sobie jako taką egzystencję, mając w głowie to gdzie MUSZĘ być za rok, za dwa. I gdzieś po paru tygodniach niepicia, paru tygodniach picia kontrolowanego wracałem do punktu wyjścia. Ogłosiłem wczoraj pełną bezwarunkową kapitulację, grzecznie złożyłem broń i chyba na dobre wyszedłem z okopów. Pogodziłem się z tym kim jestem i... dobrze mi z tym. Nie da się żyć na barykadach. Albo raczej za barykadą.

Jest zeszyt do planowania dnia, są tabelki hunger tracker itd. http://rethinkingdrinking...ge-tracker.aspx , dla chętnych do obejrzenia. Chyba odpowiednik dzienniczka głodów. Jest w moim otoczeniu paru ludzi takich jak ja, a myślę że będzie więcej po dzisiejszym meetingu. Na początek drogi wystarczy.

Nigdzie nie MUSZĘ być za rok, za dwa, nie piję, reszta sama przyjdzie. A może nie, ale wiem że czeka mnie za***isty trzeźwy dzień.

ankao30 - Pon 31 Sie, 2015 14:53

Giaur,

O to jak tabelka moja, bardzo zbliżone, jak dobrze przetłumaczyłam. ;)

ankao30 - Pon 31 Sie, 2015 15:08

Giaur,

Ja stosuję zasadę tylko dziś. Tak dostałam w sugestiach.
Tylko dziś będę szczęśliwa,
Tylko dziś będę dobrze wyglądać,

Tylko dziś nie piję.

Wiesz nie myślę co jutro, co wczoraj tylko jestem tu i teraz.


Miłego dnia :kwiatek:

zołza - Pon 31 Sie, 2015 16:23

Giaur napisał/a:
Nie wiem jeszcze jak się moje życie potoczy, ale po pierwszym meetingu zauważyłem u siebie bardzo duże zmiany.
Giaur napisał/a:
Ogłosiłem wczoraj pełną bezwarunkową kapitulację, grzecznie złożyłem broń i chyba na dobre wyszedłem z okopów. Pogodziłem się z tym kim jestem i... dobrze mi z tym.

A potem żyli długo i szczęśliwie... :mgreen:
Nie chcę Cię rozczarować ani tym bardziej zniechęcić do obranej przez Ciebie drogi ale raczej nie masz odrobiny pojęcia o chorobie alkoholowej ( o mechanizmach działających na Twoją podświadomść ) wczoraj , dzisiaj jesteś zwyczajnie zadowolony z siebie bo nareszcie dotarło do Ciebie ,że jesteś "naznaczony" i nie ma sensu nadal kombinować i oszukiwać samego siebie . Wytrzeźwiałeś , czujesz się dobrze a świat wydaje Ci się piękny , sam czujesz , że posiadasz moc ...To działa ale tylko na początku ...bo niestety każdy miesiąc miodowy kiedyś się kończy a kłopoty na trzeźwo nadal pozostają kłopotami . Cieszę się jednak , że podjąłeś decyzję - być może najważniejsza decyzję w swoim życiu ;)

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 16:34

Czy jestem z siebie zadowolony, nie wiem, trochę "przyjemnie zrezygnowany" powiedziałbym. Dlatego trzeba się zbroić we wszystkie możliwe narzędzia, dzienniczki, spisywać wyzwalacze, zaglądać na forum ;) . Mnóstwo pracy przede mną i nie ma co ukrywać trzeba się jak najszybciej trzeźwiejącymi alkoholikami otoczyć. Nawet nie przypuszczałem że chłopaki i dziewczyny (na moim pierwszym meetingu była przewaga płci pięknej :D ) potrafią w parę minut rozmowy dać takiego kopa. Pozytywnego rzecz jasna.
endriu - Pon 31 Sie, 2015 17:14

Giaur, to teraz 30 mityngów w 30 dni
do roboty... :)

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 19:48

Myślałem o jednym dzisiaj, może jeden jutro, może jeden pojutrze....

Będzie z osiem lat jak w kościele nie byłem, w tu przeciągu dwóch dni już drugi raz :szok:

ankao30 - Pon 31 Sie, 2015 19:54

Giaur,

Tu nie ma co myśleć tylko działać.
Myśleniem nic się nie zrobi.
Sponsorka mi zawsze mówiła "wyłącz myślenie, zaufaj i działaj".

Dziś myślisz czy idziesz?

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 20:58

Niestety, nie dotarłem, nie ten kościół (znowu). Trzeba się było wczoraj na meetingu wymienić z kimś numerami telefonu i jak najszybciej wrastać w AA, bardzo poważny błąd. Teraz a nie za tydzień, nie za dwa jest czas żeby jak najszybciej zbudować krąg ludzi którym mogę zaufać i mieć absolutną pewność gdzie ich mogę spotkać każdego dnia tygodnia.

Cały dzień upłynął de facto na niczym, za co się nie wziąłem to sp..., od komplikacji z niedziałającą pralką, po przekonfigurowanie routera u sąsiada. U osoby zdrowej, ot zdarza się, jest dzień wolny, czasem coś nie wychodzi. Ja nie jestem osobą zdrową psychicznie, działania z całego dnia cechował nieprawdopodobny wręcz chaos i gonienie na ostatnią chwilę. Pojawiły się pierwsze próby obarczania winą za niepowodzenia innych ludzi. W perspektywie następnych tygodni właśnie taki dzień mnie zaprowadzi prosto do monopolowego. Pierwszy wpis w dzienniczku głodów właśnie się pojawił.

Ocena zdecydowanie niedostateczna, jutro pierwszy dzień zaplanowany z zeszytem.

ankao30 - Pon 31 Sie, 2015 21:14

Giaur,

Niestety :bezradny:

Twoje życie. Wiesz co robić, albo i nie.

Początkowo miotałam się, ale wybrałam życie i działałam. Co wybierzesz to Twoje.
Możesz tkwić, lub zacząć żyć. Inaczej żyć.


A planuj dziennie miałam plan. Dziś też mam. To warto robić, choć czasem wszystkiego nie zrobię z listy, to mam plan.

Miłego :kwiatek:

Mała - Pon 31 Sie, 2015 21:32

ankao30 napisał/a:
A planuj dziennie miałam plan. Dziś też mam. To warto robić, choć czasem wszystkiego nie zrobię z listy, to mam plan.

Ja tylko o tym słyszałam - ale wiem, że było skuteczne. Trzymam kciuki! Działaj! :okok:

endriu - Pon 31 Sie, 2015 22:04

Giaur napisał/a:
Pierwszy wpis w dzienniczku głodów

a Ty chodziłeś na jakąś terapię, żeby wiedzieć jak taki dziennik prowadzić?

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:09

Nie, Ania nie chodziła i też prowadzi, podobno mam bardzo podobny. Podsyłam linka
http://rethinkingdrinking...ge-tracker.aspx

Dziś na szczęście wystarczył Ludovico Einaudi i gorący prysznic. Mam jednak świadomość tego że nie mogę dopuszczać do takich dni jak dzisiaj. Jak robota to ze wszystkimi narzędziami ;) .

ankao30 - Pon 31 Sie, 2015 22:14

Giaur,

Tak nie chodziłam, mam tabelkę podobną, nie taką samą. Ale nie robiłam sama. :p

Nauczyłam się dokładnie nią posługiwać po kilku tygodniach i dziennie pod okiem sponsorki.

Weszłam na program w AA 12 kroków.

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:18

Ja mam swoją przynieść w niedzielę do oceny, w sumie gdziekolwiek nie wyląduje to czuję że tam gdzie zadebiutowałem, raczej zostanę. Luźna gadka paru osób przy herbacie trwała tyle co formalny meeting. Bardzo mi się to podobało, Jonesy w temacie miał grupę wsparcia, coś mi się wydaje że u mnie to bardzo podobnie wygląda.
zołza - Pon 31 Sie, 2015 22:20

Giaur napisał/a:
Jak robota to ze wszystkimi narzędziami

Podstawą walki z głodem alkoholowym jest program HALT ( u mnie sie sprawdził)

Nie wiem czy o nim słyszałeś więc wkleję Ci na poczatek ;)
Program H A L T
Program HALT stanowi osiową część filozofii zdrowienia. Hasło powstało od pierwszych liter angielskich słów:
HUNGRY - głodny
ANGRY - rozgniewany
LONELY - samotny
TIRED - zmęczony

Każdy z tych stanów może oddalić alkoholika z drogi zdrowienia tak, że straci z oczu główny cel - Trzeźwość. HALT jest programem jak radzić sobie z zagrożeniem picia w okresie trzeźwienia.
A zatem:
NIE BĄDŹ GŁODNY - starajmy się nie wychodzić z domu bez zjedzenia czegoś. Trzeźwi alkoholicy z doświadczeniem twierdzą, że pokusa na kieliszek zwielokrotnia się gdy jesteśmy głodni, wtedy też często bywamy źli. Organizm człowieka jako laboratorium biochemiczne bardziej domaga się dla alkoholika alkoholu gdy żołądek jest pusty. A zatem jeżeli nie można już z różnych przyczyn zjeść przed wyjściem śniadania - wypij herbatę, szklankę wody mineralnej, soku czy mleka, specjaliści zalecają też coś słodkiego. Wówczas zapotrzebowanie na alkohol znacznie słabnie.

NIE BĄDŹ ROZGNIEWANY - gniew jest naturalnym uczuciem. Jednak zbyt duży poziom złości zaburza w nas funkcjonowanie. Ten stan psychiki jest w większości powodem sięgania po kieliszek - aby osiągnąć odprężenie. Przeciwieństwem gniewu jest wyciszenie, spokój. Czytamy to w pierwszym wersecie Desideraty - "Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy" Mówi też o tym program 24 godzin. Spróbuj przeżyć każdy dzień dobrze i nie próbuj załatwić za wiele spraw - bo stąd prosta droga do rozgniewania stresu i być może kieliszka. Doskonałym lekarstwem na gniew jest miłość. Prawdę tę Bill W. zaczerpnął z modlitwy św. Franciszka z Asyżu zaczynającej się od słów : "Pozwól abym, bardziej pożądał pocieszać innych niż sam być pocieszanym".

NIE BĄDŹ SAMOTNY - samotność nie jest najlepszym stanem dla alkoholika w jego drodze trzeźwienia - od samotności bliska droga do frustracji, złości napięcia, rozżalenia. Jako przeciwwagę dla samotności stawia się społeczność AA, oraz swojego sponsora alkoholika z dłuższym stażem trzeźwienia. Między innymi jednym z najważniejszych symptomów nawrotu choroby alkoholowej jest izolacja, samotne uciekanie w świat marzeń, unikanie mityngów, czucie nieuzasadnionych urazów do innych ludzi. Dlatego za wszelką cenę należy unikać bycia samotnym. Również Wiara pierwsza prawda Bila W. mówi o tym, że "Bóg jakkolwiek go pojmujemy jest zawsze z Tobą, nie jesteś sam".

NIE BĄDŹ ZMĘCZONY - trudno oczywiście nie być zmęczonym, ale chodzi o to aby stanu tego nie przedłużać. Istotne jest unikanie zmęczenia fizycznego, ale również psychicznego. Doświadczenie uczy, że alkohol na krótko usuwa zmęczenie. Daje pozorne uczucie lekkości, a wnioski o jego "uzdrowieńczym" i "krzepiącym" działaniu - prowadzą na manowce. Alkohol działa znieczulająco - stąd złudzenie, że usunął nasze zmęczenie. Tylko naturalny wypoczynek: spacer, relaks, umysłowy i fizyczny, sen - dają efekty. Dlatego HALT jest programem, który dobrze jest zapamiętać i wcielać w nasze trzeźwiejące życie.

Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:26

Dzięki zołza, trzeźwości bardzo mało, ale elementarz wiedźmy przerobiłem od deski do deski. Nawet teraz czasem zaglądam. Wracając do mojej grupy AA, myślę że "luźna gadka" to bardzo złe wyrażenie. Mówię o bardzo poważnej dyskusji o emocjach i życiu generalnie, w stałej 5-8 osobowym składzie. Ze tego co się dowiedziałem tak to tam wygląda i jest to część całkowicie poza formalnym meetingiem. Bardzo, bardzo mi się to podobało.
zołza - Pon 31 Sie, 2015 22:31

No to ( chyba to Szymona :mysli: ) coco dżambo i do przodu :okok:
Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:37

Nieee, to był Jonesy, przerobiłem obydwie części jego zmagań. Alkoholicy w stałym składzie mogli sobie pogadać i o życiu i o piciu, pod okiem terapeuty. Chwilowo takie hobby, alkoholizm... U mnie jest animator, nie wiem jak to opisać, ale trzeźwość tego gościa to coś w rodzaju pola siłowego. A reszta załogi jest bardzo, bardzo w porządku i też bardzo, bardzo po przejściach, już się nie mogę doczekać niedzieli.
Jras4 - Pon 31 Sie, 2015 22:44

hobby alkoholizm ....? Ty zdrowy jesteś
Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:47

Takie hobby, czytam i czytam, aż mi się nie chciało wierzyć że całą sagę Jonesy'ego do końca przerobiłem ;)
Jras4 - Pon 31 Sie, 2015 22:49

a swoja przerobiłeś ?
Giaur - Pon 31 Sie, 2015 22:54

Dopiero zaczynam i coś mi się wydaje że tu sprawa będzie dużo bardziej bolesna. Ale na szczęście nie będę szedł przez ten syf sam. W środę na szczęście następny meeting. Będzie dobrze, zeszycik na jutro uzupełniony, zasypiam trzeźwy (na szczęscie, po dzisiejszym). Dobrej nocy!
szymon - Wto 01 Wrz, 2015 07:00

Giaur napisał/a:
tu sprawa będzie dużo bardziej bolesna


każdy ma najboleśniejszą sprawę, bo swoją
wyobraź sobie, że Twoja sprawa jest łatwa i przyjemna

Giaur - Wto 01 Wrz, 2015 19:12

No i pierwszy rozplanowany dzień minął..... ze sporymi błędami. A właściwie jednym.

Jedno z czego jestem zadowolony, jakiekolwiek niepojawienie się na niedzielnym meetingu nie będzie mogło być usprawiedliwione pracą. Grupa polska, brytyjska, do wyboru do koloru, Wolny mam cały dzień, zawsze. W tą niedzielę skłaniam się ku pierwszej opcji, ale to że gdzieś się pojawię jest pewne, czuję że tego właśnie potrzebuję. Jak będzie z meetingami w tygodniu dowiem się jutro, na czwartek opcja jest bardzo prawdopodobna, ale nie ma co wybiegać myślami w przyszłość.

To co się nie udało, to unikanie sytuacji w których alkohol jest spożywany. Niestety dałem się namówić na wyjście ze znajomkami do pubu na jednego, przesiedziałem przy kawie, głodów nie zaobserwowałem (jeszcze). Ale co do głodów samych w sobie to chyba lepiej zapobiegać niż leczyć. A swoją drogą kofeinę chyba też wykreślę z menu, po moich ostatnich epizodach nerwicowych bardziej wskazana będzie ziołowa herbatka. Zapchałem różnego rodzaju zielskiem (niestety bez tego za którym czasem tęsknie) całą szafkę w kuchni :) .

Realizację reszty działań przewidzianych na dzisiejszy dzień oceniam pozytywnie, czas na jedzenie, prysznic internety :D . Dzień po dniu. KISS - Keep It Simple, Stupid ;) , dobrze na meetingu poradzili.

Giaur - Wto 01 Wrz, 2015 19:40

Chciałem edytować, niestety za późno, Co Wy widzicie w tej melisie :blee: ? Psu bym tego paskudztwa do miski nie wlał...
Klara - Wto 01 Wrz, 2015 19:43

Giaur napisał/a:
Co Wy widzicie w tej melisie :blee:

http://www.poradnikzdrowi...lisy_38502.html
:D

Giaur - Wto 01 Wrz, 2015 20:07

Cytat:

Sproszkowana melisa, dostępna w sklepach, posiada niewiele olejku eterycznego, a co za tym idzie – wykazuje słabe, a nawet żadne działanie uspokajające.

Jakoś cały zapał do wlewania w siebie cieczy o walorach smakowych podgrzanej wody ze stawu minął bezpowrotnie. Ogródka nie mam, chociaż... szafa jest, lampa też się gdzieś znajdzie, know how ze starych czasów mam pokaźny....

Linka - Wto 01 Wrz, 2015 20:10

Giaur napisał/a:
Jakoś cały zapał do wlewania w siebie cieczy o walorach smakowych podgrzanej wody ze stawu minął bezpowrotnie.

zawsze możesz dodać ulubiony sok

ankao30 - Wto 01 Wrz, 2015 20:26

Giaur,

Na początku jak się czymś irytowałam, albo czułam lęk, niepokój to siedziałam tu i też czytałam jak leciało. Przypomniałeś mi jak tu nie raz w bezsenną noc siedziałam sama i czytałam innych, wszystko na temat choroby. Tu muszę podziękować, bowiem Wiedźma i inni faktycznie fajnie to co powinnam wiedzieć przygotowali.

Miłego :kwiatek:

Giaur - Śro 02 Wrz, 2015 01:24

Czytanie to zawsze taki mój konik był, coś czuję że wielką księgę łyknę w moment a potem będę wracał i wracał. Co ciekawsze (i dłuższe) tematy z tego forum przewałkowałem już wszystkie. O nawrotach, terapiach, głodach, zapiciach, wychodzeniu na prostą, czasem śmieszno, czasem straszno... telenowela... a może proza życia, również mojego :roll:

Wracając do tematu melisy, po wielu próbach "szczypta" miodu pozwoliła mi oswoić się z tym specyficznym smakiem. Podobno ta ze sklepu nie usypia, myślałem nad własną hodowlą, a tu oczka się przyjemnie kleją. A może po prostu dobrze dzień spędziłem i sumienie mam czyste :bezradny:

Wiedźma - Śro 02 Wrz, 2015 06:27

Giaur napisał/a:
myślałem nad własną hodowlą,

Pomysł niezły - świeża melisa jest niezwykle aromatyczna, jej zapach przypomina miętę z cytryną.
Po wysuszeniu to już tylko siano, wszystkie olejki aromatyczne szlag trafia.

Borus - Śro 02 Wrz, 2015 06:38

Wiedźma napisał/a:
Po wysuszeniu to już tylko siano, wszystkie olejki aromatyczne szlag trafia.
:nie: po wysuszeniu w odpowiednich warunkach nie traci zbyt wiele,
podobnie jest z innymi ziołami... :skromny:

Wiedźma - Śro 02 Wrz, 2015 07:53

Borus napisał/a:
nie traci zbyt wiele,

Właściwości oczywiście nie traci, ale zapach już nie ten... :beba:
To jedynie miałam na myśli.

pietruszka - Śro 02 Wrz, 2015 20:02

akurat też wolę melisę świeżą... suszona według mnie wiele traci...

Giaur - Śro 02 Wrz, 2015 21:08

No i kolejny dzień minął... realizacja zadań na 5+

Dotychczasowy tryb przechowywania ciuchów wyglądał z grubsza tak:
Rzeczy czyste - szafa
Rzeczy z grubsza czyste - sterta w kącie (bo w szafie się nie mieści)
Rzeczy brudne - sterta pod łóżkiem
Torba na rzeczy brudne, zakupiona, po trzykrotnym przemieleniu pralki okazało się że wszystko mieści się w szafie. Rzecz dla mnie do teraz absolutnie niepojęta, na granicy naginania zasad fizyki (wieszaki kupiłem).
Po wybebeszeniu szuflad, zapadła męska decyzja o zakupie teczek i segregatorów. Rachunki za prąd znalazłem gdzieś między rękawiczkami do biegania, a stertą ulotek z AA. Z ciekawszych znalezisk; dziesięć funtów, zapasowe klucze do chaty, worek jarania, tabliczka czekolady. Perfekcjonistą nie jestem, duży stół postanowiłem wydzielić jako strefę absolutnego chaosu. I dobrze mi z tym :radocha: . Dzisiejsze potknięcia: wyprana paczka fajek :/ .

A skoro po użyciu słowa klucz "melisa" w temacie zagościło kilka pań, krótkie pytanie. Dżinsy, smar, da się coś zrobić? Za odpowiedzi z góry dziękuje, słomiany wdowiec na niepijącym szlaku. Aha, jutro meeting :mgreen: , nie mogę się doczekać.

She - Śro 02 Wrz, 2015 21:13

Giaur napisał/a:
Dżinsy, smar, da się coś zrobić?

W zależności od materiału używam benzyny ekstrakcyjnej lub pasty BHP (Lidl wbrew pozorom ma bardzo wydajną i dobrej jakości serię W2).
:)

Klara - Śro 02 Wrz, 2015 21:15

http://www.dobra-rada.pl/...my-ze-smaru_882 :D
Borus - Śro 02 Wrz, 2015 21:16

Giaur napisał/a:
Dżinsy, smar, da się coś zrobić?
Wprawdzie nie jestem panią,
ale płyn do mycia naczyń powinien pomóc... :skromny:

Whiplash - Śro 02 Wrz, 2015 21:50

Masło pomaga, sam nie wierzyłem ale sprawdziłem. Rada Klary :okok:
yuraa - Śro 02 Wrz, 2015 21:55

masło rozpuszcza nawet smołę
Wiedźma - Czw 03 Wrz, 2015 08:09

A do dawania rad służy Kraj Rad :aha:
Jacek - Czw 03 Wrz, 2015 10:13

Wiedźma napisał/a:
A do dawania rad służy Kraj Rad :aha:


nożyczkami


znaczy w te spodnie



Giaur - Nie 06 Wrz, 2015 23:57

No i w sobotę poległem...

Pobudka 4 rano, wymarsz do pracy, z okazji tego że w robocie nic nie działało jak powinno działać nakręciłem sobie supermana który wszystko zrobi, wszystko naprawi. Generalnie pracuję sam, bywa że przez cały dzień nie mam do kogo się odezwać. Zazwyczaj ma to swoje dobre strony, tamtego dnia jednak dopadło mnie sporo baaaardzo cieżkich przemyśleń na temat wpływu alkoholu na moje życie, zamknięty w sobie nakręcałem się jeszcze bardziej i bardziej. Kolejny błąd z kategorii kardynalnych - zapomniałem zabrać jedzenia, wszystko zostało na kuchennym blacie. Mimo parady błędów, pomyłek i zaniedbań będąc w coraz gorszym stanie psychicznym, w całej swojej mądrości postanowiłem zostać na nadgodziny. Po dwunastu godzinach w pracy, ledwie żywy wpadłem pod prysznic a następnie pokonany dniem, odwodniony (też duży błąd, ja alkoholik spod herbu żubra) padłem na łóżko. Po dwugodzinnej drzemce, zjadłem obiad i położyłem się spać, ignorując toczącą się w salonie popijawę (swoją drogą nie przypuszczałem tak mi się węch wyostrzy, otwarte piwo wyczuwam z dwóch metrów). Jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego co mnie czeka.

Oczy zamknąłem myślę w okolicach 23ciej, obudziłem się w niedzielę o... szesnastej. Na meeting rzecz jasna zaspałem mimo nastawionego budzika. Jak chodzę parę lat po tej ziemi nie przypominam sobie takiej serii koszmarów. Od dzieciństwa (głównie), po wydarzenia całkiem niedawne, wszystko w wykrzywionym zwierciadle kompletnej psychodeli. Zlać się nie zlałem, jednak cała pościel kompletnie przemoczona potem. Całkowite fizyczne rozbicie, torsje, ból głowy, dreszcze i.... posmak żubrówki w ustach :szok: . Takiego kaca to ja sobie nie przypominam 8| . Po prysznicu i zjedzonym na siłę śniadaniu wyszedłem się przejść w celu zwalczenia bólu głowy i tu okazało się że mój stan fizyczny to nic w porównaniu z tym co przechodzi przez moją czaszkę, w pewnym momencie nadzwyczajnie w świecie ugięły się pode mną nogi. Do domu dotarłem na pół pijany, migrenowy ból głowy ustąpił kompletnemu wirowaniu, bimber pity pod ukraińską granicą mnie tak nie poniewierał...

Sytuację poprawiła podwójna pizza na grubym cieście, tabliczka czekolady, kilo bananów i wiadro zielonej herbaty. Będę gruby ale trzeźwy. Niestety wspomnienia koszmarów jeszcze mnie trochę poniewierają psychicznie, na wszelki wypadek wziąłem na jutro wolne. Ja p***ę, podczas odstawiania amfetaminy nie miałem takich przygód :| ... Jutro się trzeba HALTowi pokłonić...

Giaur - Pon 07 Wrz, 2015 01:27

Cytat:
do domu dotarłem na pół pijany


Dopiero teraz swojego posta przeczytałem ;) , zabrakło "jak", wszystko gra, nie piłem :D . Pomijając CAŁKOWITE zaniedbanie HALT w sobotę, coś się we mnie zbierało już w czwartek i w piątek, ogólne rozdrażnienie, niepilnowanie snu (!), cztery może pięć godzin, nie więcej. Meeting w nowej grupie który niezbyt przypadł mi do gustu, akurat był otwarty, nie wyobrażam sobie uczestniczenia w takich masowych spędach :uoee: . I tak sobie zbierałem grosz do grosza... Na szczęście sytuacja już chyba pod kontrolą, jutro relaks, trzeba odespać i się pilnować na przyszłość. Nowa rubryczka w zeszycie do planowania dnia, osiem godzin snu.

Giaur - Pon 07 Wrz, 2015 14:33

No i poranny meeting za mną, spotkałem jednego wojownika z mojej niedzielnej grupy, po spotkaniu spaliliśmy ramę fajek w parku. Pomogło.

Planowanie dnia to jedno, sen to drugie, okiełznanie potworka który gdzieś się w podświadomości zadomowił, to trzecie. W czwartek wychodząc do sklepu nadziałem się na domownika któremu zalegałem kilka funtów, SAM wyszedłem z propozycją że mu kupie czteropaka w ramach spłaty, jak zaproponowałem tak zrobiłem. Z własnej inicjatywy, popijając kawę w kuchni dowiadywałem się kto, gdzie i z kim się nastukał. Omijając piątkowy balet który toczył się na chacie, podświadomie rejestrowałem i przeliczałem ilość wódki na głowę, mijając się ze współlokatorami gdzieś kątem oka, zakamarkiem umysłu, miałem doskonałą świadomość ile kto ma browarów w siatce. O sobotnim, krytycznym zaniedbaniu HALT nawet nie ma co wspominać, nie ma co się siłować i tracić cały dzień na dochodzenie do siebie po suchym kacu. Trzeba głowę kontrolować, będzie łatwiej.

A dzisiaj byłem u rzeźnika i zakupiłem pięknego, świeżego steka. Przyjemnie czerwony kolor, ziemniaczki się już pieką z czosnkiem i rozmarynem. Dbam o literkę "H" w sposób profesjonalny :radocha:

endriu - Pon 07 Wrz, 2015 16:07

Prawie dobrze Ci idzie Giaur, :okok:
jeszcze poszukaj terapii bo internet i mityngi to nie wszystko...

ankao30 - Wto 08 Wrz, 2015 09:05

Giaur,

No, no jestem pod wrażeniem, będę dalej czytać, bo fajnie to się czyta.
A Endriu ma rację mityng to nie wszystko, bowiem można utknać i stanąć w miejscu. A to prosta droga by zawrócić. Masz kilka możliwości: terapia lub program. Czasem to i to. Program masz za darmo no i możesz popracować ze sponsorem nie z Polski. Choć Polaków sponsorujacych tam dużo.


Miłego dnia. :kwiatek:

zołza - Wto 08 Wrz, 2015 10:00

Giaur napisał/a:
O sobotnim, krytycznym zaniedbaniu HALT nawet nie ma co wspominać, nie ma co się siłować i tracić cały dzień na dochodzenie do siebie po suchym kacu. Trzeba głowę kontrolować, będzie łatwiej.

:nie: Nie ma tak łatwo . ;) Nie wystarczy wiedzieć co to Halt , co to program 24 godzin. Ty masz według niego żyć , stosować jak mantrę. Samo się nie zrobi , nie wejdzie w nawyk. Nawet dziecko uczy się czegoś przez powtarzanie czynności , nie od razu umie umyć zęby czy powiedzieć wierszyk. Twoja rozpiska winna leżeć na widocznym miejscu i na samym poczatku być odkreślana punkt po punkcie - to pozwoli nauczyć Ci się pewnych zdrowych zachowań ( że nie wspomnę o kupowaniu przez Ciebie piwa kumplowi :glupek: )
Kontrola głowy ...kolejny niewypał , nałogowiec nie kontroluje myśli , może jedynie nauczyć się w takich momentach usiłować przekierowania myśli na coś innego( bezpiecznego) gdy głowa pełna , trzeba ja przewietrzyć , opróżnić - np. bardzo dobrze działa wtedy wysiłek fizyczny , włączenie muzy na pełny regulator , zajęcie się czyś zgoła innym niż robisz w danej chwili. W trzeźwieniu wiedza na temat alkoholizmu jest bardzo ważna ale to za mało, to tak jak czytanie o seksie ( wyobrażenia) a uprawianie go . To zwyczajnie trzeba przeżyć :P

Giaur - Wto 08 Wrz, 2015 19:55

Z dzisiejszych przemyśleń z pracy. Mało miałem do zrobienia ;) .

Tak sobie myślę że po rozczarowującym czwartkowym meetingu, gdzieś sobie w podświadomości sam tworzyłem sobie taką sytuację. Ja dobrze wiem że mam się trzymać dziennego planu, o kupowaniu browarów nawet nie wspominam. I tak z premedytacją popełniałem błąd za błędem tylko po to by mieć wymówkę by się napić. Napij się mistrzu, nie przestrzegałeś zaleceń, a to tylko nawrót choroby, przecież jesteś chory, a od poniedziałku trzymamy się zasad.

Z tym alkoholizmem to nie będzie chyba tak łatwo, ja go pizzą on mnie koszmarami, ja go czekoladą, on mnie depresją. Przebiegły sk***iel. "Fascynujące" miesiące mnie czekają....

endriu - Wto 08 Wrz, 2015 20:40

gdybym słuchał Cię na terapii to dałbym Ci zwrotkę:
widzę tu personifikacje alkoholu/alkoholizmu, walkę i trochę brak pokory,
na razie bierzesz to wszystko na humor, zobaczymy jak Ci dalej pójdzie,
może to i fajne ale nie na dłuższą metę,
pozdrawiam :)

Giaur - Śro 16 Wrz, 2015 08:24

Z dzisiejszych nocno-pracowniczo przemyśleń (czasem się zastanawiam za co oni mi płacą...).

Nie da się ukryć że miejsce w którym mieszkam jest nieustannie w cieniu alkoholowego tsunami gotowego zmieść całą załogę (łącznie ze mną niestety) z tego świata. O ile sytuacja na początku napawała mnie strachem, zwłaszcza po pierwszym suchym kacu, to teraz mnie po prostu coraz ciężej wk***ia. Po odstawieniu alkoholu zauważyłem, że z tymi drobnymi pijaczkami, ja jako alkoholik... nie mam żadnej wspólnej płaszczyzny do rozmowy. Po chałupie chodzę w kapturze z nikim nie rozmawiając, w tą sobotę jednego gościnnego ćpunka musiałem trochę naprostować :plask: , drugiemu zakomunikować, że ma status persona non grata (nie wiedział rzecz jasna co to znaczy) i tak chodzę coraz bardziej zły... na samego siebie. Dlaczego?

Bo sam się takimi ludźmi otoczyłem, nie żebym jakoś specjalnie potrzebował towarzystwa do picia, zawsze chętnie piłem sam. Moja zalkoholizowana podświadomość potrzebowała tej całej patologii w moim otoczeniu, żebym pił dalej. Przecież nie jest z Tobą tak źle, popatrz na niego, popatrz na tamtego, jeszcze się chłopie trzymasz. I tak z roku na rok popadałem w coraz podlejsze towarzystwo tylko po to żeby się od kogoś czuć lepszym, a być może (śmiech na sali) trzeźwiejszym.

Na szczęście siedząc w robocie na palarni wysłuchałem gorzkich żali jednego koleżki, co to nie ma komu wynająć za grosze wyremontowanego poddasza o wielkości hangaru, bo:
- na parterze mieszka para z małym dzieckiem
- on jest gracz internetowy i nie jest zbyt towarzyski
- nie ma imprez
- jest generalny zakaz sprowadzania znajomych na piwko
Zagadałem, Veni, Vidi, Kawa, okolica wyśmienita zaraz obok parku, do pracy 25 min na piechotę, za całość będę płacił mniej niż za aktualną norę. Cała chata bardzo wysoki standard, kaucja zaporowa, ale myślę że tydzień nadgodzin załatwi sprawę. Jakie to proste, wystarczy nie chlać a niektóre sprawy się same rozwiązują :lol2: . Mogę nadawać trochę rzadziej z braku czasu, ale za to plan 24h się znacznie uprościł - szamać, tyrać, kimać ;) . Dziewięć dni do przeprowadzki. Muzyka może nie z mojego kanonu, ale co poradzić ja się w tej pani kocham.


ankao30 - Śro 16 Wrz, 2015 08:46

Wystarczy nie chlać i jakoś wszystko się układa.
:okok:

Ja na początku unikałam wszystkich wyzwalaczy. Nie tylko osób pijących, ale kosmetyków z alkoholem, płynów do szyb itp. Pierwsze miesiące pilnowałam tego, teraz też ale już nie w takim stopniu. Ale to ja.

A złości, emocje, huśtawki nad tym pomaga mi program zapanować.

Miłego dnia :kwiatek:

Mała - Śro 16 Wrz, 2015 09:04

Giaur napisał/a:
wystarczy nie chlać a niektóre sprawy się same rozwiązują

A Ty sam pomagasz losowi o siebie zadbać
Giaur napisał/a:
wysłuchałem gorzkich żali jednego koleżki

Giaur napisał/a:
Zagadałem, Veni, Vidi, Kawa,

:brawo: I tak trzymaj! :kciuki:

zołza - Śro 16 Wrz, 2015 09:13

Giaur napisał/a:
Na szczęście siedząc w robocie na palarni wysłuchałem gorzkich żali jednego koleżki, co to nie ma komu wynająć za grosze


Znasz powiedzenie - Nic nie dzieje się bez przyczyny ? :wysmiewacz:
Super :okok:

Giaur - Czw 17 Wrz, 2015 07:47

Krótkie pytanie, zasięgnąłbym bym opinii "realnych" rekonwalescentów, ale nie wiem kiedy się z nimi zobaczę, bo zasuwam jak buldożer po 12h na nockach.

Że po robocie się browar należy jak psu buda, to rzecz oczywista. Lubię po pracy wyłożyć nogi na stół i się chwilę zdekompresować przy internetach. Zazwyczaj robiłem to rzecz jasna z piwkiem, a teraz miejsce wyżej wymienionego zajął tonik, gorzkie (nie lubię słodkich napojów), zimne i fajnie gazowane. I się tak zastanawiam czy sobie nie pielęgnuję pijackiego nawyku, niby szczegół ale nie wiem czy w ten sposób uśpionego diabełka kijem nie szturcham :bezradny: .

Za wszystkie rady będę wdzięczny.

EDIT
Tonik mi się z chlaniem niespecjalnie kojarzy, na przykład coli zapobiegawczo nie pijam, odbija mi się bourbonem :p .

Wiedźma - Czw 17 Wrz, 2015 07:55

Giaur napisał/a:
I się tak zastanawiam czy sobie nie pielęgnuję pijackiego nawyku, niby szczegół ale nie wiem czy w ten sposób uśpionego diabełka kijem nie szturcham :bezradny: .

Dokładnie to robisz :tak:
Nieistotne z czym Ci się kojarzy tonik, ważne, że kultywujesz dawne rytuały, które były nieodłącznie związane z alkoholem.
To tak jakbyś wznosił tym tonikiem toast. Takich zachowań powinno się unikać, a najlepiej starać się całkiem ich zapomnieć.
Na zawsze sdfsnmk

yuraa - Czw 17 Wrz, 2015 07:57

ja kiedyś na terapii usłyszałem
-co może robić alkoholik zamiast picia alkoholu ?
odpowiedź; może robić wszystko inne byle nie krzywdzić siebie i innych.

ja na początku piłem kosmiczne ilości kawy i coli.
potem przyszedl czas na codzienną tabliczke czekolady strong gorzkiej zjadanej przy kompuuterze

ankao30 - Czw 17 Wrz, 2015 08:15

A ja znów pół roku litry coli wypiłam i tonę czekolady zjadłam. O dziwo schudłam, dopiero jak rzuciłam palenie zaczęłam przybierać i tu w życie wpisałam ruch.
Dziennie coś staram się ruszać i waga już wróciła do normy.
Teraz już nie piję coli, czekolada też jest ograniczona, ale czasem...
Wolę to niż alkohol. A i tak słyszałam, że najgorszy pierwszy rok.

Czy to nawyk nie myślę tak. Właśnie myślę jak yuraa, można robić wszystko inne.

Miłego.

Jras4 - Czw 17 Wrz, 2015 08:17

polecam spacer ..albo pomietosic sie z Baba w łuzku i nim sie coś zacznie usnąć hehe
Wiedźma - Czw 17 Wrz, 2015 09:14

yuraa napisał/a:
może robić wszystko inne byle nie krzywdzić siebie i innych.

No właśnie. A czy takie łaskotanie pijackiej podświadomości bezalkoholowymi toastami
czy innymi rytuałami wyniesionymi z czasów picia nie jest potencjalnym krzywdzeniem siebie?
Przecież może doprowadzić to to do głodu, nawrotu, picia... 8|

Giaur - Czw 17 Wrz, 2015 09:18

Dzięki za odpowiedzi ale się chyba ku wersji Wiedźmy będę skłaniał. Moje picie w dni robocze ZAWSZE zaczynało się od internetowania przy piwku. Z czasem przy rzecz jasna przy czterech, potem następne pod prysznicem (się ku*** człowiek z kroplówką nie mógł rozstać :roll: ), potem jedzenie (z szklaneczką rzecz jasna), a potem wiadomo, telefon i szukanie przygód albo nokaut w samotności. Coś ostatnio powielam schemat, co widać na załączonym obrazku, spać się za cholerę nie chce, człowiek by coś jeszcze porobił....

Od jutra po robocie, pod prysznic marsz, szturm na lodówkę, internety przy herbacie i spać. Czujność towarzysze, czujność! ;)

Wiedźma - Czw 17 Wrz, 2015 09:35

Giaur napisał/a:
się chyba ku wersji Wiedźmy będę skłaniał

Grzeczny chłopczyk :cacy1:

endriu - Czw 17 Wrz, 2015 13:18

Giaur napisał/a:
Moje picie w dni robocze ZAWSZE zaczynało się od internetowania przy piwku. Z czasem przy rzecz jasna przy czterech, potem następne pod prysznicem (się ku*** człowiek z kroplówką nie mógł rozstać :roll: ), potem jedzenie (z szklaneczką rzecz jasna), a potem wiadomo, telefon i szukanie przygód


ja to się dziwię ludziom, którzy wyjeżdżają za granicę żeby zarobić a potem to wszystko przechlewają...

esaneta - Czw 17 Wrz, 2015 13:51

endriu napisał/a:
Giaur napisał/a:
Moje picie w dni robocze ZAWSZE zaczynało się od internetowania przy piwku. Z czasem przy rzecz jasna przy czterech, potem następne pod prysznicem (się ku*** człowiek z kroplówką nie mógł rozstać :roll: ), potem jedzenie (z szklaneczką rzecz jasna), a potem wiadomo, telefon i szukanie przygód


ja to się dziwię ludziom, którzy wyjeżdżają za granicę żeby zarobić a potem to wszystko przechlewają...

Endriu, rasowy alko a innemu alko się dziwi :mgreen:
Jakby to była róznica - przepijać złotówki czy funty :beba:

Giaur - Czw 17 Wrz, 2015 17:18

endriu napisał/a:

ja to się dziwię ludziom, którzy wyjeżdżają za granicę żeby zarobić a potem to wszystko przechlewają...


endriu napisał/a:
Tiffka napisał/a:
Bo stracilam wszystkie pieniądze


ja też od tego zaczynałem,
miałem cały debet wybrany a do wypłaty był jeszcze miesiąc,
przestałem wtedy pić i szczerze mówiąc myślałem że na parę miesięcy żeby odrobić,


Oszczędny się znalazł, aha zapomniałem za granicą byś nie pił :wysmiewacz: . Ja to się zastanawiam jak ludzi w Polsce stać na alkohol ;)

endriu - Czw 17 Wrz, 2015 17:58

no ale po co sie męczyć jak można u siebie, wśród swoich :mgreen:
i taniej

Giaur - Pią 18 Wrz, 2015 07:32

endriu napisał/a:
no ale po co sie męczyć jak można u siebie, wśród swoich :mgreen:
i taniej


Nie wiem do końca o co chodzi z tym "męczeniem", ale co do chlania i co do taniej to wbrew pozorom aktywny alkoholik ma za granicą dużo większy komfort picia niż w Polsce. Alkohol kupowany w dużych ilościach kosztuje albo tyle samo, albo nieznacznie więcej niż w kraju, nie chcę się zagłębiać w pijacką gadkę, ale bywało że za półtorej godziny pracy mogłem sobie kupić 0,7 lepszego bourbona, albo krzynię zacnego piwa. Tylko z tego powodu do poziomu zwykłej siwuchy się nigdy nie zniżałem ;) .

EDIT
Mówię o Niemcach, Holandii, UK. W skandynawii ponoć drogo, ale jestem przekonany że przemyt kwitnie. W Anglii na przykład jeszcze mi się nie zdarzyło kupić fajek z lokalną banderolą ;) . Ale dość o alergenie.

endriu - Pią 18 Wrz, 2015 11:42

ja mam trochę z innej strony spojrzenie na pracę za granicą bo nigdy nie byłem,
mam tylko znajomych i z rodziny, i z ich relacji wiem, że oni się tam męczą i bardzo tęsknią za rodziną, gdyby znaleźli prace w Polsce to chętnie by tutaj wrócili, a niektórzy przemęczyli się rok, dwa i wrócili...
możliwe że single mają inaczej :)
pozdrawiam
Endriu

Giaur - Nie 20 Wrz, 2015 18:26

Wnioski po paru dniach picia toniku :D . Dzięki za konsultacje, ale z powodu pracy nie było mnie na dzisiejszym spotkaniu. Nie olewam, nie wmawiam sobie że nie muszę, opuśćcie proszę ;)

@Yuraa, Ania
Chyba niezbyt dokładnie się wyraziłem gdzie tkwił tonikowy problem. Dokładnie w ten sam sposób chlałem piwo. Pierwsze, bo bo się należy, drugie, w sumie też, trzecie, bo jeszcze zbyt zmęczony żeby pod prysznic, czwarte pod prysznicem, bo to w sumie fajne jest, piąte przy gotowaniu bo co tak będę samemu stać przy garach... Gdzieś w okolicach szóstego dochodziłem do wniosku że cały dzień i tak mi uciekł więc TRZEBA się znokautować i od jutra się ograniczam :wysmiewacz:

Dokładnie ten sam schemat zacząłem stosować z tonikiem i.... w głowie powoli zaczął kiełkować pomysł żeby na lekkim gazie spędzić tydzień który pozostał do wyprowadzki (5x12h nocek 8| ). Zmieniłem organizację poranka, kurczak skwierczy, ryż dojrzewa, ja w tym czasie pod prysznicem, szklanica toniku potem. I nagle okazało się że już przed ósmą rano chce mi się spać, wcześniej nosiło mnie do dziesiątej. Hmmm głodem bym tego nie nazwał, raczej wstępem.

Nie wiem na ile mam być z siebie dumny, ale chyba zobaczyłem że na horyzoncie się błyska, w porę zakręciłem sterem (@Wiedźma :okok: ) i przeprowadziłem swój okręt przez spokojne wody. Nie zmienia to faktu że trzeba się jak najszybciej z doświadczonymi wilka morskimi w najbliższym porcie skonsultować, sztormów i raf czeka mnie jeszcze sporo. W sumie fajnie że tu sobie mogę popisać, przed grupą lubię sobie zrobić "przegląd tygodnia", przynajmniej mam pewność że o niczym nie zapominam.

Za tydzień przeprowadzka :lol2: , wezmę też ze dwa dni wolnego bo chyba przeginam pałę :zemdlal:
Pozdro!

Wiedźma - Nie 20 Wrz, 2015 22:53

Giaur napisał/a:
zobaczyłem że na horyzoncie się błyska, w porę zakręciłem sterem

No fajnie, że obserwujesz siebie, wyciągasz wnioski i szybko reagujesz :okok:
Masz oto okazję przekonać się na żywo jak działa mechanizm iluzji i zaprzeczeń, bo on to właśnie kazał Ci pić tonik jako zamiennik piwa.
Szczęśliwie uniknąłeś - miejmy nadzieję - doznania skutków tego działania na własnej skórze, co zdarza się często i bywa bolesne.
Trzymaj nadal rękę na pulsie, bo podświadomość nie poprzestanie na jednej nieudanej próbie -
następne mogą być subtelniejsze w sygnałach i tym samym bardziej perfidne. Nie daj się podejść :kciuki:

kuba34 - Pon 21 Wrz, 2015 20:17

A mi sie wydaje, ze ty plywasz w alkoholu. Sory man, ale non stop piszesz o tym chlaniu, flaszkach, piwach, tonikach. Nie pijesz, ale jestes dalej w swiecie alkoholu. Strasznie jestes nakrecony, dopamina ci sie u uszów wylewa. Co potem?
Giaur - Pon 21 Wrz, 2015 20:34

Jak tam rower?
kuba34 - Pon 21 Wrz, 2015 20:42

dobrze, dzieki
Giaur - Pon 21 Wrz, 2015 20:48

No to w końcu na co się zdecydowałeś, cykl na masę czy rower?
kuba34 - Pon 21 Wrz, 2015 20:57

ani to ani to, kurzyc zaczalem
kuba34 - Pon 21 Wrz, 2015 21:16

Ale wlasnie zakonczyly sie zawody Mr Olimpia. Wygral Heath, bo Kaia nie bylo, a wygralby na bank. Piotrkowicz nie zakwalifikowal sie do 10. W sumie spodziewalem sie tego
Szkoda, ze nie jestem mlodszy o 15 lat, hehe. 300 tys dolarow za pierwsze miejsce. A to zabawa dla niedojrzalych chlopcow. Czyli wsam raz dla mnie. Chodz ta ilosc sterydow co Ci kolesie biorą to jakas masakra jest.

kuba34 - Pon 21 Wrz, 2015 22:02

To nie jest ocena, ale okej, rozumiem przeslanie. :buzki:
Giaur - Nie 27 Wrz, 2015 16:33

No i nastał piękny, wyczekiwany dzień przeprowadzki. Cały tydzień biegałem naładowany pozytywną energią, która w jakiś magiczny sposób wyparowała. Noc poprzerywana snami, czuwaniem, drzemkami, być może z powodu przestawiania się na dzienny tryb życia. Być może, nie mogę się jednak przestać myśleć o tym by dobytek ruchomy zredukować (2 dni by mi to zajęło) do 90l plecaka, 20 l bagażu podręcznego, wyrzucić kartę SIM i... ruszyć gdzieś dalej, jak to zwykle bywało. Amsterdam, Kolonia, Kraków, Eindhoven, York, Cardiff, Londyn, Edynburg, gdziekolwiek. Przedziwny, zapamiętany ze snów, miks miejsc w których mieszkałem/chciałbym mieszkać, nawet nie wiem po co przed chwilą sprawdzałem loty w świat z mojej miejscowości :roll: . Nie jestem w stanie na dzień dzisiejszy zdefiniować... sam nie wiem czego, braku, pustki? Głodem alkoholowym bym tego nie nazwał, śnić też mi się nie śnił, nie zmienia to jednak faktu że psychicznie coraz bardziej rozbity jestem...Wszelkiego rodzaju przenosiny zawsze uskuteczniałem na trzeźwo, tak więc z listy braków, butelki mi brakuje chyba najmniej.

Wrócę do nadawania za parę dni, w nowym miejscu nie mam routera, została linia telefoniczna, w poniedziałek/wtorek coś powinienem załatwić w sprawie telekomunikacji.

EDIT
Co do przenosin na trzeźwo... zazwyczaj na kacu :rotfl: , nie zmienia to faktu że zawsze był to dla mnie bardzo pozytywny dzień, co mi się dzieje tym razem, nie wiem.

ankao30 - Nie 27 Wrz, 2015 16:36

Giaur,

Powodzenia :> :kwiatek:

OSSA - Nie 27 Wrz, 2015 17:03

Giaur, :kciuki:
Giaur - Pią 02 Paź, 2015 18:19

Ostatnie operacje logistyczno-meblarskie można uznać za zakończone, internet zasuwa, kuchnia doposażona (sushi dziś robię, piąteczek :p ), łóżko w końcu jest i.... Brak pomysłów, brak wrażeń, jeszcze się na dobrze nie zainstalowałem a już mnie monotonia dnia codziennego wgniata w fotel :/ . Od tygodnia mnie nosi żeby tym wszystkim pieprznąć i nie popędzić na lotnisko/dworzec kolejowy, żeby żywiąc się złudzeniami próbować gdzieś zacząć od nowa. W tej materii mam spore doświadczenie. Decyzja podjęta, choćby nie wiem co się działo, żadnych tego typu ruchów, mam tu swoich alkoholików, rozpracuję lepiej lub gorzej diabełka, zakreślę rok trzeźwości i dopiero wtedy dam sobie zielone światło na EWENTUALNE przenosiny. Zawsze byłem dumny ze swojej odwagi, poważnie, dajcie mi 1500 euro i wsadźcie mnie w losowy samolot(samego rzecz jasna), pierwszego dnia ogarnę mieszkanie, po tygodniu pracę. A i tak nie będę szczęśliwy. Nie wiem na ile przetrzeźwiałem, teraz myślę że w tym nie ma nic z odwagi, wręcz przeciwnie. Dzięki za wszystkie ciepłe i te trochę mniej wpisy, gdyby nie one, nie ruszyłbym na meetingi, na razie niewiele ale gdzieś trzeba zacząć.
zołza - Pią 02 Paź, 2015 18:41

Giaur mam dziwne odczucia jakbyś non stop uciekał , uciekał przed samym sobą a to niemożliwe ...To nie świat ma dostarczać Ci wrażeń on nie da Ci szczęścia , to Ty musisz znaleźć te emocje w sobie bo chyba zamroziłeś je na maksa. A topnienie wielkich lodowców wymaga czasu ;)
endriu - Pią 02 Paź, 2015 21:33

Giaur, a kiedy założysz rodzinę?
Giaur - Sob 03 Paź, 2015 06:04

Nie założę, co ewentualna rodzina ma do mojego picia/niepicia?
endriu - Sob 03 Paź, 2015 07:56

do picia nie ma nic
ale chyba po to człowiek żyje, żeby mieć rodzinę i dzieci
co Ty taki egoista? ;)

Giaur - Sob 03 Paź, 2015 09:51

Realista, na sam dźwięk słowa alkoholik każda normalna dziewczyna raczej da sobie spokój. W sumie nic dziwnego, kilka razy zajrzałem do działu współuzależnionych, dobrze wiem kim jestem i jaki mogę mieć wpływ na innych ludzi.
ankao30 - Sob 03 Paź, 2015 10:08

Giaur,

A wiesz nie zgadzam się w pełni z Tobą, bowiem alkoholik, który jest świadomy swej choroby i coś z tym robi może okazać się wspaniałym człowiekiem, z którym każdy chce być.
Poznałam wielu alkoholików i alkoholiczek i właśnie tacy są.
Życzę Ci tego z całego serca.

Giaur - Sob 03 Paź, 2015 10:22

A jaki był Twój punkt widzenia jeszcze parę lat temu? Co myślałaś o alkoholikach kiedy nawet nie myślałaś że sama masz z butelką problem? Mam szczere wątpliwości czy ktokolwiek zaakceptowały mnie gdybym wiedział jaki mam problem. Dużo słucham na meetingach na temat tęsknoty za utraconymi dziećmi, związkami itd. Ja jestem w dość komfortowej sytuacji, nigdy nie byłem w żadnym związku, w domu już jako dziecko nikt mnie nigdy też za bardzo nie chciał, więc do samotności w przeciwieństwie do wielu uzależnionych jestem na szczęscie mniej lub bardziej przyzwyczajony.
ankao30 - Sob 03 Paź, 2015 11:33

Giaur,

Tak kilka lat temu źle myślałam o alkoholikach, o mityngach jeszcze gorzej. Moja wiedza była steteotypowa i znikoma. Sama siebie nie nazwałabym alkoholiczką, bo przecież nie spałam na ławce, nie straciłam wszystkiego itp.
Ale na czole nie mam plakietki, że jestem alkoholiczką, komu chcę powiem, komu nie chce to nie powiem. Np w pracy nikt nie wie, przynajmniej nie mówię o tym.
W domu tylko nieliczni. Oczywiście mąż wie. I wiesz teraz usłyszałam cudowne słowa od niego. Że bardzo się zmieniłam i że jest szczęśliwy że jestem.
Jak kogoś poznasz, to daj się poznać, tak na prawdę i nie musisz na dzień dobry mówić że jesteś alkoholikiem, ale też nie zatajaj tego na wieczność. Jak poczujesz że to jest to to po prostu bądź szczery i sobą.

Giaur - Wto 06 Paź, 2015 21:13

Dziś będzie krótko, koszmary senne, coraz częściej, nie związane z alkoholem. Temat przeanalizowałem, HALT (nie dzisiaj) na 5+, zero pijącego towarzystwa, zero pijanej gadki, zachowań też pilnuje. Miał ktoś jakieś doświadczenia z farmakologią? Zastanawiam się nad **********, brałem ostatnio jak miałem trzynaście lat (dość krótko, interwencyjnie), reagowałem dobrze, nigdy innych leków. Wszelkie porady mile widziane. Dziś po poszarpanej nocy i dwunastu godzinach w robocie powinienem w końcu paść na pysk, ale generalnie problem się nasila.

Na forum nie używamy nazw leków.

dziadziunio - Wto 06 Paź, 2015 21:32

Giaur napisał/a:
nie związane z alkoholem


Przez całe lata biegałem po piętrach nie mogąc znaleźć wyjścia z matni, w której się znalazłem. Na plecach czułem oddech goniących i doganiających mnie ludzi. Dobiegałem do narożnika będąc pewnym, że za rogiem będę mógł odsapnąć, zniknąć lub się skryc. A za rogiem wysoka siatka, lub zamknięte na głucho drzwi...
Od roku, kładę się i zasypiam......bajka.........koszmarów brak.
To chyba? nie po dawnych medykamentach..może nie pozałatwiane sprawy? :bezradny:
pozdrawiam. :)

kuba34 - Śro 07 Paź, 2015 18:04

Giaurze nalogowe regulowanie uczuc sie odzywa
Nic Ci nie ma, nie musisz brac rzadnych lekarstw.
Dziadek ma racje, teraz musisz inaczej zalatwiac swoje potrzeby niz w sposob nalogowy

Giaur - Czw 08 Paź, 2015 19:58

@cenzor
To nie nazwa leku, tylko nazwa substancji występujących w niektórych lekach. Konkretnej nazwy handlowej nie wymieniłem. Chociaż mając na uwadze marketingowych spamerów, przepraszam ;) .

Dziś było de facto gorzej niż wczoraj, wszystkie sprawy załatwione, robota jest, chata jest, forsa na funduszu ewakuacyjno-relokacyjnym też (lubię mieć oszczędności wystarczające na start w nowym kraju, czyt. wynajęcie chaty i miesiąc/dwa na szukanie pracy). Nijak nie mogę powtarzającego się w kółko koszmaru sprowadzić do alkoholu. Kraków dworzec główny, ja z plecakiem, w kieszeni gotówka i zamiast iść do hostelu/wynająć coś na szybko, włóczę się po jakichś melinach, generalnie z braku pomysłu gdzie by się tu zatrzymać pakuję się w różne kłopoty, im dalej tym logiki mniej. Alkoholu w tym śnie nie piję, gdzieś w okolicy spożywają ludzie, jednak w całej historii jest to wątek poboczny. Dam czas czasowi, jak się po weekendzie nie poprawi idę po prochy.

kuba34 - Czw 08 Paź, 2015 20:07

prochy bo zle sny, hah. To tak jak twoj sen. NIby alko jest, ale go nie ma.
Szkoda, ze mi sie nic nie sni nigdy, nawet rzaden koszmar, a zycie byloby ciekawsze

Giaur - Pią 09 Paź, 2015 17:16

Po wczorajszej "posiadówce" na czacie (dziewczyny :kwiatek: ) i samozdiagnozowaniu DDA/DDD koszmary odeszły w niebyt, trzy godziny wertowania internetu wystarczyły. W sumie z alkoholizmem było tak samo, nie jestem takim wyjątkowym i beznadziejnym przypadkiem. Ba, moja buntownicza dusza indywidualisty przeżywa spory kryzys, wszystko (na szczęście) bardziej sztampowe niż mi się wydawało. Chyba jest dla mnie ratunek, od wczoraj się jakoś lżej oddycha... Wszelkiego rodzaju terapie DDD/DDA odkładam jak na razie na półkę (Klara, Margo, Zołza :okok: ), nie żebym się bał, nie żebym odwlekał. Dopiero co zakręciłem butlę, pewnych rzeczy związanych z dniem codziennym to ja się dopiero uczę. Jeszcze raz, wielkie dzięki że jesteście :roll: .
Giaur - Wto 13 Paź, 2015 17:53

Powoli nie widzę celu w całym tym wychodzeniu z alkoholu. Głodów jako takich nie rejestruję, chyba nauczyłem się unikać sytuacji który mogłyby takowe wywoływać, jest plan dnia, staram się jak najwięcej spać, HALT itd. Cały ten zestaw narzędzi terapeutycznych powoli wszedł w nawyk jak mycie zębów ale... Po co to wszystko? Żeby budzić się rano z poczuciem że to wszystko nie ma sensu? By przechodzić przez centrum miasta obserwując bawiących się, czuć się jak kosmita, który do całego tego świata po prostu nie pasuje? Nie mogę oprzeć się wrażeniu że mam dwadzieścia siedem lat i całe życie przeciekło mi gdzieś palce... Dzieciństwa jako takiego nie miałem, a młodość przepiłem/przećpałem, piłem destrukcyjnie przez trzy ostatnie lata, jednak wcześniejszy okres to i tak życie po pijaku de facto... Coraz mniej widzę sensu w tej idei niepicia, szczęśliwszy się od tego na pewno nie stałem.
rufio - Wto 13 Paź, 2015 18:07

Arabski wojowniku - zdrowiejesz .
A że tak sie czujesz ? To dobrze - powiem wiecej bardzo dobrze .
Bo jedno sie u Ciebie skończyło a drugie nie zaczęło . Znajdziesz " swój kawałek podłogi " znajdziesz .


prsk :P

Whiplash - Wto 13 Paź, 2015 18:12

Jakoś nie widzę żeby
Cytat:
Cały ten zestaw narzędzi terapeutycznych powoli wszedł w nawyk
skoro nie dostrzegasz wyraźnego żalu po stracie... Zwykły mechanizm choroby alkoholowej wymagający pracy nad sobą. Dalszej, nieustającej i intensywnej...
zołza - Wto 13 Paź, 2015 18:22

Giaur napisał/a:
Dzieciństwa jako takiego nie miałem, a młodość przepiłem/przećpałem, piłem destrukcyjnie przez trzy ostatnie lata, jednak wcześniejszy okres to i tak życie po pijaku de facto... Coraz mniej widzę sensu w tej idei niepicia, szczęśliwszy się od tego na pewno nie stałem.

Giaur :pocieszacz: bo Ty tak na prawdę nigdy nie żyłeś ( że nie wspomnę o szczęściu ;) ) Ty zwyczajnie musisz nauczyć się żyć/być od nowa. Realne życie bez wspomagaczy"szczęścia"to nie spacer po chmurach ale twarde stąpanie po ziemi i trzeźwe decyzje co z tym "fantem" zrobić . Huśtawki emocjonalne , użalanie się nad własnym losem, samotnością to nie wyjście, to powrót do picia,brania.
Nie daj mechanizmowi iluzji i zaprzeczeń przejąć swojego życia bo właśnie teraz to on Ci mota w głowie. ;)

szymon - Wto 13 Paź, 2015 18:38

Giaur napisał/a:
Coraz mniej widzę sensu w tej idei niepicia


podstawa terapii
wypisz se chłopie wszystkie ZA i wszystkie PRZECIW
podejmij decyzję adekwatną do wieku, bo duży jesteś, ale czy dorosły na konkrety?
po co powtarzać te same historie i błędy, jak tu ludzie w internecie Ci mówią

ankao30 - Wto 13 Paź, 2015 19:10

Chodzisz na mityngi nadal ?
Jak tak to słuchaj uważnie, nie tylko bądź. Zacznij działać, bo siedzenie samo nic nie daje.
Właśnie nadchodzi czas muru i od Ciebie zależy jak go przejdziesz.
Szczerze sama nie odczułam tej fazy, ale pracowałam i pracuję nad sobą. Coś robię i czuję się szczęśliwa, nie czuję straty, ani żalu. Ale to ja tak mam.
Nie ukrywam, bałam się tej fazy, bowiem osoby które poznałam w tym okresie zapiły, nie wiedziałam jak ją sama przejdę, ale... Było ok. I jest nadal.

Miłego wieczoru

Giaur - Wto 13 Paź, 2015 19:49

@Whiplash, Szymon
Za alko nie tęsknie, nie piję bo mnie to zabije, gdzieś wspominałem że trzy, cztery lata chlania dzieli mnie od samobója. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Okno mojej sypialni wychodzi na boiska pobliskiej szkoły i klubu sportowego, chcąc nie chcąc wyskakując na fajkę widzę uśmiechnięte dzieciaki biegające za piłkę. Niby widok jak każdy inny ale nie mogę pozbyć się odczucia że spieprzyłem sobie życie, nawet lepiej, ja go nigdy nie zacząłem. Wszystkie moje życiowe priorytety, marzenia, WSZYSTKO straciło sens, poddaję wątpliwość każdą decyzję jaką kiedykolwiek podjąłem. Ja już nie wiem gdzie jestem ja, a gdzie maska ekstrawertyka lecącego przez życie po bandzie, z bezczelnym uśmieszkiem na ustach. Wielu ludzi mnie takim widzi. Błąkam się po świecie sam nie wiedząc czego szukam, nie chodzi mi w tym momencie o to że chlać się chce, bo się nie chce. Ja po prostu nie wiem kim ja w ogóle ku*** jestem :| .

olga - Wto 13 Paź, 2015 19:54

Przeciez Ty masz tylko 27 lat i w zycie dopiero wchodzisz...
ankao30 - Wto 13 Paź, 2015 20:19

Jak weszłam na forum czułam się beznadziejnie. Mając rodzinę, dom, pracę byłam nieszczęśliwa. Też nie widziałam siebie w tym wszystkim. Wiecznie patrzyłam na innych, wiecznie zazdrościłam, bardzo chciałam żyć nie swoim życiem. Też winiłam przeszłość. Tak strasznie nienawidziłam mamy, od trzynastu lat nie żyje i ostatnio nie wiedziałam czy to żale czy tęsknota. Teraz już wiem.
Teraz żyję swoim życiem i czuję się szczęśliwa. Ale musiałam uporządkować przeszłość, co również pomogło mi zrozumieć siebie i w pełni zaakceptować. Ja miałam szczęście trafiłam na alkoholików, którzy wskazali mi drogę i ją wykorzystałam. Dziś nie żałuję, od kilku miesięcy po prostu uczę się żyć na nowo, inaczej i to mi pasuje, bowiem nie dość, że ja się zmieniłam, to wszystko wokół też.

Życzę Ci tego z całego serca.

Whiplash - Wto 13 Paź, 2015 21:03

Ja tam będę się upierał. Nic z terapi nie wyniosłeś, a w każdym razie niewiele. Żal po stracie to nie tylko tęsknota za alkoholem. To wiecej. I to właśnie widzę czytając cię.
margo - Wto 13 Paź, 2015 21:08

Giaur napisał/a:
Cały ten zestaw narzędzi terapeutycznych powoli wszedł w nawyk jak mycie zębów


Moment moment... myślałam, że Ty nie byłeś na terapii :mysli:
skąd wiesz, że znasz wszystkie narzędzia? Znudziła Ci się rutyna? Zrób coś nowego, idź na terapię :mgreen:

Giaur - Wto 13 Paź, 2015 21:26

Narzędzie dostałem na grupie wsparcia i AA, guru jednej i drugiej szajki to wykwalifikowany terapeuta (na początku nie wiedziałem, ponoć się nie ujawnia bo ludzie oknami wieją ;) ) i też alkoholik. Dzienniczek głodu, planowanie dnia itd. podstawowe podstawy, po pierwszym suchym kacu się mocno osadziłem w tych zachowaniach. Na początek mówił żebym się tego trzymał i się pojawiał. Na resztę ma ponoć przyjść czas, chyba nadszedł bo... do wódy nie ciągnie, ale... już pisałem wcześniej.
margo - Wto 13 Paź, 2015 21:37

Giaur napisał/a:
Dzienniczek głodu, planowanie dnia


HALT i inne... tego dowiedziałam się na grupie wstępnej terapii. Wstępnej. Z której jest ogromny przesiew później. One są przydatne, jasne! Ale trzeba też się uporządkować wewnątrz. To tak, jakbyś miał złamaną nogę i brał ciągle tabletki przeciwbólowe, żeby nie bolało, zamiast iść i ją poskładać do kupy, żeby w końcu jak się zrośnie przestało tak boleć :roll: noga nigdy nie będzie tak sprawna jak przed złamaniem, ale już dużo łatwiej chodzić ze zrośniętą niż ciągle być na przeciwbólowych, nie? ;)

dziadziunio - Wto 13 Paź, 2015 22:32

Giaur napisał/a:
Ja po prostu nie wiem kim ja w ogóle ku*** jestem


Jesteś bardzo młodym, bardzo szczerym człowiekiem. Jesteś także alkoholikiem z jak Tobie wszyscy tutaj piszą na stałę już, zainstalowanymi mechanizmami uzależnienia..
Masz dwa wyjścia..
Wrócic do picia, lecz ono już nie będzie wyglądało jak to wcześniejsze, gdyż zbyt dużo już wiesz, a poza tym zainstalowane zadziała i będzie coraz większy klops.
Możesz niepic, ale tutaj także nie masz co oczekiwać cudów, gdyż tylko Ty możesz ciężką pracą do cudu doprowadzić..
wybór, należy jak zwykle do Ciebie.. :bezradny:
Bardzo szczere posty...dziękuję i szacunek ;)
pozdrawiam serdecznie :(

dziadziunio - Wto 13 Paź, 2015 22:52

Jeżeli nawet nie będziesz pił alkoholu i czekał na cud, zainstalowane i tak będzie się rozwijało. :bezradny: tak ma :figielek:
Jakby więc na to nie popatrzeć, i tak du**sko z tyłu.. :rotfl:
Szach i mat :tak:

Wiedźma - Śro 14 Paź, 2015 10:44

dziadziunio napisał/a:
zainstalowanymi mechanizmami uzależnienia..

No właśnie, właśnie, Giaurze - nauka jak rozbroić te mechanizmy i rozbrojenie ich
w odniesieniu do własnych uwarunkowań jest właściwą pracą terapeutyczną.
A tego się pocztą pantoflową nie przekaże, bo każden jeden nawrócony alkoholik
winien przeprowadzić to indywidualnie, acz z pomocą grupy i terapeuty 8) 8) 8)

Giaur - Śro 14 Paź, 2015 13:33

Dzięki za wszystkie posty, od paru dni coś się we mnie wykluwało, nie potrafiłem tego nawet nazwać. W niedzielę temat będzie trzeba poruszyć z przewodnikiem. Gdzieś już pisałem że przed grupą lubię sobie poczytać to co sam napisałem, łatwiej jest mi się wtedy wyrazić, język nie jest problemem, ja nawet po polsku nie wiedziałem jak pewne rzeczy zdefiniować, posta wysyłałem za trzecim napisaniem a i tak musiałem później poprawiać. Dziś jest trochu lepiej, chyba pomaga świadomość że nie idę przez ten syf samemu. Konstruktywne wnioski po weekendzie.

PS.
Gdyby nie Wy, AA, grupa już bym pił. Może ktoś kiedyś wstał od stołu i powiedział "pi****lę nie piję" i nie pił, ale ja w takie rozwiązania nie wierzę.

Giaur - Pon 02 Lis, 2015 21:41

Z konstruktywnych wniosków na razie jeden, na grupę chodzić nie będę, meetingi też w innym miejscu. Gdzieś w tym wszystkim zatraciła się moja anonimowość i prywatność. Z decyzją na trzeźwo się parę razy przespałem i trwać w niej będę, co dalej, nie wiem. Chyba terapia indywidualna, zajrzę jeszcze na inny meeting i dam dwunastu krokom kolejną szansę.
Giaur - Wto 03 Lis, 2015 21:28

W piwnicy się zadeklarowałem że się trochu rozpiszę, no to jechane.

Z grupy zrezygnowałem i jest to decyzja myślę ostateczna, meeting AA w tym miejscu zostawiam sobie jako opcję ratunkowo-krytyczną. Gdzieś pomiędzy jednym spotkaniem a drugim traciłem poczucie gdzie się zaczyna AA a gdzie grupa terapeutyczna. Ostatecznie zniechęcił mnie jednak fakt iż całość składu zna się ze sobą parę lat i utrzymuje ze sobą bliskie kontakty. Poszedłem tam zrobić coś ze swoim alkoholizmem, nie potrzebna mi do tego informacja kto ma do załatwienia jakie bilety bo chelsea przyjeżdża w kryzysie. Niezbyt pozytywnie działają na mnie zaproszenia różnego rodzaju spotkania (nie robiłem tłumaczenia, z daleka zalatywało jakąś damską grupą wsparcia współ), w czym celowała jedna uczestniczka. Niestety z każdym kolejnym tygodniem coraz bardziej mnie to irytowało. Chyba nie czuję się na siłach na tego typu przedsięwzięcia, a niestety brakuje mi asertywności by powiedzieć co czuję.

A co z alkoholizmem? Krytyczne wahania nastroju, od skrajnej euforii, do myśli samobójczych, wszystko jakoś się unormowało, gdzieś ta obłędna sinusoida emocji uległa na szczęście spłaszczeniu. Bardzo pomocny okazał się plan 24h, mocne osadzenie się w dniu powszednim, zasada tu i teraz ma na świetny wpływ. Bardzo często piłem i jarałem sam, pozwalając myślom odpłynąć zdecydowanie zbyt daleko. Albo w przeszłość, albo w przyszłość. Coś co na początku miało mi pomóc w zaprzestaniu spożycia okazało się przepisem na życie, naczynia zmywam po jedzeniu (zazwyczaj :D ), pranie robię jak się nazbiera, sprawy bankowe załatwiam na bieżąco. Dla normalnego obywatela oczywista oczywistość, w moim przypadku gigantyczny krok naprzód, żadnego oczekiwania na Dzień Wielkiej Zmiany. Codzienne pchanie głazu pod górę, czasem lepiej, czasem gorzej. Dużo pisaliście o mechanizmie straty, trafiony, zatopiony. Temat niestety nie został należycie przerobiony, alkoholizm nie jest niestety przyczyną problemów a jedynie objawem, dzieciństwo trzeba będzie przerobić z fachowcem.

I chyba jest dobrze, gdzieś te swoje uzależnienie wpisałem w resztę mojego życia, bez oporów, bez kopania nogami, bez wielkiego parotygodniowego zrywu podczas którego chciałbym nadrobić całe lata chlania. I piszę to z perspektywy zawalonego dnia, wstałem za poźno, planu nie zrealizuję, pochłonął mnie w nocy serial niestety. Bywa, jutro się trzeba będzie przyłożyć.

Takie wnioski na chwilę obecną.

I jeszcze jeden, staram się nie używać zwrotów takich jak: chciałbym, byłbym, mógłbym, wolałbym. Zostaje zdecydowanie zbyt dużo wolnego miejsca na różnego rodzaju: gdyby, ale, jeśli. Chcę, będę, mogę, wolę. Tu i teraz.

EDIT
W sumie zdecydowanie zbyt mało odniesień do wcześniejszych postów. Tu się nic nie zmieniło, sypią się wszystkie moje definicje, świata i samego siebie. Na szczęście. Na budowanie za wcześnie, za wcześnie to nawet na rozgarnianie gruzów. Niech się wali, niech się sypie, trzeci tydzień z elektroszlugiem. Nie śmierdzę fajkami, z liquidów 18mg zszedłem na 12mg, kondycja lepsza, zęby jakby bielsze, cera też jakby zdrowsza. Mała zmiana a jak cieszy. I perspektywa na nową pracę. A może to jest właśnie życie? Od małej zmiany do małej zmiany? Się zobaczy. Znaki zapytania mnie nie już na szczęście nie martwią, a cieszą.

Whiplash - Wto 03 Lis, 2015 21:42

Spoko, fajne warunki postawiłeś temu swojemu alkoholizmowi :luzik: myślisz że dotrzyma? :mysli:


g45g21

Giaur - Wto 03 Lis, 2015 21:47

Możesz jaśniej? Czego ma dotrzymać? :bezradny:

Za parę tygodni i takruszam do terapeuty coby coś ze swoim DDD zrobić.

Whiplash - Wto 03 Lis, 2015 22:48

Pozwól, że wystąpię w (T)roli Twojego alkoholizmu.

Giaur napisał/a:
Z grupy zrezygnowałem i jest to decyzja myślę ostateczna, meeting AA w tym miejscu zostawiam sobie jako opcję ratunkowo-krytyczną.


:cwaniak: :radocha: Tak trzymaj. Z tym sobie jakoś poradzę :)

Giaur napisał/a:
Gdzieś pomiędzy jednym spotkaniem a drugim traciłem poczucie gdzie się zaczyna AA a gdzie grupa terapeutyczna. Ostatecznie zniechęcił mnie jednak fakt iż całość składu zna się ze sobą parę lat i utrzymuje ze sobą bliskie kontakty.


Czyli udało mi się Cię zwieść... Uwierzyłeś mi, że to wszystko jakieś takie, nie takie jak "Twoim" (hehehe) zdaniem powinno być.

Giaur napisał/a:
Poszedłem tam zrobić coś ze swoim alkoholizmem

A tymczasem ja się nie dałem za to zrobiłem coś z Tobą :mgreen:

Giaur napisał/a:
Niezbyt pozytywnie działają na mnie zaproszenia różnego rodzaju spotkania (nie robiłem tłumaczenia, z daleka zalatywało jakąś damską grupą wsparcia współ), w czym celowała jedna uczestniczka. Niestety z każdym kolejnym tygodniem coraz bardziej mnie to irytowało. Chyba nie czuję się na siłach na tego typu przedsięwzięcia, a niestety brakuje mi asertywności by powiedzieć co czuję.

No całe szczęście, że nie musiałem Ci tego tłumaczyć... Ci ludzie na pierwszy rzut oka wydali mi się inni... nijak do nas nie przystają c44vc

Giaur napisał/a:
A co z alkoholizmem?

No właśnie, co ze mną? :mysli:

Giaur napisał/a:
Krytyczne wahania nastroju, od skrajnej euforii, do myśli samobójczych, wszystko jakoś się unormowało, gdzieś ta obłędna sinusoida emocji uległa na szczęście spłaszczeniu.

No przecież nie będę Ci ciągle rollercoastera fundował... Poza tym coś za coś :foch:
Giaur napisał/a:
Bardzo pomocny okazał się plan 24h, mocne osadzenie się w dniu powszednim, zasada tu i teraz ma na świetny wpływ.
Dobrze że tak myślisz :) Znalazłeś coś, co (twoim zdaniem) działa. Tego właśnie oczekiwałem :)
Giaur napisał/a:
Bardzo często piłem i jarałem sam, pozwalając myślom odpłynąć zdecydowanie zbyt daleko. Albo w przeszłość, albo w przyszłość.

Spoko, to teraz łykniem tak bez myślenia o przyszłości? ;)

Giaur napisał/a:
Coś co na początku miało mi pomóc w zaprzestaniu spożycia okazało się przepisem na życie, naczynia zmywam po jedzeniu (zazwyczaj ), pranie robię jak się nazbiera, sprawy bankowe załatwiam na bieżąco. Dla normalnego obywatela oczywista oczywistość, w moim przypadku gigantyczny krok naprzód, żadnego oczekiwania na Dzień Wielkiej Zmiany. Codzienne pchanie głazu pod górę, czasem lepiej, czasem gorzej. Dużo pisaliście o mechanizmie straty, trafiony, zatopiony. Temat niestety nie został należycie przerobiony, alkoholizm nie jest niestety przyczyną problemów a jedynie objawem, dzieciństwo trzeba będzie przerobić z fachowcem.

Taaaakkk... :cwaniak: Zajmij się czymś pożytecznym, a mnie zostaw w spokoju :beba:

Giaur napisał/a:
I chyba jest dobrze, gdzieś te swoje uzależnienie wpisałem w resztę mojego życia, bez oporów, bez kopania nogami, bez wielkiego parotygodniowego zrywu podczas którego chciałbym nadrobić całe lata chlania. I piszę to z perspektywy zawalonego dnia, wstałem za poźno, planu nie zrealizuję, pochłonął mnie w nocy serial niestety. Bywa, jutro się trzeba będzie przyłożyć.
34t5hsdd





A teraz ode mnie... Alkoholizmowi nie stawia się warunków. Tego nie zrobię, tamto mi nie pasuje, a owego nie wypada... Jak to zrozumiesz - masz szansę.

PS.: Mozesz sobie zamienić słowo alkoholizm na podświadomość. Zależy co do Ciebie bardziej przemawia ;)

Giaur - Śro 04 Lis, 2015 01:27

Ciekawy wywód, fajnie że Ci się chciało. Może nie do końca jasno się wyraziłem, z alkoholizmem jak najbardziej jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, mimo nielicznych, pozytywnych zmian w życiu które wprowadziłem. Bardzo mnie one cieszą jednak jest to tylko początek drogi. Drogi którą chce kontynuować w innym miejscu.

Niepotrzebnie po cięższym kryzysie wyskoczyłem z tekstem że czasem czuję się samotny. Od tamtego momentu zaczęło się nachalne zapraszanie mnie nie na różnego rodzaju "iwenty", zarówno okołoalkoholizmowe jak i te trochę mniej. Sam sobie potrafię zorganizować wolny czas, obejdę się bez łaski. Będę chciał pójść na mecz, to sobie pójdę, stać mnie. A już nikogo nie powinno obchodzić co robię w święta. Nie obchodzę.

Ann - Śro 04 Lis, 2015 09:38

Giaur.. z ciekawości.. ile nie pijesz?
wampirzyca - Śro 04 Lis, 2015 17:05

poczytałam sobie twój wątek..bardzo szczerze napisane...Witam Wampirzyca :)
Giaur - Śro 04 Lis, 2015 20:26

@Ann
Trzeci miesiąc, chyba rekord jeśli chodzi o dorosłe życie.

A dzisiaj sprawy i sprawki ze wczoraj nadgonione, meeting w nowym miejscu, całkiem spoko. Jedynie co mnie mierzi to trzymanie się za ręce (nie lubię kiedy ktoś mnie w ten sposób dotyka), z tym niestety nic nie zrobię, co do reszty jak najbardziej na tak. W przyszłym tygodniu zajrzę gdzie indziej, może się do rodaków przejadę, zobaczymy. W poprzednich notkach zapomniałem wspomnieć o najważniejszym, meetingi jak najbardziej ;) , chodziło tylko o zmianę miejsca, w poprzednim straciłem nieco kontrolę nad kontaktami z resztą uczestników.

Ann - Śro 04 Lis, 2015 21:05

Giaur napisał/a:
Trzeci miesiąc
a ja... (i tu broń boże nie chodzi o przechwałki)... dwa lata i cztery miesiące.. i nadal g***o wiem i nadal niczego nie jestem pewna. Inteligentny jesteś pewnie rozumiesz co chcę Ci powiedzieć.
Giaur - Śro 04 Lis, 2015 21:17

A gdzieś pisałem że czegoś jestem pewien? Że odnalazłem TO COŚ? Im dłużej nie piję tym się więcej znaków zapytania pojawia, z początku mnie przerażały, teraz.. nie wiem, intrygują? Dopiero zaczynam, jestem tego świadom, następny krok będę musiał jakiś wykonać. Jaki? Jeszcze nie wiem, na razie cieszy mnie powrót biochemii mózgu do jako takiej równowagi. Jedyne co opisałem, to sposób w jaki psychikę nieco ukoiłem podczas tego burzliwego okresu, na razie działa. Lepiej śpię, lepiej jem. Staram się na małych rzeczach koncentrować, na duże mam nadzieję przyjdzie czas.
margo - Śro 04 Lis, 2015 21:38

Giaur napisał/a:
Staram się na małych rzeczach koncentrować


Giaur napisał/a:
Za parę tygodni i takruszam do terapeuty coby coś ze swoim DDD zrobić.


:mysli:

Coś Ty się tak uparł na tą terapię DDD, skoro Ty terapii z uzależnienia nie zrobiłeś? Nie wiem jak u Ciebie, ale w Polsce w ośrodku leczenia uzależnień nie przyjmują na terapię DDD jeśli jest się alkoholikiem bez zrobionej terapii uzależnienia. Ja byłam na terapii współ. Gdy okazało się, że powinnam chodzić na terapię uzależnienia, to terapia współ została tego samego dnia dla mnie zamknięta, a miesiąc później już chodziłam na terapię z uzależnienia. Ty na prawdę szukasz powodu do picia? Terapia DDA/DDD to bardzo ciężkie emocje, z którymi możesz sobie nie poradzić nie przechodziwszy przedtem terapii uzależnienia. Mówię Ci to już chyba trzeci raz... więc może już wystarczy. Już się zamykam :bezradny: :milczek:

Ann - Śro 04 Lis, 2015 21:44

margo, popieram, :brawo: wiem cos o tym.. jeden etap musi byc wypracowany by ruszyc drugi
Giaur - Czw 05 Lis, 2015 13:39

Margo, zawsze jesteś mile widziana. Terapeuta wskazany to na pewno, z pierwszego się dowiadywałem że najpierw jest wstępny wywiad (dwa tak dokładnie), a potem albo terapia uzależnień, albo grupy pomocowe itd. Z tego co wiem alkoholicy zaliczają terapię... dziewięciotygodniową 8| , trochę krótko... z tego co czytałem tyle to ludzie w ośrodkach siedzą.
Whiplash - Czw 05 Lis, 2015 21:19

Giaur napisał/a:
Z tego co wiem alkoholicy zaliczają terapię... dziewięciotygodniową

Po dziewięciu tygodniach to ja jeszcze dobrze nie wytrzeźwiałem po tych latach picia... Moja terapia trwała 1,5 roku, a też wszystkiego nie przerobiłem...

margo - Pią 06 Lis, 2015 00:01

Giaur napisał/a:
dziewięciotygodniową


Ale to jest terapia dzienna czy ambulatoryjna? Bo wiem, że można zrobić terapię w dwa miesiące, ale chodząc codziennie po 8 godzin. Ja chodzę na tę drugą, pierwsze dwie grupy miałam 2 razy w tygodniu, a teraz kolejną mam raz w tygodniu plus oczywiście indywidualne. Dopytywałeś się dokładnie? Bo ja musiałam przenieść się do innego ośrodka, bo w tym, w którym chodziłam na terapię ze współuzależnienia nie przyjmowali na terapię w trybie ambulatoryjnym, tylko na dzienną, a tego nie dało rady pogodzić z pracą i studiami :bezradny:

Giaur - Pią 06 Lis, 2015 17:42

Trafiony, stacjonarna. Na taki nr nie mam czasu, chociaż... królowa jest łaskawa dla swoich rozpitych poddanych, alkoholizm jest tutaj uważany za pełnoprawną chorobę z okazji której mogę brać wystarczająco dużo zasiłków by z nich na spokojnie wyżyć. Co najlepsze, pielęgniarka sama mi zaproponowała wypełnienie kwitów + wszelką pomoc (urząd miasta itd). "Normalna" terapia trwa nieco dłużej, ten manewr niestety za parę tygodni. Muszę zmienić robotę, rotacja dzień/noc mnie coraz bardziej dobija, do tego przenieśli mnie na mocno zaludniony przez Polaków dział. Kariery nie przewiduję.

EDIT
Alkohol to jednak makabryczna ilość pustych kalorii, po odstawieniu piwa przerzuciłem się na jedzenie. Astronomiczna ilość tłuszczy i węglowodanów (prostych głównie), jedzona bardzo często przed snem. O czekoladzie nie wspominam. Schudłem 2 kilo :| .

endriu - Pią 06 Lis, 2015 21:09

Giaur napisał/a:
Jedynie co mnie mierzi to trzymanie się za ręce

bez przełamania tego oporu nie wytrzeźwiejesz kolego, nie ma szans...
wnioskuję, że nie potrafisz wyrazić swoich uczuć, boisz się czegoś, tak się nie da.

Giaur - Pią 06 Lis, 2015 22:07

Poproszę trochę jaśniej, bo mi ciężko znaleźć związek między mówieniem tego co myślę a trzymaniem się za ręce.
endriu - Sob 07 Lis, 2015 12:00

poczytaj trochę na temat niewerbalnego wyrażania uczuć,
poza tym może opowiesz coś na temat jakbyś się ze mną przywitał spotykając się np na jakimś zlocie?

margo - Sob 07 Lis, 2015 12:17

Wydaje mi się, że czym innym jest podawanie ręki na przywitanie, a czym innym jest trzymanie się za ręce w kółeczku... szczególnie głównie w męskim gronie... :roll:
pietruszka - Sob 07 Lis, 2015 13:14

Giaur - na początek - uczucia to nie myśli?
A moim zdaniem (na grupach alanonowskich tez trzymamy się za ręce) wszystko zależy od własnej interpretacji tego gestu. Warto czasem pogrzebać "w uczuciach" by odkryć jakie przekonania, myśli czają się pod uczuciami, które wiąże się z daną sytuacją. W tym przypadku może niechęcią, odrazą, niesmakiem, lękiem, czy co tam czujesz.

Czym według Ciebie jest stanie w kręgu i trzymanie się za ręce?
Ja z tym już nie mam kłopotu, kiedyś dotyk innej osoby wzbudzał we mnie lęk, niechęć, czasem nawet złość. Wiem, skąd to mam - to wpływ bardzo zimnego emocjonalnie domu, w którym nie wyrażano uczuć, nie dotykano się, nie przytulano.

Dziś mam inaczej na szczęście.
Dla mnie akurat uścisk wzajemny dłoni osób w czasie mitingu łączy się z poczuciem przynależności jedności, wspólnoty, bycia jedną z grupy, jest taką wymianą energetycznej życzliwości, przyjaźni. Symbolem siły grupy. Znakiem, że nie jestem w problemie sama. Ale tak mam ja.

Wiem, że wiele osób ma problem z postrzeganiem wielu tradycyjnych, czasem polskich właśnie, obyczajów mityngowych (zbliżonych do AA w Alanon): z pojęciem Bóg, Siła wyższa, z trzymaniem się za ręce, z siadaniem w kręgu, z palącą się świeczką na mitingu. Czasem - staje się to nawet wymówką, czymś, co nei pasuje nawet na tyle, że ktoś rezygnuje z tej formy pomocy.

Może to kwesta ustalenia sobie priorytetów? Przestania czepiania się szczegółów w imię potrzeby rozwiązania najważniejszego problemu: alkoholizmu, współuzależnienia, innych uzależnień. Bo czy ważniejsza jest kwestia palącej się świeczki czy problem z uzależnieniem? Można czepiać się drobiazgu by uciec od ważniejszego problemu. To jest jakiś pretekst, ale dziś wiem, że nie warto.

ankao30 - Sob 07 Lis, 2015 13:32

Zgadzam się z pietruszka, i potwierdzam warto.

Zanim poszłam na pierwszy mityng czytałam opinie w Internecie. Większości był porównywany do sekty. Jeszcze jak sobie przypomnę jak przeczytałam, że jest w mojej okolicy przy kościele, o matko już chciałam przekreślić tą formę pomocy. Dobrze że osoby z forum naprostowały moje myślenie.
Też mnie dziwiło trzymanie za ręce, modlitwa i świeczka. Choć nie wszędzie tak jest.
Teraz wiem, że po coś to jest. I dobrze mi z tym, zaakceptowałam to w pełni.
Miłego

Giaur - Sob 07 Lis, 2015 16:50

endriu napisał/a:
poczytaj trochę na temat niewerbalnego wyrażania uczuć,
poza tym może opowiesz coś na temat jakbyś się ze mną przywitał spotykając się np na jakimś zlocie?


Podałbym rękę? Jeśli wyciągnąłbyś pierwszy, jesteś starszy. Więcej kontaktów fizycznych nie przewiduję.

@Pietruszka
Nie widzę związku z przynależnością do grupy, a trzymaniem się za ręce, przytulaniem i całą resztą tej szopki. Nigdy tego nie lubiłem i nie zamierzam nagle polubić. Mieszkam na wyspach, nie ma tu polskich obyczajów AA (nie wiem, nigdy na polskim meetingu nie byłem), czyt. brak świeczek, o Bogu na szczęście mało. Społeczeństwo bardzo zlaicyzowane, generalnie o sprawach wierzeniowo-szamańskich raczej rozmawia się w najbardziej zaufanym kręgu znajomych i rodziny. Wojujących antyklerykałów też rozczaruję, wieszanie psów na Watykanie to też spora gafa towarzyska.

ankao30 - Sob 07 Lis, 2015 17:03

Giaur,

Na polskich mityngach jest różnie. Chodzę na jedną grupę gdzie faktycznie nie ma świeczek, jest czytanie WK ale nie stałych fragmentów tylko od deski do deski. Co tydzień dalej i od poczatku. W dowolnych fragmentach można przerwać i podzielić się doświadczeniem nawiązując do fragmentu. A i zawszze są krótkie spikierki.
Na innej grupie znów inaczej. Tu tylko czytanie stałych fragmentów, świeczka temat, wypowiedzi, radości i problemy. Kiedyś kolegę zapytałam czy czytał WK to przyznał się że nie tylko te fragmenty.
Smutne, ale wiem że tak jest, wiem że każda grupa inna, ale każda coś mi daje i to piękne.

endriu - Sob 07 Lis, 2015 18:22

margo napisał/a:
trzymanie się za ręce w kółeczku... szczególnie głównie w męskim gronie...

ja sobie staję zawsze między paniami :mgreen:

endriu - Sob 07 Lis, 2015 18:25

Giaur napisał/a:
Podałbym rękę? Jeśli wyciągnąłbyś pierwszy, jesteś starszy. Więcej kontaktów fizycznych nie przewiduję.

a ja bym Cię wyściskał jak co najmniej Jacka w Licheniu :)

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 19:23

Endriu, a jakbyś mnie przywitał?
endriu - Sob 07 Lis, 2015 20:24

mniej więcej tak :skromny:



tylko nie wiem czy byłabyś taka zadowolona ;)

margo - Sob 07 Lis, 2015 20:26

endriu napisał/a:
mniej więcej tak


Ze mną się tak nie przywitałeś :beba:

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 20:33

endriu napisał/a:
mniej więcej tak

A co chciałbyś mi w ten sposób powiedzieć?

endriu - Sob 07 Lis, 2015 20:41

margo, przepraszam, nadrobię podwójnie przy następnej okazji
endriu - Sob 07 Lis, 2015 20:42

Matinka napisał/a:
A co chciałbyś mi w ten sposób powiedzieć?

jak to dobrze, że jesteś i że Cię mogę poznać :)

Jo-asia - Sob 07 Lis, 2015 20:46

endriu napisał/a:
Matinka napisał/a:
A co chciałbyś mi w ten sposób powiedzieć?

jak to dobrze, że jesteś i że Cię mogę poznać :)

do pierwszej rocznicy, miałam opór.. z "miśkiem"
teraz sama podchodzę i pierwsza, otwieram ramiona :mgreen:

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 21:31

Giaur, przepraszam, że w Twoim temacie tak sobie gawędzę z Endriu, ale nawiązuje do poruszonej przez Ciebie sprawy, konkretnie do tego trzymania się za ręce na mitingu i tego, co Endriu odpowiedział:
endriu napisał/a:
Giaur napisał/a:
Jedynie co mnie mierzi to trzymanie się za ręce

bez przełamania tego oporu nie wytrzeźwiejesz kolego, nie ma szans...
wnioskuję, że nie potrafisz wyrazić swoich uczuć, boisz się czegoś, tak się nie da.

endriu napisał/a:
poczytaj trochę na temat niewerbalnego wyrażania uczuć,

Na temat niewerbalnego wyrażania uczuć, taki pierwszy z brzegu fragment:
"Dotyk
Z powodu konotacji z seksem i agresją dotyk stanowi sygnał o bardzo dużej sile oddziaływania. Dlatego istnieją określone normy społeczne, które regulują akceptowany obszar i liczbę dotyków w zależności od charakteru związku interpersonalnego. Istnieje szereg sytuacji, w których kontakt cielesny jest akceptowany, np. w sporcie, podczas tańca, podczas badania lekarskiego, w czasie składania życzeń. We wszystkich tych sytuacjach obowiązują inne reguły, ale wspólnym mianownikiem jest brak związku pomiędzy dotykiem i poczuciem intymności. Wymienione rodzaje dotyku stanowią bowiem przykłady dotyku funkcjonalnego.
Najważniejsze funkcje komunikacyjne dotyku to:
wspieranie/ pocieszanie,
funkcja afiliacyjna,
funkcja władzy.
Przekazy dotykowe są szczególnie skuteczne w dostarczaniu pocieszenia osobom potrzebującym psychicznego wsparcia. Poprzez dotyk najlepiej dokonuje się transmisja uczucia sympatii, zrozumienia, współczucia. Bardzo ważna jest rola dotyku w relacjach rodzice-dzieci. Dotyk odgrywa ogromnie ważna rolę w kształtowaniu bliskich relacji. Przekaz zawarty w dotyku zależy jednak od rodzaju relacji. W bliskich związkach dotyk komunikuje sympatię, życzliwość, wsparcie, etc. Z drugiej strony w relacji np. z szefem jest wskaźnikiem władzy, dominacji i statusu.
"
http://sciaga.pl/tekst/29...hy_oraz_bariery
Przy interpretacji Twojego gestu, zostawię z boku, ten seks czy agresję lub władzę.
Niemniej jednak, obrazek, który widzę przedstawia parę w dużej zażyłości i bliskości. Myślę, że mogą to być zakochani, bliscy sobie partnerzy.
Postrzegam ten gest jako daleko intymny, przeznaczony dla osób o dużej zażyłości.
Jest jeden przyjaciel, któremu rzucam się na szyję, niewielka liczba towarzyszy górskich, z którymi serdecznie się ściskam i całuję w policzki, z pozostałymi osobami wymieniam uścisk ręki. Tak mam z mężczyznami. Z kobietami, koleżankami częściej wymieniam uściski w ramionach.
Inaczej wyrażam chęć poznania, radość spotkania, sympatię, przyjaźń i głębsze uczucie. Dotyk, przytulenie jest zatem dla mnie gestem związanym z określonymi uczuciami i osobami.
A Ty jak masz? Tak samo witasz nieznajomą na zlocie, nieznajomego, bliską przyjaciółkę czy kochaną Ci osobę?

endriu napisał/a:
jak to dobrze, że jesteś i że Cię mogę poznać


Wiesz, jestem na forum dwa lata i kilka miesięcy i chyba nigdy zdania ze mną nie zamieniłeś.
endriu napisał/a:
tylko nie wiem czy byłabyś taka zadowolona

Zapewne byłabym zaskoczona tą wylewnością nie wiadomo skąd.
Lubię, gdy gest wyraża prawdziwe uczucia, nie jest pustym gestem.
Po to właśnie jest cała gama gestów i słów.
Ale to ja tak mam ;)

zołza - Sob 07 Lis, 2015 21:47

Chyba czas na ustalenie swoich granic. :) Dla każdego są kwestią indywidualną ale najczęściej ta opisówka sprawdza się w życiu codziennym. ;)
Granica psychologiczna, to odległość na jaką jesteśmy w stanie dopuścić drugiego człowieka bez czucia się w jego towarzystwie nieswojo. Dopuścić w sensie fizycznym, czyli mówiąc prościej – to, jak blisko drugiej osoby możemy stać. Każdy z nas granice ma. Każdy też, ma je nieco inne – o innej gęstości i grubości. To, co jest ważne to fakt, że jeśli ktoś narusza nasze granice, my czujemy się nieswojo i odwrotnie – naruszając czyjeś powodujemy że inni czują się nieswojo. A w jaki sposób naruszamy granicę? Wchodząc w strefę bliskości w której być nie powinniśmy.
Teoretycznie i statystycznie nasze granice wyglądają tak:
granica intymna– od 0 do 45 c – obszar zarezerwowany dla najbliższych nam osób (bliska rodzina, partner, przyjaciel)
granica osobista– od 45 cm do 120 cm – odległość, na którą dopuszczamy osoby dobrze nam znane i lubiane(znajomi, dalsza rodzina, współpracownicy)
granica społeczna– od 120 do 360 cm- dystans dla osób nieznanych lub nowo poznanych,
granica publiczna– od 360 cm – przestrzeń, w której czujemy się komfortowo w przypadku większej grupy ludzi.

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 21:50

Giaur, rozumiem Cię, jeśli chodzi o to trzymanie się za ręce.
Rozumiem, też to co Pietruszka mówi o poczuciu wspólnoty.
Jednak dla mnie kontakt cielesny z nieznanymi ludźmi jest bardzo nieprzyjemny.
Jestem też bardzo terytorialna, nie lubię gdy minimalna odległość przez obcego zostaje naruszona. Nie lubię, gdy mężczyźni całują mnie w rękę.
Nie dotyczy to bliskich mi osób.
No, tak mam.
Dlatego przy narzuconym geście trzymania się za ręce nie czułabym się dobrze.

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 21:52

O właśnie, tak jak Zołza napisała, dla mnie te granice są ważne.
Giaur - Sob 07 Lis, 2015 22:03

Bez obaw Matinka, można kontynuować, śledzę z rosnącym przerażeniem :| , ale z zainteresowaniem.
Ann - Sob 07 Lis, 2015 22:11

Też tak miałam, nawet może w moim temacie dałoby się to gdzieś odnaleźć jak pisałam o tych moich granicach na tamten czas. Około dwa lata temu, ba jeszcze rok temu.
Owszem dziś one są nadal i są wydaje mi się WŁAŚCIWE :) .
Witam się z dużą grupą na mityngu. Część facetów dostanie ode mnie tylko rękę do uściśnięcia, niektórzy dostaną samo "cześć", a są tacy, którzy dostaną mój nadstawiony policzek. Ale to musiało trwać. Musiałam ich poznać i uznałam, że mogę im na to pozwolić i nie powoduje to mojego dyskomfortu. Natomiast jeśli zdarza się, że Ci, którym nie mam chęci nastawić policzka, ani się uściskać z nimi, na siłę próbują przekraczać moją granicę, wyciągam przed siebie rękę i ich zatrzymuję, albo podaję mocno stanowczo rękę i ściskając ich dłoń blokuję ich ruch.


A trzymanie się za ręce na mityngu.. jest dziś dla mnie normalnością.. jest poczuciem przynależności i wspólnoty, zjednoczenia, poczuciem więzi.
Jest chyba tylko 1 osoba, z którą nie mogłabym stać i trzymać jej dłoni. To facet, który pewnego razu przekroczył mocno moją granicę. W czasie kiedy jeszcze nie umiałam się bronić. Dzisiaj dostałby w mordę :bezradny: i by było po sprawie.

Matinka - Sob 07 Lis, 2015 22:23

Giaur napisał/a:
śledzę z rosnącym przerażeniem

No to nieźle :mgreen:
To brnę dalej.
Tym razem a propos modlitwy na mitingu.
Nie mam nic przeciwko modlitwie, tyle, że to prywatna sprawa uczestników.
Wg mnie wspólnota AA powinna być areligijna, otwarta, uniwersalna dla wszystkich alkoholików. I znów nie lubię takiego narzucenia. Czy to jest szczegół? Nie wiem.
Pewnie przy pożytku jaki płynie ze wspólnoty można to tolerować, ale czemu tak ma być?
Miałam takie chwile, kiedy czułam się tak przerażona i samotna, że samego diabła chwyciłabym za rękę. Niestety skończyło się wyprawą pod kościół, jako miejscem spotkania AA i przyszło opamiętanie, że na takich uczuciach jak strach, cokolwiek, ktokolwiek byle nie sama nie zbuduję trzeźwości. Jeśli pójdę na miting to z dojrzałą decyzją, że tego chcę i potrzebuję.
Świeczce odpuszczę ;)
Tyle ja. Koniec. Przepraszam.

Giaur - Sob 07 Lis, 2015 22:54

Tu się Matinka nie rozpędzaj, wszelkiego rodzaju guseł i zabobonów nie chcę tutaj na chwilą obecną widzieć. Grzecznie proszę :] .
Matinka - Sob 07 Lis, 2015 23:14

Giaur napisał/a:
wszelkiego rodzaju guseł i zabobonów nie chcę tutaj na chwilą obecną widzieć

że co proszę? :swieczka:

endriu - Nie 08 Lis, 2015 09:26

zołza napisał/a:
najczęściej ta opisówka sprawdza się w życiu codziennym

właśnie, co innego teoria i nasze wyobrażenia a co innego jak spotykam kogoś na żywo, już pierwsze spojrzenie dużo mówi...

Matinka napisał/a:
A Ty jak masz? Tak samo witasz nieznajomą na zlocie,

na zlocie wszyscy są znajomi i nie ważne czy kogoś pierwszy raz widzę czy kolejny chciałbym wyściskać się z każdym...
pewnie znasz takie powiedzenie: "ojciec Cię w dzieciństwie nie przytulał", ja tak miałem i teraz nadrabiam :lol: . Oczywiście , że znam granice i na ulicy znajomych i nieznajomych tak nie witam ale jak jest okazja to chętnie korzystam...
pamiętam, że na początku trzeźwienia strasznie sztucznie to u mnie wyglądało, ale teraz już jest dobrze :)

Matinka - Nie 08 Lis, 2015 19:09

endriu napisał/a:
już pierwsze spojrzenie dużo mówi...

Tak, dlatego przy uścisku możesz ominąć właśnie to spojrzenie i uśmiech :)
A na zlocie Dekadentów czyli Czubeczków wszystko jest możliwe, w grę wchodzą podrzuty, fikołki, uściski prawicy, lewicy i szyjne, podskoki i cmoki :mgreen:

Wiem Pterodaktylu, nawet jak mam rację to jej zarazem nie mam ;)
Są rzeczy ważne i ważniejsze, jakoś tak zapędziłam się w tę retorykę.

Giaur - Pią 13 Lis, 2015 20:41

Dobra, dosyć farmazonów o przytulasach, This is sparta, ma być o wódzie :D .

Jak pisałem wcześniej, przeprowadziłem się w niepatologiczne miejsce, ale nawet niepatologia czasem ma urodziny czy inne tego typu wydarzenia okołoalkoholowe. Nawet mój współnajemca poddasza oderwał się od internetowych bojów i zszedł do szczęśliwej pary rozpijającej whisky z okazji urodzin jednej z połów. Przewinąłem się przez przypadek, chwilę pogadałem, pożyczyłem czego miałem pożyczyć. Rzecz jasna solenizant zaproponował, grzecznie odmówiłem, zaproponował drugi raz, zgasiła go piękniejsza połowa
- przecież Giaur nie pije
Nikt nie wnikał (po***ało? chory? a może kapuś?), nikt nie patrzył jak na kosmitę. Temat się urwał zanim się zaczął i chyba byłem jedyną osobą która zarejestrowała że takie słowa w ogóle padły. Zmyłem się do swojej jaskini, nie ma co się wystawiać, jeszcze nie dziś, jeszcze nie jutro ale... chyba się bez wódy da żyć :lol2:

Ann - Pią 13 Lis, 2015 20:42

Giaur napisał/a:
chyba się bez wódy da żyć
ano da :tak: okazuje się
endriu - Sob 14 Lis, 2015 10:40

Giaur, brawo Giaur, za asertywność, tak trzymaj :okok:
Giaur - Sob 14 Lis, 2015 14:18

Po dwóch suchych kacach które przeszedłem (jeden traumatyczny dosyć) raczej wolę sobie odmawiać drażnienia zmysłów niż mówić "nie" przy stole, to tak na dzień dzisiejszy. Chyba się mózgownica nieco przewietrzyła bo mi się przypominać zaczęło że miałem niegdyś wśród znajomych sporo abstynentów, wśród aktualnych jeszcze nie zaobserwowałem, niemniejnikogo nie dziwi fakt że akurat ja nie piję. Nikt nie robi afery, woda wrze w stu stopniach, słońce zachodzi na zachodzie, Giaur nie łyka. Się k***a porobiło :| ... Jutro meeting :)
endriu - Pon 16 Lis, 2015 17:24

balon już mocno napompowany
Giaur - Pon 16 Lis, 2015 21:03

Jak spadać tok z wysokiego konia ;) , a tak na poważnie, biochemia mózgu się chyba trochę ustatkowała, nie biegam od ściany do ściany. Kijowo ale jednakowo ;) .W sumie to się dziwnie inteligentniejszy czuję, w weekend przez przypadek trafiłem w internecie na jakieś zadanie matematyczne. Zaćmienie, kartka, kalkulator, trygonometria, stereometria, dwie godziny liczyłem :roll: , policzyłem. Z rozpędu się za logarytmy chciałem wziąć. Kiedyś bardzo dobry z matmy byłem, potem z pomocą specyfików sobie próbowałem zafundować dyskalkulię wtórną, ale dlaczego mi się w ogóle chciało jakieś zadania rozwiązywać? :bezradny:

To tak z moich ostatnich odpałów, aha, piciorys się zdeaktualizował i to dość drastycznie :| .

zołza - Pon 16 Lis, 2015 21:10

Giaur napisał/a:
W sumie to się dziwnie inteligentniejszy czuję

Fajnie poczuć ,że ma się jeszcze mózg - prawda? :tak:

Ann - Pon 16 Lis, 2015 21:10

Jak przestałam pić to nie umiałam liczyć nawet do 50. Masakra nie? Wstyd jak pieron. Kalkulator i tylko kalkulator.. a jak ktoś mnie o coś pytał to buraczałam po złej odpowiedzi. Tak było. Ale wróciło ;) czasem się tylko system zwiesza.


w kwestii piciorysu...? przypomniało się?

ankao30 - Pon 16 Lis, 2015 21:16

A ja znów dziennie liczę do trzech i jeszcze się mylę, aż czasem mam ochotę wyrzucić :dzierga2: za okno. :wysmiewacz:
Ale ćwiczę cierpliwość no i liczenie na trzy. ;)

A piciorys mój inaczej wyglądał na początku, po czwórce się drastycznie zmienił, choć go nie pisałam :rotfl:

:glupek:

Giaur - Pon 16 Lis, 2015 21:16

Ann napisał/a:

w kwestii piciorysu...? przypomniało się?


Czas przeszły niestety niezbyt adekwatny, proces trwa :shock: , epizody marihuanowo-amfetaminowe staram się pomijać. Na razie.

Ann - Pon 16 Lis, 2015 21:40

Giaur napisał/a:
proces trwa
pamięć wraca...



chociaż ja osobiscie czasem wolałabym niepamiętać xcc ceewd

ankao30 - Pon 16 Lis, 2015 21:56

Ja wolę jednak pamiętać, to moje, niestety takie było i nie wrócę i nie zmienię. Zaakceptowałam, niektóre rzeczy zrozumiałam, wybaczyłam i zamknęłam za sobą drzwi. Nie muszę już tam wchodzić, ale też już się nie boję przeszłości. Już nie boję się osób z tamtego czasu. Nie uciekam, nie chowam się przed ludzmi z przeszłości, a wcześniej to był mój sposób na życie. Uciekania, unikanie, strach spojrzeć w oczy innym, ale również samej sobie.
Teraz pamięć nawet ta pijacka choć krępująca już nie jest taka straszna dla mnie.

Giaur - Wto 17 Lis, 2015 20:49

Odpału ciąg dalszy, zakupiłem kalkulator taki wiecie "inżynierski" ;) , z biblioteki przytargałem zbiór zadań do A-levels (odpowiednik matury, takiej rozszerzonej) i sobie liczę, równania trygonometryczne z parametrem. Przy dwóch (parametrach) nie ogarnąłem niestety. Zdziwienia dwa: że sporo pamiętam, drugie ważniejsze, spora frajda ;) , nie pamiętam kiedy przestałem do szkoły chodzić, myślę że gdzieś w okolicach dwunastego roku życia. Błąd. Matematyka to sama radość :lol2: .

Aż zedytyję, żaden błąd, dziś też bym nie chodził. A jutro ciągi, takie trochę inne niż do tej pory.

Ann - Wto 17 Lis, 2015 21:36

Ja do 12 roku życia byłam pilną uczennicą. Czerwony pasek na świadectwie itd. Listy gratulacyjne, konkursy i inne takie.
Później było gorzej. W gimnazjum z 5 zjechałam do podarowanych w prezencie 2. Na złość nie robiłam NIC, chociaż większość ogarniałam bez doczytywania, bo miałam bardzo dobrą pamięć.
O pamięci to mogłabym dużo powiedzieć.. bo to ciekawe.
Ostatecznie przez gimnazjum mnie przepchnęli.
A z technikum wywalili na zbity pysk przed klasyfikacją 1 semestru.
Później ponad dwa lata się nie uczyłam nic, by w największym chlaniu życia jednak skończyć liceum i zdać maturę, z poprawką ale jednak bardzo dobrze.
No i nawet ratownika zdałam w trakcie chlania i miałam ogromną wiedzę.

Ale szkoły nie lubiłam.. nudziła mnie, była zbytecznym dodatkiem.

endriu - Śro 16 Gru, 2015 20:55

Giaur, co tam u Ciebie? :)
Giaur - Sob 19 Gru, 2015 15:44

Sorry za nieobecność, nowa robota, lepsza kasa :mgreen: -> przeprowadzka jeszczę parę dni po bandzie i obiecuję częste wizyty.
endriu - Sob 19 Gru, 2015 17:08

co znaczy w Twoim przypadku "po bandzie"?
Giaur - Nie 27 Gru, 2015 17:14

endriu napisał/a:
balon już mocno napompowany




I pompujemy dalej, jedna z moich ulubionych ekip hh na początek. Gdzieś w wywiadach Suffa wspominał że ma taką a nie inną przypadłość, tekst rozumiem dopiero dzisiaj. Etapy choroby i zdrowienia w perspektywie wydawanych albumów. Na głośnikach raz dziennie. Swoją drogą nawet nie przypuszczałem ilu ludzi z branży muzykę robi ;) .

endriu napisał/a:
co znaczy w Twoim przypadku "po bandzie"?


Jestem w rozkroku między trzema miejscami pracy i dwoma mieszkaniami. Plan dnia trafia szlag zanim go na dobre zacznę, o meetingach nie wspominam, zaniedbuje się nieco. Jutro się gdzieś przejdę, zdecydowana większość zdarzeń niespodziewanych i niekontrolowanych już na szczęście za mną.

Niemniej wynająłem z kumplem (jeśli pije to nieszkodliwie poza domem, układ - zero imprez) piętrowy szeregowiec, 3 pokoje, w kuchni zawróciłbym zestaw z naczepą, do tego kozackie patio z tyłu. Lokalizacja mega. Święta upłynęły mi na pracach renowacyjno-instalacyjno-ogrodniczych, kupa satysfakcji, było warto. I jednego nie potrafię zrozumieć, mam się za bardzo inteligentnego człowieka i tak na rozum, tak na iq, tak na wiedzę, jednego nie potrafię pojąć. Od trzech lat szarpałem się sam ze sobą, ładowałem się z jednego bagno w drugie (w różnych krajach) nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi na pytanie co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie wychodzi? Czemu sobie nigdzie miejsca nie potrafię znaleźć? A przez cały ten stracony czas odpowiedź była tak blisko, w lodówce, w plecaku, w krwioobiegu. Potrafiłem winić wszystko i wszystkich za każdego rodzaju niepowodzenie, alkohol jednak był zawsze poza jakimkolwiek podejrzeniem.

zołza - Pon 28 Gru, 2015 09:26

Giaur napisał/a:
I jednego nie potrafię zrozumieć, mam się za bardzo inteligentnego człowieka i tak na rozum, tak na iq, tak na wiedzę, jednego nie potrafię pojąć. Od trzech lat szarpałem się sam ze sobą, ładowałem się z jednego bagno w drugie (w różnych krajach) nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi na pytanie co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie wychodzi? Czemu sobie nigdzie miejsca nie potrafię znaleźć?

A odpowiedź jest prosta , najprostsza z możliwych :P Nie masz szans na znalezienie własnego miejsca ani w kolejnym kraju ani w kolejnej pracy , nie pomoże tez ogromna kuchnia czy rozświetlone patio ...bo wszędzie gdzie uciekasz zabierasz ze sobą SIEBIE . Dokąd nie pogodzisz się z tym , że to Ty SAM jesteś osobą , która może dać Ci satysfakcję z życia i bycia , nie pokochasz SIEBIE takim jakim jesteś ( bez marzeń o tym kim chciałbyś być i co przeżyć) nie znajdziesz wewnętrznego spokoju - nadal będziesz szukał i szukał. A wszystko czego pragniesz jest tuż obok Ciebie , w Tobie - trzeba to tylko dostrzec , przyjąć i utożsamić się z tym ;) (eufemizmem zaleciało haha :mgreen: - ale nic to :luzik:
Wiem ,ze jesteś niewierzący ale natknęłam się na tekst modlitwy o zaakceptowanie siebie - jak dla mnie bomba - przeczytaj proszę :)
"Modlitwa o zaakceptowanie siebie
Póki byłem dzieckiem, Panie, tego nie wiedziałem. Nie przypuszczałem, ze można być znużonym samym sobą. I stwierdzić, ze przegrałem. Dobrze poznałem pokusy. Rożne. Ale ta jest, jak mi się wydaje, najsilniejsza: Rzucić to wszystko... Rzucić ?... Więc marze: o zdrowiu bez porównania lepszym niż mi przypadło w udziale; o ciele silnym i pięknym; o umyślę bardziej błyskotliwym; wykształceniu znacznie pełniejszym Bo inni... Ich sytuacja życiowa jest lepsza, możliwości szersze. Maja szanse, które mnie by się tak bardzo przydały, ułatwienia, których mi życie odmówiło... A może... Najwyższy już czas, by zacząć żyć? Na sny może już trochę za późno? Wiem. To, co niemożliwe, istnieć nie będzie nigdy. Zrozumieć to, mój Boże to już jest światło. Zjawiło ,się tam, gdzie go nie oczekiwałem. Więc marzenia skończone. Pozostaje życie, które trzeba, warto pokochać. Moje życie: zdrowa bieda, licha kariera - normalny, przeciętny ludzki byt. To wszystko, Panie chciałbym zaakceptować. A przede wszystkim , muszę zaakceptować siebie samego. I znaleźć szczęście i wewnętrzną cisze: w działaniu, w życiu . Tak jak potrafię."

Ann - Wto 29 Gru, 2015 19:49

Giaur, ucieczka, ucieczka, ucieczka.
Giaur, Giaura i tak dogoni ;)
Tak jak Ann, dogoniła Ann.

Giaur - Śro 30 Gru, 2015 13:19

Wziąłem urlop, zainwestowałem w siebie ponad 700 funtów płatnych kursów, wysłałem CV w dwa miejsca, odezwali się z... czterech. Zarobki w górę, robota plażowo-wypoczynkowa, czasu wolnego więcej, tydzień zdecydowanie bardziej ustabilizowany (żegnaj rotacjo dzień - noc), można myśleć nad powrotem do sportu. Stabilny tydzień pozwoli też wybrać się do college'u, ale tu się na razie zbytnio nie rozpędzam, forsa jest, inwestować w siebie w dalszym ciągu zamierzam. O towarzystwie w pracy nawet nie wspominam, o rodakach na emigracji mam bardzo niską opinię, im dalej tym lepiej.

W związku ze wzrostem zarobków, postanowiłem poszukać nowej chaty, na dotychczasowym poddaszu było spoko, dobrze wspominam, niemniej dach na południową stronę nie najlepiej wróżył na lato. Do tego musiałbym w końcu albo zainwestować w kask, albo obłożyć więźbę gąbką :mgreen: . Uzgodniliśmy ze znajomym przeprowadzkę, poszukaliśmy nowego miejsca, trafiliśmy spoko, żadnej ewakuacji w trybie; "olaboga wiszę za czynsz", lub "w mordę jeża trzeba wiać przed wódą" (tak wyglądały moje ostatnie dwie przeprowadzki). W swojej sypialni nie potrafię doskoczyć do sufitu, a tak na poważnie, zapuszczam korzenie (wiecie, meble, te sprawy). Jeśli to nie są trzeźwe decyzje życiowe, tylko ucieczki to sobie więcej takich ucieczek życzę. Ma ktoś jakieś doświadczenie z własną wędzarnią :D ?

Ann - Śro 30 Gru, 2015 15:12

Poprawiam się.. to nie ucieczki.. to zachłyśnięcie.

;)

zołza - Śro 30 Gru, 2015 15:54

Giaur napisał/a:
Jeśli to nie są trzeźwe decyzje życiowe, tylko ucieczki to sobie więcej takich ucieczek życzę.

A ja Ci życzę z całego serca byś stanął prze lustrem spojrzał sobie prosto w oczy i odpowiedział na pytanie - Co tak naprawdę kryje się pod maską uśmiechniętego i tak mocno przekonanego o własnej wyjątkowości i nieprzeciętności Giaura ;)

wojciech24 - Śro 30 Gru, 2015 17:03

Witaj Giaur
Przeczytałem właśnie wszystkie twoje posty w temacie i momentami czułem się jakbym czytał książkę.
Jedno czego ci zazdroszczę to energii życiowej i odporności na ciągłe zmiany. Wiedziesz życie którego ja zawsze chciałem doświadczyć jednak teraz mam szereg wątpliwości.
Ty mimo brania życia pełnymi garściami wnioskuję nie czujesz się szczęśliwy a coś mi się wydaję że ciągle przed czymś uciekasz..
Mógłbyś odpowiedzieć sobie na pytanie czego tak na prawdę chcesz od życia ?

Giaur - Pią 08 Sty, 2016 23:16

Można mieć drugi miodowy miesiąc?

Pytam poważnie, bo mnie nosi po meetingu. Za bardzo jak na moje standardy.

margo - Pią 08 Sty, 2016 23:22

Nie wiem, czy można mieć drugi miodowy miesiąc, ale skoro Cię nosi, niezależnie czy za bardzo w dół czy za bardzo w górę to polecałabym zwiększyć czujność, tak na wszelki wypadek.
Giaur - Sob 09 Sty, 2016 00:06

Fajny speaker dzisiaj u na meetingu gościł. Mało słyszałem, mało widziałem, ale jak na razie najfajniejszy na jakim byłem. Oprócz pierwszego rzecz jasna ;) .

Jeden wariat nie radził sobie z życiem, poszedł do innych nawiedzonych z jakiejś dziwnej parasekty, ci zrobili czary mary krzywdząc biedaka jeszcze bardziej. Mało tego, jeździ facet po okolicznych wiochach i kolejnych frajerów na ten sam cyrk nabiera. Aż dziwne że nikt na tym nie zarabia. :rotfl:

Edit
Poprawka, gdzieś musi być jakiś haczyk, ktoś na tej pseudofilozofii na bank kręci grubą forsę.

Przy okazji rozwiązałem problem hudrauliczny, a dokładniej rzecz ujmując, jutro jeden gościu z narzędziami rozwiąże go za mnie. Za tydzień trzeba iść koniecznie, zapomniałem spytać kto ma wyżynarkę pożyczyć :lol2: .

endriu - Nie 10 Sty, 2016 08:16

Giaur napisał/a:
Można mieć drugi miodowy miesiąc?

a ile nie pijesz? może to już faza rozwiązań?

poza tym to może nie miesiąc miodowy a kilka dni miodowych a za chwilę będziesz miał kilka dni muru i tak na przemian, ja tak miałem, taką sinusoidę... to nie jest dobre

Giaur - Czw 14 Sty, 2016 16:40

Wykrakaliście, dwa dni rozradowany chodziłem, bum, suchy kac mimo braku kontaktu z alko :/ . Za bardzo psychikę rozbujałem ale...

Chodziłem na meetingi w trybie agent cichociemny, kilka spotkań tu, jedno tam, potem kolejnych parę w innym miejscu, jednak jako że miejscowość mała, twarze się powtarzają, ilość zapisanych telefonów rośnie, w biurku kilka wizytówek też się pojawiło. Po trzech latach picia w samotności, pół roku izolacji w ramach niepicia, chyba wychodzę powoli z jaskini. I mogę z reką na sercu powiedzieć że bardzo mi z tym dobrze. Zapomniałem już jak fajnie jest z kimś pogadać nie zaczynając rozmowy od kłamstwa.

- Jak Ci minął weekend?
- spoko, obejrzałem film, chillout, parę piwek
(piątku nie pamiętam, w sobotę wstałem rano, kupiłem skrzynke piwa i próbowałem wypić sam)

- Gdzie idziesz bratku?
- Spoko ziom impreza, sto lat jeszcze raz, ale muszę wstać jutro wcześnie
(nie muszę, po pierwsze pijecie zdecydowanie zbyt wolno, a po drugie muszę się przy butelce trochę nad sobą poużalać)

Swoją drogą to że sem k***a znajomych znalazł, same pijaki :D .

Giaur - Sob 30 Sty, 2016 11:13

Jak w kilku zdaniach opisalibyście dobrego sponsora?

Idealny, nadający na tych samych falach kompan z którym za starych czasów gnalibyście bez trzymanki?

Surowy nauczyciel którego trochę się boicie, a jednocześnie chcecie zasłużyć na jego szacunek?

Człowiek sukcesu (tak tak) który ciężką pracą doszedł tam gdzie samemu chcielibyście za parę lat być?

ankao30 - Sob 30 Sty, 2016 11:38

Giaur,
Ani jedno, ani drugie, ani trzecie.

Sponsor ma program i tylko go przekazuje. Resztę Ty sam robisz, sponsor daje tylko narzędzia i pokazuje jak z nich korzystać.
Jak jesteś gotów i spotkasz osobę co ma program to nie ma możliwości by niezadziałało.

Jak przyszłam do AA i usłyszałam o programie czułam,że to muszę zrobić, by się zmienić. Sponsorkę raz widziałam, dała mi sugestie i powiedziała przyjdź za tydzień. Jak przyszłam po upływie tego tygodnia, zapytała jak sugestie, czy chcę nadal i czy jestem wstanie uwierzyć w ŚW. Tak byłam wstanie i chciałam, to kobietka ta pokazała mi trzy dziewczyny na mityngu, powiedziała, że wszystkie trzy mają program i że mogę wybrać którąś i poprosić o przeprowadzenie. Ja nie miałam problemu ją poprosiłam i tak zostało. Nic o kobiecie nie wiedziałam, nie przeszkadzało mi to. Oczywiście później poznaliśmy się bliżej i do teraz utrzymujemy kontakt. Lecz nie zmienia to faktu, iż program jest przekazywany i wystarczy go mieć, a i mieć gotowość, czyli uczciwość wobec siebie i nie tylko.
A program jest prosty, tylko dla skomplikowanych ludzi.

Sama teraz przekazuje, dziewczynę poznałam przez telefon, choć raz gdzieś się spotkaliśmy, nie przeszkadza jej że mam porównując do niej znikomy czas trzeźwości. I to jest wspaniałe, ja tylko przekazuje to co dostałam z pomocą swojej sponsorki, a ona mi też dużo daje. Ostatnio poczułam jakbym wróciła się rok wstecz, gdy sama stawiałam krok trzeci. Piękne przeżycie.

Ale wiem, że program jest różnie przekazywany jak np. krok na miesiąc z rozpisywaniem i że sponsor wtedy wchodzi całkowicie w życie podopiecznego i mówi co o jak na robić, lecz ja otrzymałam mniej skomplikowany program gdzie sama rozpisuje swoje problemy, przyglądam się jaka jest rzeczywistość i tam przyglądam się co mogę z tym zrobić.Sponsorka tylko nauczyła mnie jak mam się posługiwać tabelką i tyle reszta w moich rękach.

Jras4 - Sob 30 Sty, 2016 12:41

Giaur napisał/a:
Jak w kilku zdaniach opisalibyście dobrego sponsora?

1 brutalny
2 bezwzględny
3 stanowczy

Giaur - Nie 31 Sty, 2016 20:16

Anka, czyli sponsor w ogóle nie ma wpływu na to jak wyglądać będzie moja praca na programie? Tylko treść, forma nieistotna, poważnie?

Pytam, bo po ustabilizowaniu sytuacji biochemicznej mózgownicy pora na trzeźwienie. Nie ukrywam że chyba jestem w rozkroku między piciem a sam nie wiem czym. Ofert mam kilka, od bardzo różnych ludzi i nie wiem z kim rozpocząć tę podróż. BTW znam gościa co nie tylko parę książek napisał, a nawet sprzedał. Nie wiedziałem że w dzisiejszych czasach ktoś się tym jeszcze zajmuje:).

Z drugim ziomkiem (tak, ziomkiem) to się tak dogaduję że cały ten program się zakończy tak że zapijemy obaj. Przynajmniej takie mam wrażenie.

ankao30 - Nie 31 Sty, 2016 20:41

Giaur napisał/a:
Anka, czyli sponsor w ogóle nie ma wpływu na to jak wyglądać będzie moja praca na programie? Tylko treść, forma nieistotna, poważnie?


Poważnie. Jak masz gotowość, a gość program to wystarczy, jak jej nie masz to nawet choćby niewiadomo kto to był nic nie zrobisz. Ty robisz program, nie sponsor, on już go zrobił. Głupie pytanie, który i po co. On nie stoi nad Tobą, on przekazuję i nic więcej, jak sam nie działasz to przykro może kiedyś. A dobry sponsor ma swojego sonsora, a ten swojego. Znam trzy pokolenia sponsorów mojej sponsorki. Poznałam tzw dziadka, który przekazał jednej, ta mojej i poznałam wiele podopiecznych mojej i jej sponsorki.
Teraz sama sponsoruje, lecz pod okiem mojej sponsorki i o tym dobrze wie podopieczna.

stanisław - Nie 31 Sty, 2016 21:01

Giaur napisał/a:
Ofert mam kilka, od bardzo różnych ludzi i nie wiem z kim rozpocząć tę podróż. BTW znam gościa co nie tylko parę książek napisał, a nawet sprzedał. Nie wiedziałem że w dzisiejszych czasach ktoś się tym jeszcze zajmuje:).

Z drugim ziomkiem (tak, ziomkiem) to się tak dogaduję że cały ten program się zakończy tak że zapijemy obaj. Przynajmniej takie mam wrażenie.
Przyjacielu jak tu Ania pisala są rozne formy pracy na programie . Tu nie chodzi ze ktoś napisał ksiązke , czy jest dobrym kumplem , Ma przekazać program 12 krokow to jest program duchowy sprobuj
kelpi - Nie 31 Sty, 2016 21:06

A czy może jest tam ktoś kto drażni cie na tyle że raczej z nim nie gadasz, ale zna program, ma sponsora a jak coś powie to rusza w tobie tę część że wiesz że trafia w sedno? Nie śpiesz się z wyborem :nono:
pterodaktyll - Nie 31 Sty, 2016 21:51

Giaur napisał/a:
Nie ukrywam że chyba jestem w rozkroku między piciem a sam nie wiem czym. Ofert mam kilka, od bardzo różnych ludzi i nie wiem z kim rozpocząć tę podróż.

Może na dobry początek spytaj się sam siebie czy TY CHCESZ NAPRAWDĘ rozpocząć tę podróż.
Tak przy okazji......mógłbyś napisać co to za oferty? Pierwszy raz słyszę o czymś takim i po prostu jestem ciekawy

Giaur - Nie 31 Sty, 2016 22:55

Podczas przerw, przed meetingiem, jak i podczas taszczenia krzeseł po tymże, weterani mnie namawiają na program. Zwłaszcza kiedy coś mnie gryzie, z tego powodu mój temat zdycha śmiercią naturalną, snucie odkrywczych teorii, narzekanie i całą resztę mojego pajacowania przeniosłem do świata rzeczywistego. Na koniec rozmowy dostaję kolejną wizytówkę i poważne spojrzenie. Że warto i że powinienem. Może źle się wyraziłem nazywając to ofertą. Wiem jednak kogo poprosić o pomoc.

I chyba czuję że powinienem, poprzestawiałem życie wystarczająco by trwać w abstynencji, jednak jest to zdecydowania zbyt mało. Chciałem tylko poznać Wasze zdanie czy sponsor ma wpływ na to jak zawodnikowi idzie. Bo to że fundamentem jest moja własna praca, determinacja i szczerość nie podlega dyskusji.

stanisław - Nie 31 Sty, 2016 23:02

Giaur napisał/a:
Chciałem tylko poznać Wasze zdanie czy sponsor ma wpływ na to jak zawodnikowi idzie
Wiesz w Polsce to powinien nazywać się trener , bo jak sam piszesz jak zawodnik idzie to zależy tylko od zawodnika
ankao30 - Pon 01 Lut, 2016 07:29

Od kilu dobry lat modny jest coaching. Może to jest to :mysli:
margo - Pon 01 Lut, 2016 09:01

Szkoda tylko, że "couchami" zostają często ludzie zupełnie nieprofesjonalni, którzy skończyli tygodniowy kurs :bezradny: poza tym... czy istnieją couche, którzy znają się na uzależnieniach? I czy nie są to po prostu wykwalifikowani terapeuci? ;)
kelpi - Pon 01 Lut, 2016 09:21

ankao30 napisał/a:
coaching


To nie po polsku :rotfl:

Giaur - Pon 01 Lut, 2016 11:31

margo napisał/a:
Szkoda tylko, że "couchami" zostają często ludzie zupełnie nieprofesjonalni, którzy skończyli tygodniowy kurs :bezradny:


I dlatego w przypadku "couchy" na "couchingu" się kończy :D


Giaur - Śro 24 Lut, 2016 17:00

Jak to jest z tym głębszymi (wyższymi? Nie wiem jak to przetłumaczyć) uczuciami?
Stan pacjenta się z czasem stabilizuje tak jak w fazie muru? Pytam bo mnie coś w gardle aż ściska od paru dni i nie mogę sobie miejsca znaleźć :( .

endriu - Śro 24 Lut, 2016 18:14

teraz czasami nawet sobie popłaczesz
ankao30 - Śro 24 Lut, 2016 19:19

Giaur napisał/a:
Stan pacjenta się z czasem stabilizuje tak jak w fazie muru?


Obawiam się, że nie, jak nic się nie robi w tym kierunku. Znam osoby mające nawet 6 lat i dalej to samo. Huśtawka emocjonalna itp. Taka to choroba. Raz mniej, raz bardziej, a ostatnio w rozmowie z dziewczyną myślałam że jest pijana, tak emocje nią szarpały, po pięciu minutach uspokoiła się i inna rozmowa. Furia, wściekłość na wszystko, po czym strach, lęk i żal. Tak zaobserwowałam, nie u siebie, lecz u innych, gdzie choroba walczy.

Giaur - Śro 24 Lut, 2016 19:36

endriu napisał/a:
teraz czasami nawet sobie popłaczesz


Żeś trafił, na dworcu autobusowym coś we mnie pękło, opór ludzi, ledwo mi się udało na zewnątrz wyjść, policjantka za mną biegła pytając się wszystko OK. Pewnie że OK. :roll: .

Od czternastego roku życia jak sobie obiecałem że nigdy nie będę ryczeć to przez ostatnie dni ledwo się kontroluję.

:nerwus: dwa zdania do napisania, ani składni, ani sensu. Więcej nie poprawiam. Na niczym się skupić nie mogę.

endriu - Śro 24 Lut, 2016 19:47

:pocieszacz:
She - Śro 24 Lut, 2016 20:03

Wiesz co Giaur?
Płacz oczyszcza. Zmywa brud i syf który nagromadził się pod płaszczykiem takich właśnie "obietnic".
Przecież płacz to zdrowy, normalny ludzki odruch... Po co się bronić przed tym co naturalne?

pterodaktyll - Śro 24 Lut, 2016 20:24

She napisał/a:
Przecież płacz to zdrowy, normalny ludzki odruch... Po co się bronić przed tym co naturalne?


Bo chłopaki nie płaczą :mgreen:


Ann - Śro 24 Lut, 2016 20:31

Giaur... ja też się tak szarpałam... ponad rok temu.. nosiło mnie na wszystkie strony.
Wreszcie stało się.. mając 25 lat życia, pierwszy raz prawdziwie płakałam. Wyłam i nie mogłam przestać, a spadło ze mnie coś co ważyło tonę.

Matinka - Śro 24 Lut, 2016 20:37

Ja też powiem, nie walcz z tym, nie nakręcaj się, że nie możesz sobie pozwolić na ten stan, że te emocje są niewłaściwe. Pozwól temu przebrzmieć.
Mam też takie dni, ostatnio zaczęłam szukać ludzi, żeby te uczucia mnie nie pochłonęły.
Jak ktoś do mnie zagada, jak poczuję odrobinę ciepła to łatwiej mi przez to przejść.
:pocieszacz:

Giaur - Czw 25 Lut, 2016 10:01

Od 48 godzin nic nie jadłem, nic mi nie przechodzi przez gardło, do pracy nie poszedłem, nie byłem w stanie podnieść się z wyra, telefon wyłaczyłem, nie mam siły z nikim gadać (zwłaszcza z nikim z roboty rzecz jasna). Idzie burza... chyba.
Giaur - Czw 25 Lut, 2016 10:10

W sumie to leżę na łóżku, patrze się w sufit i czekam na głoda, dżentelmeni nie piją przed 12tą. Do znajomych alkoholików nie zadzwonie bo najpierw będę się musiał przebić przez esemesy i telefony z roboty, nie mam sił. Za każdy wpis który mnie zmusi do jakiegokolwiek działania będę wdzięczny.
Janioł - Czw 25 Lut, 2016 10:20

Giaur napisał/a:
Za każdy wpis który mnie zmusi do jakiegokolwiek działania będę wdzięczny.
wiesz że nie ma takiej opcji więc z tą wdzięcznością bym nie przeginał
Giaur napisał/a:
Do znajomych alkoholików nie zadzwonie bo najpierw będę się musiał przebić przez esemesy i telefony z roboty
o jo joj jaki to wysiłek I problem trudny :blee:
kelpi - Czw 25 Lut, 2016 10:21

Czy stało sie cos konkretnego co wywołało ten stan? Czy masz wode mineralna? Mozesz nie jeść ale wode pic powinieneś :luzik:
Klara - Czw 25 Lut, 2016 10:22

Giaur napisał/a:
czekam na głoda

Nie jestem praktykiem w tym względzie, ale mam wrażenie, że ten głód Cię już dopadł.
Zaniedbałeś co najmniej jeden z punktów HALT-u, to znaczy jesteś przede wszystkim GŁODNY, toteż czas, żebyś podniósł d**ę i zrobił sobie coś do zjedzenia i zabrał się do konsumpcji.
Nawet wbrew chęciom.

Wiedźma - Czw 25 Lut, 2016 10:58

Giaur napisał/a:
W sumie to leżę na łóżku, patrze się w sufit i czekam na głoda,

Nie, Ty nie czekasz na głoda, bo on - jak słusznie zauważyła Klara - już jest.
Ty czekasz na taki stan, żebyś nie widział innego wyjścia jak tylko się napić.
Bo już Ci się chce pić, tylko jeszcze nie chcesz tego zauważyć.
Ty nie kombinuj tylko łap się za ten telefon i dzwoń gdzie trzeba,
bo później to już nikt nie będzie chciał z Tobą gadać w obawie o swoją trzeźwość - znasz zasady.

I zadbaj o siebie. Zrób dla siebie tyle dobrego ile tylko zdołasz -
no wiesz, jakieś relaksujące kąpiele czy energetyzujące prysznice, zjedz coś co najbardziej lubisz,
włącz ulubioną muzę... Twoja podświadomość musi dostać sygnał, że Twoje potrzeby są zaspokajane.
A że nie wszystkie? Zanim się w tym zorientuje, da Ci trochę czasu na działanie.
Powodzenia :kciuki:

She - Czw 25 Lut, 2016 10:58

Giaur napisał/a:
Za każdy wpis który mnie zmusi do jakiegokolwiek działania

NIKT nie ma takiej mocy żeby zmusić Cię do czegokolwiek.
To Twoje decyzje i Twoje wybory :beba:
Mam wrażenie że idziesz ostro po równi pochyłej - ruszaj d**ę z łóżka i zacznij działać a nie użalać się nad sobą. :uoee:

Wiedźma - Czw 25 Lut, 2016 11:07

Giaur napisał/a:
leżę na łóżku, patrze się w sufit

Też tak kiedyś miałam - po kilku miesiącach abstynencji wymuszonej przez wszywkę.
Stwierdziłam, że najwyraźniej mam depresję i zawlokłam się do psychiatry.
Nawet mu powiedziałam, że jestem alkoholiczką, ale to nie przeszkodziło mu w przepisaniu mi antydepresantów
i tabletek do uśpienia, które okazały się namiastką tego, czego podświadomie najbardziej pragnęłam -
zanim uśpiły, to tak waliły w dekiel, że na długie miesiące alkohol przestał mi być potrzebny.
W ten sposób zafundowałam sobie uzależnienie krzyżowe :/

pterodaktyll - Czw 25 Lut, 2016 11:19

Cytat:
Za każdy wpis który mnie zmusi do jakiegokolwiek działania będę wdzięczny.

Giaur napisał/a:
dżentelmeni nie piją przed 12tą.

Pieprzyć to!!! Nie każdy musi być dżentelmenem, nieprawdaż Giaurze???? :dokuczacz:

ankao30 - Czw 25 Lut, 2016 11:25

Już kopałam, może nie całkiem, ale popychałam, wiesz co robić.
No ale i tak jest, że się nie chce, może nie czas.

Giaur - Czw 25 Lut, 2016 14:27

Jak można w wieku dwudziestu ośmiu lat nigdy nikogo nie kochać. Nie mówię tu o przypadkowym pijanym seksie, tylko i wyłącznie z nieznajomą de facto osobą. Najlepiej na zerwanym filmie. Samotność zawsze traktowałem jako moje naturalne środowisko, z całego tego cyrku rodem z romantycznych komedii (rzecz jasna dla grubych lasek przyspawanych do kanapy) typu przytulanie, chodzenie za rączki itd to zawsze miałem spory ubaw. Jakoś strach trzeba było maskować, szydera mi przychodziła najłatwiej. O bliskości emocjonalnej nawet nie wspominam. Dziś się śmieję trochu mniej, w sumie to tak jakby wcale się już nie śmieję. To już nie jest mentalny brak, smutek, żal. Fizycznym bólem raczej bym to nazwał.

Ale nie ma lipy, koniec z użalaniem, pora się zabarykadować na siłowni. Obszedłem całe miasto, najpierw trafiłem do jakiegoś zumba fitnessu, potem zawędrowałem do całkiem spoko sieciówki, niestety z daleko wiało metroseksualnymi przecinkami szlifującymi 60 kg masy mięśniowej na maszynach. Rzecz jasna w specjalistycznych opaskach i rękawiczkach. Trafiłem za trzecim razem, mała schowana na boku salka, sterta gryfów i talerzy, cała obsługa to właściciel nie kryjący więziennych tatuaży. Witamy w domu, nic tak nie leczy duszy jak cztery serie martwego ciągu w progresji. Trzeba z 5-6 kilo przytyć.

Jutro się dowiem czy jestem bezrobotny :D . Dzięki za wpisy, co do jedzenia, w najbliższej przyszłości nie przewiduję większych zawirowań, samego białka ponad 200 g dziennie będzie szło ;) .

endriu - Czw 25 Lut, 2016 16:06

Giaur napisał/a:
Jak można w wieku dwudziestu ośmiu lat nigdy nikogo nie kochać.

widocznie przepiłeś najlepsze lata i nie wiesz co to miłość
po terapii i kilku latach trzeźwienia na pewno ją znajdziesz
czego Ci życzę

Giaur - Czw 25 Lut, 2016 19:01

Nie chciałoby się komuś czasem przez telefon z Giaurem pogadać? Jeśli ktoś ma tel domowy to koszta rozmówcy wyniosą okrągłe zero. Dziś byłem na tyle roztrzęsiony że pierwszy raz od bardzo dawna miałem problem z wyrażeniem siebie po angielsku, w sumie nie robiąc z siebie jakiegoś światowca dawno po polsku z nikim nie rozmawiałem. Kumpel (mijamy się, gość non stop nocki) z którym utrzymuję kwadrat ma swój świat, ja w sumie też, co można w tym wątku wyczytać, w robocie sami Brytyjczycy.
Giaur - Czw 25 Lut, 2016 20:36

Dziękuję wszystkim za różnego rodzaju niestety moralne propozycje.

Humor wraca, nie rozpędzam się z dowcipkowaniem bo emocjonalnych huśtawek to mam dość na dzisiaj. No i apetyt się też pojawił, trzeba zacząć metabolizm rozkręcać, góra kalorii rozpisana w diecie nie będzie się sama trawić.

:mgreen:

Matinka - Czw 25 Lut, 2016 22:10

Giaur napisał/a:
Dziękuję wszystkim za różnego rodzaju niestety moralne propozycje.

To jeszcze mogę Ci polecić film "Czekając na Joe" jeśli nie oglądałeś i ciekawią Cię górskie wyprawy. Ja miałam już dawno ten film obejrzeć, udało się wczoraj, robi wrażenie. Pokazuje też u faceta połączenie słabości i siły. I do czego człowiek jest zdolny, jak mu zależy. Mnie takie historie motywują.
Giaur napisał/a:
Humor wraca, nie rozpędzam się z dowcipkowaniem bo emocjonalnych huśtawek to mam dość na dzisiaj. No i apetyt się też pojawił

To już coś :) dobrze, że tu zaglądasz.
Twoje pytania, wątpliwości, to wewnętrzne rozdarcie dało mi dużo do myślenia.
A że zajmuję się sprzątaniem, to mam czas, żeby sobie podumać podczas majtania szmatką ;)

Matinka - Czw 25 Lut, 2016 22:24

Giaur napisał/a:
całego tego cyrku rodem z romantycznych komedii (rzecz jasna dla grubych lasek przyspawanych do kanapy) typu przytulanie, chodzenie za rączki itd to zawsze miałem spory ubaw

Zostawię na razie Twoje główne pytanie, ale o przytulaniu coś napiszę.
Dotyk drugiej osoby jest bardzo ważny, potrzebny. Dziecko nie będzie się prawidłowo rozwijało, jeśli będzie pozbawione dotyku. Ale ta potrzeba jest aktualna przez całe życie. Taka fizyczna bliskość daje poczucie bezpieczeństwa, leczy, uspakaja, czyni szczęśliwym, w ogóle czyni cuda. Jedyny warunek, że musi to być dotyk chciany.

Giaur - Pią 26 Lut, 2016 20:18

Zakaz spamu, wypisujecie jakieś dyrdymały o sprzątaniu nawet nie ma się gdzie pożalić że Giaura nikt nie kocha. Moderacja!

Pierwsze starcie ze sztangą po trzech latach niezbyt sportowego trybu życia, aż mi się nie chce wierzyć że ja kiedyś 130 pchałem w górę :uoee: . I odwieczny dylemat masa vs redukcja. Ale są dobre strony, tym razem w rozkładzie nie mam alkoholu więc potencjalnie mogę osiągnąć życiową formę. Ale żeby tak się stało o 20tej trzeba się zameldować na meetingu.

Aha nie zwolnili mnie, jeszcze nie wiedzą że sam mam w planie zmiane pracy, dowiem się w poniedziałek. Nowy grafik (ogłoszony jeszcze przed moimi "wagarami") nie pasuje mi wybitnie, za pracę w weekendy się płaci ekstra. Asertywny się robię ;) .

Giaur - Sob 27 Lut, 2016 23:21

ankao30 napisał/a:


Dziś jest dzień bez użalania.


Dziś był dzień z martwym ciągiem. Żenada. A ja się nad redukcją zastanawiałem wczoraj :wysmiewacz: . Przybieramy, węgli wg potrzeb, białka ile się zmieści :evil2" . A z tym zawołaniem na moderację to w sumie (słaby) dowcip miał być, bum *j**** postów nie ma :shock: z władzuchną widzę żartów nie ma :shock: , więcej nie wywołuję wilka z lasu.


Matinka - Sob 27 Lut, 2016 23:45

Giaur napisał/a:
nawet nie ma się gdzie pożalić że Giaura nikt nie kocha

Zdaje się, że wcześniej brzmiało to trochę inaczej ;) I coś w tym może być.
Giaur napisał/a:
Jak można w wieku dwudziestu ośmiu lat nigdy nikogo nie kochać.

Patrząc na moje relacje na przestrzeni ostatnich lat, to tak stwierdzam, że chyba strach przed stratą wywołuje pewne zaburzenie, na przykład wycofanie się.
Może to paradoksalne, ale tak mi się w podświadomości układa, że jak ja to zrobię na swój sposób to może będzie mniej bolało. A guzik! Nie mówiąc o tym, że prowokuję pewne wydarzenia, które mogłyby nawet nie zaistnieć. Racjonalnie rzecz biorąc działam na swoją szkodę, ale te mechanizmy są dość silne. Nawet to formułując nie jestem do końca pewna trafności tego spostrzeżenia.
Taka refleksja.
Chciałeś poważnego posta to masz :evil2"
Giaur napisał/a:
dzień z martwym ciągiem. Żenada. A ja się nad redukcją zastanawiałem wczoraj

Nie wiem, o co chodzi, ale brzmi jakoś podejrzanie i posępnie ;)
A jak miting wczoraj? Co wniósł do życia?

Giaur - Nie 06 Mar, 2016 14:29

Matinka, postanowiłem sobie dać parę dni, przetrawić, rozkminić. Nie kumam. Można nieco jaśniej?
Matinka - Pon 07 Mar, 2016 19:47

Jestem tylko osobą z boku, która uważnie Cię słucha. Mogę tylko powiedzieć, na co zwróciłam uwagę i podzielić się swoim doświadczeniem. Co też zrobiłam.
Zestawiłam Ci dwa Twoje zdania, które wiążą się ze sobą. A z tego, co piszesz wnoszę, że jest to dla Ciebie i najważniejsze i najtrudniejsze. Co nie dziwi. Dla mnie głównym obszarem do zmian są też relacje, na różnych poziomach, ogólnie mówiąc bliższe i dalsze.
Związek w połączeniu z wielkim uczuciem do wzajemne obdarowywanie. To nie musi być zaraz płomienne uczucie spadające piorunem z nieba - bo to szybciej namiętność, która może równie szybko się wypalić, ale zdolność darzenia kogoś uwagą, zainteresowaniem, troską...To są dla mnie te podstawowe schodki, które dają szansę na rozwój emocjonalny relacji.
Giaur napisał/a:
Nie mówię tu o przypadkowym pijanym seksie, tylko i wyłącznie z nieznajomą de facto osobą. Najlepiej na zerwanym filmie.

Jeśli to Twoje doświadczenie, to czy próbowałeś wejść, na któryś z tych schodków? Albo zmieniając metaforę, pochylić się nad drugą osobą?
Napisałeś: strach. Podzieliłam się refleksją, że problemem moich związków może być strach przed stratą. Te przyczyny mogą być różne, ale ważniejsze jest przeciwdziałanie.
A co do rozkminiania, to chyba nie warto się tym blokować, jeśli w pojawiających się tu słowach jest coś istotnego, coś Twojego, to samo wyjdzie;-) To tak, według mnie i moich doświadczeń, których doznałam wiele w ciągu ostatnich dwóch- trzech lat. To chyba najbogatszy okres przemyśleń w moim życiu;-)

Giaur - Pią 11 Mar, 2016 00:16

Nie wiem Matinka. ZANIM zacząłem pić nigdzie i z nikim nie czułem się dobrze, w jakimkolwiek bym nie obracał się towarzystwie, nigdzie nie potrafiłem się odnaleźć. Nigdy nie wychodziłem na sylwestra, nigdy nie byłem na żadnym ślubie, urodzin nie obchodzę, ani swoich ani nikogo innego. Zawsze na tego typu imprezach czułem się kompletnie zagubiony. Nigdy nikomu nie pozwalałem choćby zajrzeć co się kryje pod szyderczym uśmiechem i bezczelną manierą bo zawsze miałem wrażenie że tam nic po prostu nie ma. Po wielokrotnych próbach zbliżenia się do kogokolwiek po prostu dałem sobie spokój i postanowiłem iść przez świat samemu. Wątpliwości rozwiewał Jim Beam. Nie mam żadych pamiątek, zdjęć, dawno pozbyłem się tego typu drobiazgów. Myślę że nie krzywdziłem znanych mi osób, nie manipulowałem, nie oszukiwałem po prostu... obserwowałem z boku.

W bieżącym roku kalendarzowym otrzymałem 7 (siedem) esemesów, 6 z roboty, jeden od koleżki z AA. Jak chciałem tak mam.

Jo-asia - Pią 11 Mar, 2016 08:43

Chcesz kochać?
Zacznij od akceptacji siebie.
Polecam http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=10354

ankao30 - Pią 11 Mar, 2016 13:12

Giaur napisał/a:
z nikim nie czułem się dobrze,


oj ja piłam szybko, łapczywie i przeważnie sama, bowiem lubiłam tylko swoje towarzystwo do picia. Nikt mi nie pasował, nikt nie rozumiał, nikt nie chciał jak ja.

Jak przestałam pić okazało się, że nie umiem się odnaleźć, znów wolę swoje towarzystwo, nie mam o czym z innymi rozmawiać, nudzą mnie i drażnią.

Po pewnym czasie zmieniło się wszystko, na sugestiach miałam i mam dwa telefony dziennie do innych alkoholików wykonać, oj jak ciężko mi było, myślałam po co itp. Dziś się śmieję, dziś dzwonię, spotykam się, brak mi czasu, dla siebie, ale wiem co mi to daje. Daje mi możliwość kontaktu z innymi. Już nauczyłam się rozmawiać czasem o niczym, już mnie nie drażnią, już nie jestem odludkiem, nie jestem sama. Pracowałam nad tym i pracuję nadal.

Giaur napisał/a:
Nie mam żadych pamiątek, zdjęć, dawno pozbyłem się tego typu drobiazgów. Myślę że nie krzywdziłem znanych mi osób, nie manipulowałem, nie oszukiwałem po prostu... obserwowałem z boku.


Wiesz, też dużo się pozbyłam, po śmierci mamy, ale czy faktycznie to załatwiło sprawę.
Mnie cały czas coś uwierało, najpierw żal, że jestem tak krzywdzona, że byłam krzywdzona i że wszystko do du**, bo inni mają lepiej i umią się cieszyć, a ja?
Potem zrozumiałam, że kurczę jak ja krzywdziłam, odsunęłam się, ile bólu, nieprzespanych nocy dałam swoim bliskim i nie tylko, bowiem ja krzywdziłam wszystkich wokół. Znajomych, nawet niektórych imion nie pamiętam, a wiem co im zrobiłam.
Uwierz, źle myślisz, że Ty nie krzywdziłeś. nie wierzę, ale musisz być uczciwy wobec siebie i może to zobaczysz kiedyś. Życzę Ci tego.

Matinka - Sob 12 Mar, 2016 00:00

nikt, nikomu, nigdzie, nigdy, nic...
Giaur, to nie płaszczyk to zbroja ;)
Nie trzymaj się kurczowo tych skrajności (sposób myślenia, postrzegania), bo to utrudnia kontakt. I zamyka w ograniczeniach. Przecież jest jeszcze: czasem, trochę, zdarzyło się, bywa - to też mało, ale daje jakieś wyjście z impasu ;-) Choćby ja widzę, że pod skorupą "coś" jest. Ty też powinieneś zobaczyć i przyjąć, przygarnąć.
Giaur napisał/a:
Jak chciałem tak mam

Myślę, że nie "nie chciałeś" ale, nie wiedziałeś jak.
Ja z kolei łatwo tworzę więzi ze światem, ale jest mi bardzo trudno, gdy któreś z połączeń zostanie zerwane. A imprezy - sylwestry, wesela, czy większe spędy rodzinne - nispecjalnie uwielbiam;-)

Taki polski rap mi podpasował a propos pewnych słów


"I kiedy myślisz, że jesteś już bezpieczny
one stoją za rogiem i chcą ci przypieprzyć
Trzy słowa. Uważaj, możesz żałować
Nigdy, zawsze, na pewno - pułapka gotowa"


"Słowa, sens zamknięty w znaczeń klatkę
Nigdy, zawsze, na pewno znów szykują pułapkę."

zołza - Sob 12 Mar, 2016 17:44

Giaur napisał/a:
ZANIM zacząłem pić nigdzie i z nikim nie czułem się dobrze, w jakimkolwiek bym nie obracał się towarzystwie, nigdzie nie potrafiłem się odnaleźć.

Samotność ...
Znasz film "Jestem Bogiem" ? Jest o Magiku ( Paktofonika) - samotnym wśród ludzi ;)
Obejrzyj - jak dla mnie świetny !

Mała zachęta ;) UWAGA !!! Wyzwalacze :roll:

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 10:01

Krótka piłka.

Meeting, osoba nietrzeźwa (stara znajoma wielu uczestników), do powiedzenia ma tyle że dziś piła i pić będzie. :nerwus:

Pierwszy raz się spotkałem z taką sytuacją, to jest w ogóle dopuszczalne?

Janioł - Sob 09 Kwi, 2016 10:05

Giaur napisał/a:
Pierwszy raz się spotkałem z taką sytuacją, to jest w ogóle dopuszczalne?
a dlaczego nie ?
ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 10:50

Giaur napisał/a:
Krótka piłka.

Meeting, osoba nietrzeźwa (stara znajoma wielu uczestników), do powiedzenia ma tyle że dziś piła i pić będzie. :nerwus:

Pierwszy raz się spotkałem z taką sytuacją, to jest w ogóle dopuszczalne?



Czemu Cię to drażni :mysli:

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 11:00

Przeszkadzała w meetingu, nie tylko swoim "stanem", ale zachowaniem. Wszyscy siedzą na tyłkach i z grubsza trwają w ciszy oprócz tejże pani. Spacer po trzecią kawę, szukanie w torebce i w płaszczu zapalniczki której i tak nie miała. Mnóstwo hałasu i zamieszania. Udzielenie jej głosu było dla mnie kompletnym nieporozumieniem, na szczęście prowadzący się zlitował i w końcu jej przerwał.

PS.
Zamówiłem Dużą Książkę ;) .

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:04

Może dodam, że niestety taka to choroba, chodzę często na mityngi i niestety i tak bywa.
Ale dzielę się doświadczeniem, siłą i nadzieją. Trudno jak ktoś pije, jak nic nie chce z tym zrobić. Niestety samo chodzenie na mityngi i bycie nie daje gwarancji na trzeźwienie. A choroba lubi się bronić i nic nie robić. Często oszukuje, że może jakoś to będzie, a tu du** blada, siedzenie i kręcenie się wkoło bez żadnych zmian. Osoba ta czuję, że jej źle, a nie jest gotowa by zmienić to. Ale to nie powód by jej zamknąć drzwi przed nosem i stwierdzić że mityngi tylko dla trzeźwych. Jej podświadomość ją kieruje na mityng, a choroba w drugą stronę. Może jak odnajdzie SW może zacznie działać i coś na prawdę z tym robić.

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:06

Giaur,
Po pijaku byłam jeszcze gorsza.

zołza - Sob 09 Kwi, 2016 11:09

Giaur napisał/a:
Udzielenie jej głosu było dla mnie kompletnym nieporozumieniem

W mojej grupie będący pod wpływem nie mają prawa wypowiedzi :nie: i ja się z tym kompletnie zgadzam. :tak:

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:13

Giaur,

Angielskie wydanie, czy nasze?

W naszym niestety okrojono historie osobiste, bardzo ciekawe, dużo mi wyjaśniły, wielu odnalazłam siebie, ale najwazniesza część jest. :)

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 11:21

Angielskie. Na program zbieram siły i materiały, sponsorem raczej będzie Brytyjczyk więc nie wygłupiałem się z zamawianiem polskiego tłumaczenia. Ad meritum, na meetingu był jeszcze jeden wcięty osobnik, który po prostu zamknął gębę i siedział na du***. I wcale mi w niczym nie przeszkadzał.
Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 11:24

Mnie pytanie Giaura nie dziwi, nie dziwi mnie też, że może drażnić obecność osoby pod wpływem i deklarującej wybór pijanego życia, zwłaszcza na mitingu czyli spotkaniu osób dążących do trzeźwości i wspierających się na tej drodze. Czyli ewidentny konflikt celów. Nie dziwi też dlatego, bo jestem alkoholiczką. Niezależnie od teorii, że trzeźwiejący alkoholik powinien wystrzegać się wszelkich wyzwalaczy, pozbyć się ich ze swojego otoczenia, unikać miejsc w których się pije oraz pijącego towarzystwa - sprawdziłam na własnej skórze. Wiem, że nie jest dla mnie obojętne przebywanie z osobą pod wpływem.
Jest to dla mnie duży problem, ponieważ właśnie moi towarzysze górscy są takimi osobami.
Ale to ja tak mam. Czy inni mają alkoholicy mają podobnie?
Nie należę do AA, niemniej jednak bardzo mnie ta wspólnota interesuje. Cieszę się, że do pytania odniosły się osoby, które wspólnotę znają, bo mam okazję rozwinąć temat:-)
Jak w AA jest obecnie traktowana 3 tradycja, która w skrócie mówi o warunku przynależności do Wspólnoty, czyli o chęci, pragnieniu zaprzestania picia?

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:25

No to zbieraj siły :okok: Byle byś zdążył za życia ;)

Poczytaj Big Book i działaj :)

Janioł - Sob 09 Kwi, 2016 11:26

Matinka napisał/a:
czyli o chęci, pragnieniu zaprzestania picia?
nie oznacza bycia trzeżwym ...i już
zołza - Sob 09 Kwi, 2016 11:29

Cytat:
Jak w AA jest obecnie traktowana 3 tradycja, która w skrócie mówi o warunku przynależności do Wspólnoty, czyli o chęci, pragnieniu zaprzestania picia?

Wersja krótka: Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia.

Wersja pełna: Nasza wspólnota powinna obejmować wszystkich, którzy cierpią z powodu alkoholizmu. Toteż nie mamy prawa odrzucić nikogo, kto pragnie zdrowieć. ;)

Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 11:33

Nie są to odpowiedzi na moje pytania.
Wobec tego doprecyzuję.
Czy nowicjuszom stawia się ten warunek? Czy musi od głośno zdeklarować swoją chęć?

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:35

Matinka,

U mnie to sporadycznie się zdarza od ponad roku może trzy razy, a chodzę min dwa razy w tygodniu, czasem trzy.
Prowadzący oczywiście pilnuje porządku i jak ktoś pił w ostatnich 24h ma się nie wypowiadać.
Widziałam chłopaka pod wpływem, po mityngu koledzy wzieli go na rozmowę. Szczerą, dziś ten chłopak już od paru miesięcy nie pije.
Jak Cię drażni, albo boisz się widocznie jeszcze do końca nie uporałaś się z swoją chorobą.
Unikać miejsc czasem się nie da, choć sama nie chodzę po knajpach, bo nie mam po co, ale czy muszę unikać wszystkiego. Tak się nie da, bo nawet wracając z pracy często ktoś w autobusie otworzy piwo i co mam uciekać, przed czym?
No ale to ja tak myślę.

zołza - Sob 09 Kwi, 2016 11:36

Matinka napisał/a:
Czy musi od głośno zdeklarować swoją chęć?

Tak ...przynajmniej tak było w moim przypadku, na pierwszym mitingu postawiono mi takie pytanie :)

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 11:37

Matinka,

Mi zadano na starej grupie, na innych u mnie już nie, ale akurat chłopak który pijany przyszedł już nie był nowicjuszem. Po terapii i kilku mityngach, bo to miał w kontrakcie. I co wtedy?
Skreślić go :mysli: :bezradny:

Janioł - Sob 09 Kwi, 2016 11:44

Matinka napisał/a:
Czy nowicjuszom stawia się ten warunek? Czy musi od głośno zdeklarować swoją chęć?
sa w moim mieście dwa odłamy jedni pytają inni nie. Moim zdaniem nalezy pytać
Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 12:07

ankao30 napisał/a:
Jak Cię drażni, albo boisz się widocznie jeszcze do końca nie uporałaś się z swoją chorobą.

Tak, oczywiście, że nie uporałam się do końca. Ona o sobie, co jakiś czas daje znać, że jest. Właśnie przy splocie różnych okoliczności, które ją wyzwalają.
Aniu, a jak jest u Ciebie?
ankao30 napisał/a:
Unikać miejsc czasem się nie da, choć sama nie chodzę po knajpach, bp mię mam po co, ale czy muszę unikać wszystkiego. Tak się nie da, bo nawet wracając z pracy często ktoś w autobusie otworzy piwo i co mam uciekać, przed czym?

Też się zgadzam, że wszystkiego unikać się nie da. Nie jestem też ortodoksyjna w tym względzie. Naiwnie uważałam mitingi za miejsce "bezpieczne", a czegoś takiego nie ma.
Cytat:
Tak ...przynajmniej tak było w moim przypadku, na pierwszym mitingu postawiono mi takie pytanie

Zołzo, w kontekście tej sytuacji, kiedy przychodzi na miting osoba nietrzeźwa i mówi, że chce dalej pić, naszło mnie spostrzeżenie, że właściwie na spotkaniu wspólnoty AA może być każdy, bez stawiania mu żadnych warunków.
Oczywiście takiego pytania nie powinno też być wobec nowych, przyłączających się.

zołza - Sob 09 Kwi, 2016 12:09

Matinka napisał/a:
Zołzo, w kontekście tej sytuacji, kiedy przychodzi na miting nietrzeźwa i mówi, że chce dalej pić

Powinna zostać zwyczajnie wystawiona za drzwi. Oczywiście według mnie ceewd

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 12:16

Matinka,
Nie drażnią mnie pijani, czasem czuję żal, czasem się zamyśle i przypomnę sobie jaka byłam. To zależy od miejsca, sytuacji, różnie, ale nie drażnią.
Mnie to przestało drażnić jak znikła obsesja picia.

Dziennie rano czytam refleksje i wiem kim jestem i gdzie jestem, ale dziennie żyje rzeczywistością i jestem otwarta na wszystko. Niezamykam się by czuć się bezpiecznie, bo to nie życie. A program nauczył mnie radzić sobie z codziennością i wszystkim tym co zakłóca mój komfort.
Tak jest u mnie.

:kwiatek:

staszek - Sob 09 Kwi, 2016 12:23

zołza napisał/a:
W mojej grupie będący pod wpływem nie mają prawa wypowiedzi

w mojej grupie jest tak samo.
Jeżeli się żle zachowuje to:
Zostaje wyproszona,lub wyprowadzona. :)

Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 12:30

zołza napisał/a:
Matinka napisał/a:
Zołzo, w kontekście tej sytuacji, kiedy przychodzi na miting nietrzeźwa i mówi, że chce dalej pić

Powinna zostać zwyczajnie wystawiona za drzwi. Oczywiście według mnie ceewd


Zołza dzięki, przynajmniej za to, że nic nie jest takie oczywiste jakim się być wydaje ;)

Mój umysł bardzo lubi poruszać się wśród jasnych reguł.
Tymczasem takich chyba nie ma;-)
Bo na przykład są różne grupy, odłamy...;-)
ankao30 napisał/a:
czasem czuję żal

Aniu, na czym polega ten żal?

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 12:34

Dzięki za odpowiedzi, na meetingi chodzę już jakiś czas i nigdy się za taką sytuacją nie spotkałem, bezpośrednio po spotkaniu byłem zbyt wk***iony żeby się na żywo z kimś skonsultować i jak najszybciej zmyłem się na chatę. A jak odwiedziłem prawie każdą grupę w mojej mieścinie, to się nikt nikogo o nic nie pytał.
ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 12:36

Matinka,

Żal, żal że dany człowiek nie chce pomocy, że można żyć z tą chorobą i być szczęśliwym, a niestety nie wszystkim można pomóc. Nie każdy chce, nie każdy gotowy. Żal że ta choroba tak oszukuje, że chory słucha ale nie słyszy. Taki czasem czuję żal. Ale wiem statystyki są okrutne.

pterodaktyll - Sob 09 Kwi, 2016 12:41

Giaur napisał/a:
bezpośrednio po spotkaniu byłem zbyt wk***iony żeby się na żywo z kimś skonsultować i jak najszybciej zmyłem się na chatę

"Co mnie dotyka, to mnie dotyczy"..........jako rzecze.........."Dobra Księga" :)

Zadaj sobie pytanie: Dlaczego tak Cię to wkurzyło?

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 12:45

Dobry speaker był, na serio dobry. Robienie rabanu zakłócało mi odbiór, podkreślam że na sali był jeszcze jeden zawodnik pod wpływem, nie wadził mi ani trochę.

Wiem do czego zmierzasz, dlatego przed zapytaniem tutaj dobrze się z sytuacją przespałem.

Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 15:28

Aniu, dziękuję za odpowiedź :kwiatek:

Giaur, wokół tego opisanego zdarzenia na mitingu pojawiły się u mnie różne refleksje.
Może będąc na Twoim miejscu miałabym podobne odczucia...?
Trafiłam na rozważania, dotyczące wspólnoty AA, jej uczestników, 3 tradycji, podaję fragment, ale warto zobaczyć to szerzej:

"Znów byłem na mityngu, znów słuchałem czyjejś wypowiedzi. Tym razem opowiadał coś kolega z roczną, mniej więcej, abstynencją. Oczywiście nigdy bym czegoś takiego głośno nie powiedział, ale w duchu myślałem sobie, że facet gada tak, jakby wczoraj z detoksu wyszedł, po prostu pie… coś bez sensu. Poza tym, znam kogoś, kto z nim pracował, znam jego żonę i na podstawie ich opowieści oceniłem, że to, co teraz słyszę, to fantazje, rojenia i zwykłe kłamstwa. Pomyślałem z pewnym zniecierpliwieniem: „Ech, facet! Zajmujesz tu czas i miejsce, ale przecież widać, że na wytrzeźwienie w tym stuleciu nie masz żadnych szans. Idź się może dopij i wróć do AA, jak naprawdę będziesz gotów. Teraz to szkoda twojego i naszego czasu”.
Przy okazji zrobiłem szybciutko w myślach bilans i wyszło mi, że jeszcze dwie osoby wolałbym, żeby z mojej grupy jakoś, gdzieś… zniknęły. W obu przypadkach chodziło o ludzi agresywnych, napastliwych, hałaśliwych – prawdę mówiąc, jednego to się nawet trochę bałem – dopiero co wyszedł z więzienia i miał koszmarne tatuaże, typowe dla kryminalistów.
Oczywiście nikomu nie życzę alkoholizmu, ale trochę żal mi się zrobiło, że nie mamy na grupie więcej takich członków, jak X, który wykłada na naszej Politechnice, albo Y – dyrektor szpitala.
Bardzo długo wydawało mi się, że dopóki tego typu rozmyślań nikomu nie ujawniam, to wszystko jest w porządku, nie łamię żadnych zasad, jestem OK. Nikomu przecież drogi do trzeźwienia nie zamykam. Ale przyszedł w końcu taki dzień, w którym jasno i wyraźnie musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy kłamczuchowi, kryminaliście, napastliwemu prostakowi, jestem gotów poświęcić tyle samo czasu, uwagi, wysiłku i życzliwości, co docentowi X i doktorowi Y?"

http://www.alko.opole.pl/alko2-15.html

zołza - Sob 09 Kwi, 2016 16:29

Matinka napisał/a:
Trafiłam na rozważania, dotyczące wspólnoty AA, jej uczestników, 3 tradycji, podaję fragment, ale warto zobaczyć to szerzej:

Matinka :pocieszacz: moim zdaniem za dużo rozmyślasz , czytasz opowieści innych w temacie , szukasz potwierdzeń czy zaprzeczeń ...Tego co się dzieje na AA nie da się brać na rozum ...zwyczajnie trzeba tam być i poczuć to na własnej skórze. Teoria jest podstawą ale to praktyka daje prawdziwy obraz . Tak mi się przypomniało - "Teoria ma nadzieję; praktyka nie ma nawet złudzeń." (Władysław Grzeszczyk) albo "Teoria i praktyka to jedność, jak ciało i dusza, i jak ciało i dusza są najczęściej skłócone ze sobą" - to Marii Eschenbach :) Mogłabym się pod tym podpisać w temacie ;)

Giaur - Sob 09 Kwi, 2016 17:13

zołza napisał/a:
Tego co się dzieje na AA nie da się brać na rozum ...


Sami wariaci :[ :hura: :blee: :pocieszacz: :beczy: :plotki: :boisie: :bezradny: :dokuczacz:

Oraz ja 8)

zołza - Sob 09 Kwi, 2016 17:17

Giaur napisał/a:
Oraz ja

I ja ;)

esaneta - Sob 09 Kwi, 2016 17:46

Giaur napisał/a:
Sami wariaci

Kiedyś Yuraa fajnie to określił: "Tam, gdzie zaczyna się uzależnienie, tam kończy się wszelka logika"

ankao30 - Sob 09 Kwi, 2016 17:49

zołza napisał/a:
Giaur napisał/a:
Oraz ja

I ja ;)


I ja :rotfl:

To tak jak w:

Dwóch wariatów siedzi obok siebie w szpitalu psychiatrycznym.Jerden bawi sie sznukiem.
-co robisz szukasz końca ?-pyta bawiącego się świra
-tak
-to go nie znajdziesz bo go uciąłem

:glupek:

Matinka - Sob 09 Kwi, 2016 22:54

zołza napisał/a:
Matinka moim zdaniem za dużo rozmyślasz , czytasz opowieści innych w temacie , szukasz potwierdzeń czy zaprzeczeń ...

A bo ja wiem, czy za dużo;-) Tak sobie, przy okazji.
Nie szukam potwierdzeń czy zaprzeczeń, bo nie mam własnej wersji.
Rzeczywiście, słucham doświadczeń innych, bo nie wszystkiego muszę zaznać na własnej skórze. Słucham jakie inni mają spostrzeżenia, doznania, motywacje. Co ich cieszy, co ich wkurza, co wynoszą (po cichu ;) )
Wspólnota AA interesuje mnie jako pewien fenomen. Nie wiem, czy ciekawość to wystarczający powód, żeby popaść w takie wariactwo :mgreen: ;)

ankao30 - Nie 10 Kwi, 2016 08:16

Matinka napisał/a:

Wspólnota AA interesuje mnie jako pewien fenomen. Nie wiem, czy ciekawość to wystarczający powód, żeby popaść w takie wariactwo :mgreen: ;)


Masz rację jest to fenomen. Niesamowite jak ludzie sami sobie pomagają, bezinteresownie, a najlepsze że to działa. Dzięki AA i programowi wiele tysięcy ludzi ozdrowiało. Tzn żyje szczęśliwie bez alkoholu ;)
Ja sama nauczyłam się żyć, akceptować to na co nie mam wpływy, resztę zmieniać.
Działam, ale nie sama i to jest piękne. Mam SW i już nie mam pustki.
Przez te 80lat, praktycznie wszędzie jest AA, w Polsce krótko, ale taki był nasz kraj. Zamknięty na wszystko co amerykańskie ;) Ale możesz o tym poczytać. Ciekawa historia AA.
Szukając historii sama zrozumiałam czemu tu są tak różnie programy przekazywane, jedne typowo duchowe jak w WK, drugie z zadaniami terapeutycznymi opartymi na krokach i już wiem, ale... I tak to jest fenomen, gdzieki któremu żyję :)

Jacek - Nie 10 Kwi, 2016 11:52

Matinka napisał/a:
Nie są to odpowiedzi na moje pytania.

jest tak jak w tytule tegoż wątku - "Nowy piękny dzień"
- jeden dzień, dzielimy go wspólnie,lecz każdy ma swój
jest również Grupa AA-owska,a nawet kilka - jednak dzieli nas wspólny cel
- jeden cel,jakież podobne przeżycia,lecz każdy ma swoje
i gdy byśmy szli razem ramie w ramie - to i tak każdy ma swoją drogę
a dbanie o drugiego,nie tylko że jemu nie pomoże a sobie może zaszkodzić
i dlatego w AA nie pomagamy innym - bo się nie da :nie:
a dbamy o własny cel - bo to jest to co możemy coś tam dokonać
celowo podkreśliłem słowami "coś tam" aby nimi zwrócić uwagę dobrych wyborów

Giaur - Nie 01 Maj, 2016 15:57



Z góry zaznaczam, z napisaniem postu odczekałem aż poziom endorfin się nieco ustabilizuje. Muszę się nauczyć wolno biegać, z taką ścieżką dźwiękową się nie da, padam po 3km.

Biegam, rozciągam, podnoszę, skaczę, wyciskam, podciągam. Zero kawy, herbaty (oprócz zielonej), papierosów, cukru (nie licząc potreningowej dawki). Suplementacja magnezem i witaminami pełną parą idzie. Dieta mocno instynktowna, jem dużo (ok +400 kcal ponad zapotrzebowanie) i zdrowo (nieco montonnie, niestety brak czasu), wiem kiedy i w jakich ilościach potrzebuję określonych makroskładników. Od jakiegoś czasu nawet planu dnia nie układam, bo się układa sam za pomocą koryta i sportu. Pozostaje wbijać w telefon przypomnienia o rzeczach "nadzwyczajnych".

Bywałem w dużo lepszej formie fizycznej. Cieżko mówić o przełomach, efektach, rekordach. Oprócz jednego. Odzyskuje szacunek do samego siebie :radocha: . Od paru tygodni mi się taka myśl wykluwała.

Duża Książka na razie w szufladzie :/ , ale powoli sobie podczytuję :) .

:radocha:

Giaur - Śro 27 Lip, 2016 09:27

I bum kontuzja, czasu więcej przynajmniej.

Jednego na meetingach nie potrafiłem zakumać, wszyscy podczas swoich wypowiedzi lubują się w żałosnym opisywaniu swej wdzięczności, za swoje życie, rodzinę itd. Kompletnie tego nie rozumiałem i chyba dalej nie rozumiem. Jak można być za cokolwiek komukolwiek wdzięcznym? Ciężka praca, ostry trening, rozsądna dieta sukcesy i porażki bądź co bądź zależa tylko ode mnie samego i mojej determinacji. Oczywiście że przeginam pałę, żelazo trzeszczy, więzadła jeszcze bardziej, na macie się nie oszczędzam (kołczu gadał żebym zwolnił, oczywiście bylem mądrzejszy :/ , chciałem to mam), na pół gwidka mi średnio cokolwiek wychodzi.

Niedawno sie dowiedziałem że jeden ze znajomych (raczej dalszy i ze starych czasów, od pół roku go na oczy nie widziałem) po pijaku zleciał ze schodów ze skutkiem śmiertelnym. Facet rok młodszy ode mnie. Chyba dopiero do mnie dociera jakiego farta miałem że ze wszystkich swoje pijanych przygód wyszedłem o własnych siłach. Znienawidzone śniadanie jakoś inaczej dziś smakuje, jakby lepiej...

Matinka - Śro 27 Lip, 2016 22:15

Giaur napisał/a:
Chyba dopiero do mnie dociera jakiego farta miałem że ze wszystkich swoje pijanych przygód wyszedłem o własnych siłach.

I to jest właśnie wdzięczność ;)

Ja uczę się stale wdzięczności. Rozumiem to jako szukanie wszelkich plusów i pozytywów w życiu. Zwłaszcza tam, gdzie ich nie widać. To chyba jest droga do szczęśliowości...?
Giaur napisał/a:
Jak można być za cokolwiek komukolwiek wdzięcznym? Ciężka praca, ostry trening, rozsądna dieta sukcesy i porażki bądź co bądź zależa tylko ode mnie samego i mojej determinacji.

Ja również mam problem ze znalezieniem źródła, sprawcy owego dobra, które mnie spotyka.
Ja, ktoś, los czy Siła Wyższa, której nie potrafię pojąć.

pterodaktyll - Śro 27 Lip, 2016 22:21

Matinka napisał/a:
mam problem ze znalezieniem źródła, sprawcy owego dobra, które mnie spotyka.
Ja, ktoś, los czy Siła Wyższa, której nie potrafię pojąć.

Wystarczy, że w nią naprawdę uwierzysz zamiast ją pojmować. Wiara nie zadaje pytań....

Janioł - Śro 27 Lip, 2016 22:24

Matinka napisał/a:
Ja również mam problem ze znalezieniem źródła, sprawcy owego dobra, które mnie spotyka.
dobrze że na mnie spłyneła łaska pozbycia się takich problemów bo mam wiarę że to Bóg jakkolwiek go pojmujesz
Giaur - Pią 12 Sie, 2016 23:01



Dzisiaj w nocy na sto metrów motylem startuje zawodnik z naszej paczki, trzymajcie kciuki. A wszystkich AA sceptyków namawiam do chodzenia na meetingi, nigdy nie wiadomo kogo można poznać ;) .

Edit

Nie żebym sam spotkał, ale kto wie.

ankao30 - Sob 13 Sie, 2016 05:45

Giaur napisał/a:

A wszystkich AA sceptyków namawiam do chodzenia na meetingi, nigdy nie wiadomo kogo można poznać ;) .


Ja wiem kogo spotkałam. Siebie :rotfl:

:kwiatek:

Giaur - Sob 13 Sie, 2016 07:14

No i wuj, tylko srebro, niemniej piękny comeback z zaświatów (i z terapii zamkniętej swoją drogą) żywy przykład no to że dno każdy ma swoje własne. Głośne zatrzymanie za jazdę po pijaku (nawet tak dużo nie dmuchnął) to chyba był tylko wierzchołek góry lodowej, po upublicznionej fotce z bongosem krył się ponoć z butelką na granicy kompletnej paranoi. Mam nadzieję że nikt popisowo nie spartoli filmu biograficznego.
Giaur - Czw 01 Wrz, 2016 11:52

Mieszkam sobie od jakiegoś czasu w nowym miejscu, chata bardzo OK, załoga tym bardziej (ja, pani nauczyciel, pani student + dwóch sportowców z którymi się świetnie dogaduję). Alkoholu w domu jeszcze nie widziałem, pani student czasem wraca wskazująca. Do wesołej ferajny dołączył niedawno nowy zawodnik, informatyk, bardzo w porządku człowiek. Podczas przelotnych rozmów, między wierszami dało się wyczytać że potrzebował gość nowego startu. Nie wnikałem, różnie się ludzkie życie układa. Trzy, cztery tygodnie temu zaczął sobie chłopina popijać wino (wcześniej nie pił w ogóle i deklarował "generalna" abstynencję), po czym... zniknął mi z radaru, nie spotykałem w drzwiach, w kuchni, nigdzie. Przedwczoraj miałem mały kłopot z laptopem, pomyślałem że zamiast użerać się z tym samemu, można się spytać o radę i przy okazji zobaczyć czy chłopina żyje. Nie poznałem faceta, zarośnięty, opuchnięty żul z trzęsącymi łapami, przegonił mnie odór, pomijam fakt że o tej porze powinien być w pracy (chyba dawno go tam nie było, wcześniej regularnie się mijalismy). Dla mnie sprawa jest absolutnie oczywista, dla czytelników chyba też. I pytanie, robić coś z tym fantem? Jego picie mi nie zagraża ani nie przeszkadza, nie mój rejon domostwa, smród nie dociera, alkoholu w lodówkach nie trzyma, z ręką na sercu nawet nie wiedziałem że się gość tak rozpędził z tematem. Osobnik wypłacalny, domownikom nie wadzi, gdyby zaczął robić jakąś szopkę to z błogosławieństwem ekipy jestem w stanie go eksmitować. Zapewne niedługo ciąg się skończy, bo każdy się kończy, próbować jakoś zagadać w temacie choroby?
Ann - Czw 01 Wrz, 2016 20:37

Giaur, podrzuć jakąś ulotkę... czy coś.. może na początek. Żeby widział zielone światło. Zechce - zagada. Bo chyba nie ma co się angażować... bo to może boleć, trzeba być ostrożnym - z własnego doświadczenia mówię.
yuraa - Czw 01 Wrz, 2016 20:45

możesz zagadać ale bez moralizatorstwa i roztaczania wizji czarnej przyszłości.
najlepiej opowiedzieć swoją historię, tyle ile uważasz że możesz powiedzieć.

Giaur - Pią 02 Wrz, 2016 12:05

yuraa napisał/a:
możesz zagadać ale bez moralizatorstwa i roztaczania wizji czarnej przyszłości.


Od tego chciałem zacząć :mgreen: .

Dziś rano wracał ze sklepu z dzwoniącą siatką, dam się chłopakowi wyszaleć, potem zobaczymy ;) .

Swoją drogą sprzątałem dziś jaskinię i znalazłem swoje zdjęcie paszportowe które zrobiłem w trakcie grubszego ciągu. :roll: dzieci szkołach można straszyć, za sam ryj można było mnie chyba deportować.

Giaur - Wto 06 Wrz, 2016 15:51

No i nie dane mi było z kolegą pogadać. Koniec ciągu ->Zespół abstynencyjny ->zaburzenia świadomości (rytmu serca również, brak elektrolitów) ->karoca ->szpital.

:bezradny:

smokooka - Wto 06 Wrz, 2016 19:38

ech życie pijącego to prawdziwy rollercoaster, szkoda chłopa, niechby już może przejrzał na oczy...
zołza - Śro 07 Wrz, 2016 08:00

Giaur :luzik: może coś do niego dotarło ...a Ty będziesz miał na miejscu kolegę "po fachu" ;)
Giaur - Nie 02 Paź, 2016 23:47

Kolega po wyjściu z detoksu błyskawicznie się wyprowadził, nawet nie miałem okazji pogadać :bezradny: . A z innej mańki:

Sobotni poranek, biblioteka, oddaję książki w automacie, przetrzymałem, kara. Wyciągam portfel, bilonu za mało, banknotów nie przyjmuje. Pomyślałem sobie trudno, spłacę przy okazji, wychodząc z biblioteki uświadomiłem sobie jednak że ta okazja może nieprędko nadejść jako że mało czasu na czytanie mam i nic tym razem nie wypożyczyłem. I stało się coś absolutnie niepojętego, przeszedłem dwie ulice, rozmieniłem kasę i wróciłem zapłacić (odstawszy swoje w kolejce). Co prawda słońce dalej wschodzi na wschodzie, trawa tak zielona jak była, ale se tak myślę że podoba mi się ten nowy ja :mgreen: .

Thomasson - Pon 03 Paź, 2016 00:35

Mocne, to co napisałeś.
Ja miewam tak że pojawia się myśl typu "wróć sie" "zrób to" i to jest początek końca mojej błogiej nieświadomości, bo już wiem że wychodząc poza stare schematy, otrzymuje coś w bonusie. I słońce świeci dalej, ale za to jak świeci. A sytuacje są naprawdę na maxa przyziemne, typu nie rzucić w kąt a odłożyć na miejsce.

yuraa - Pon 03 Paź, 2016 10:45

zmieniasz się Giaur.
kiedyś gdzies przeczytalem
'' mój spokój jest bardziej cenny niż nieskasowany bilet "

Tibor - Pon 03 Paź, 2016 15:51

Giaur napisał/a:
Sobotni poranek, biblioteka, oddaję książki w automacie, przetrzymałem, kara. Wyciągam portfel, bilonu za mało, banknotów nie przyjmuje. Pomyślałem sobie trudno, spłacę przy okazji, wychodząc z biblioteki uświadomiłem sobie jednak że ta okazja może nieprędko nadejść jako że mało czasu na czytanie mam i nic tym razem nie wypożyczyłem. I stało się coś absolutnie niepojętego, przeszedłem dwie ulice, rozmieniłem kasę i wróciłem zapłacić (odstawszy swoje w kolejce). Co prawda słońce dalej wschodzi na wschodzie, trawa tak zielona jak była, ale se tak myślę że podoba mi się ten nowy ja

10. Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów. ;)

Giaur - Pią 04 Maj, 2018 14:12

Siema wszystkim, mam nadzieję że wszyscy zdrowi i w formie.

Ktoś próbował kiedyś terapii przez skype? Nie wyrabiam z samym sobą od dobrych 4 miesięcy, mam terapeutę co 2 tygodnie + "kryzysowego" pracownika opieki społecznej mający za zadania regularnie sprawdzać czy żyję. Lepsze to niż regularne wjazdy policji na chatę :| .

Chciałbym coś w temacie DDD zrobić, tak wiecie, od początku do końca i wolałbym to zrobić w języku ojczystym. W sumie mógłbym nawet przylecieć do kraju, spotkać się i pogadać na żywo, a potem kontynuować zdalnie. Próbował ktoś kiedyś czegoś takiego? Macie kogoś godnego polecenia?

Klara - Pią 04 Maj, 2018 14:53

Witaj po tak długiej nieobecności!
Mądrzy ludzie powiadają, że terapię DDA można robić najwcześniej po 2 latach od zaprzestania picia, czyli po uzyskaniu jakiej takiej równowagi emocjonalnej.
Ta terapia "rozdrapuje" najboleśniejsze rany, więc trzeba być już wystarczająco silnym, żeby przetrwać ten proces w dobrym zdrowiu.
Tymczasem z tego co piszesz wynika, że jesteś w ciągu.
Chyba ważniejsze byłoby zrobienie porządnej, profesjonalnej terapii zamkniętej w języku ojczystym.....?
Mądrzy ludzie powiadają - "najważniejsze najpierw".
U Ciebie najważniejsze byłoby zachowanie i utrwalenie trzeźwości, no nie?

Giaur - Pią 04 Maj, 2018 15:01

Prawie 3 lata bez alkoholu, nawet w ostatnich trudnych chwilach mi przez myśl nie przeszło żeby się butelką leczyć. Pofruwałem 2 tygodnie na benzodiazepinach, wyrównałem sen i odstawiłem. Marihuaną teź się raczyłem dorywczo ale spasowałem z tematem, zaczęły się pojawiać stare, alkoholikowe schematy. Nie było sensu tego ciągnąć dalej.

EDIT:

Do fajek wróciłem po długiej przerwie, tyle jeśli chodzi o różnego rodzaju specyfiki.

Klara - Pią 04 Maj, 2018 16:24

Widzę więc, że sporo się pomyliłam sądząc, że "dolega" Ci zapicie.
Może w takim razie przyjdzie ktoś, kto Ci doradzi w sprawie terapii DDA.
Powodzenia! :okok:

Giaur - Pią 04 Maj, 2018 20:42

Z alkoholizmem generalnie jest.... nadspodziewanie dobrze :szok: zważając na mój stan emocjonalny.

Depresja mnie rozkłada dość intensywnie od paru miesięcy, było już bardzo źle. Generalnie moje eksperymenty z zielskiem wystartowały w momencie kiedy zaprzestałem spożywania posiłków, jakichkolwiek, czekoladę wmuszałem na siłę :luzik: . Benzodiazepiny zaczęły wpadać kiedy nie byłem w stanie przez dłuższy okres czasu zasnąć przed 6 rano. Policyjne najazdy rozpoczęły się kiedy przestałem de facto wychodzić z domu i kontaktować się ze światem zewnętrznym. Swoimi przemyśleniami z tamtego okresu nie będę się raczej dzielić :roll: .

Aktualnie jest nieco lepiej, momentami nawet stabilnie, niemniej mam wrażenie że za temat DDD się trzeba w końcu ze specjalistą przerobić. Tak na poważnie i ostatecznie, żeby się w taką dziurę emocjonalną nie wpakować już nigdy.

Linka - Pią 04 Maj, 2018 21:05

Giaur, jesteś DDA czy DDD ?
Bo to jednak jest różnica.
Mój syn był na terapii DDA w Krakowie. Jest zadowolony.
Nie mam pojęcia jak wyglada sprawa ubezpieczenia,
Musiałbyś po prostu dzwonić do poradni i pytać.

A moze poszukaj tu: http://www.dda.pl/baza-mityngow/

Giaur - Pią 04 Maj, 2018 23:04

DDD, jeszcze kiedyś na początku niepicia miałem nadzieję że alkoholizm odziedziczyłem. Niestety, rodzina pobabrana malowniczo, alkoholików jak na złość. Nawet o pijaków ciężko :bezradny: .

A co do ubezpieczenia to myślałem o prywatnym finansowaniu. Natknąłem się w internecie na skype'owych terapeutów, niektórzy uznani terapeuci (przyjmujący "na żywo") również oferują możliwość telekonferencji dla osób dużo podróżujących/kierowców/emigrantów itd. Ktoś kiedyś próbował? Ktoś kogoś poleca?

W sumie myślałem czy się z pytaniem nie zgłosić na jakieś depresyjne forum ale pomyślałem że warto na stare śmieci zajrzeć ;) . Porad okołoalkoholowych od nikogo nie potrzebuję, na meeting się może zapobiegawczo kopsnę, chociaż tu też ciśnień nie ma. Przynajmniej na tym froncie jest k***a dobrze :) .

Giaur - Nie 03 Mar, 2019 22:23

Giaur napisał/a:
Prawie 3 lata bez alkoholu, nawet w ostatnich trudnych chwilach mi przez myśl nie przeszło żeby się butelką leczyć. Pofruwałem 2 tygodnie na benzodiazepinach, wyrównałem sen i odstawiłem. Marihuaną teź się raczyłem dorywczo ale spasowałem z tematem, zaczęły się pojawiać stare, alkoholikowe schematy. Nie było sensu tego ciągnąć dalej.

EDIT:

Do fajek wróciłem po długiej przerwie, tyle jeśli chodzi o różnego rodzaju specyfiki.


Powiedzial co wiedzial.

Delegat grupy NA na okreg ;) . Konferencja taka se. Warsztaty petarda.

Pogody ducha wszystkim.

Pozdrawiam

Jras4 - Pią 08 Mar, 2019 20:50

ja po długej przerwie wróciłem do chodzenia ,udało mi sie nawet przezyć w swiecie pełnym nienawisci i faszyzmu a nawet LBGT a sa to niebezpieczni ludzie uzaleznieni od masturbacji
choć i pjiak tez bywa niebezpieczny w porywach szalenstwa


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group